Wiedziałam, że muszę zachować spokój

601 29 0
                                    

Sobota. Dzień imprezy. Wstałam późno, musiałam odespać wczorajszy dzień pełen emocji. Przetarłam oczy, założyłam swoje swoje puchowate kapcie i poszłam do łazienki wykonać poranna rutynę. Stwierdziłam, że skoro nie mam dzisiaj żadnych planów, a impreza jest dopiero o godzinie dwudziestej to nie będę się malować. Nałożyłam sobie maseczkę z glinki którą kupiła mi mama.
Związałam swoje falowane włosy w luźnego koka i ubrałam czarny dresowy komplet z adidasa. Na śniadanko zjadłam owsiankę z żurawiną, a resztę dnia spędziłam leniuchując na kanapie w salonie. Nim się zorientowałam była już 18:30, czyli najwyższa pora żeby zacząć się szykować.
Na początek wyjęłam czarna sukienkę z szafy mamy i zaczęłam ją prasować, a w tle leciała jakaś latynoska muzyka. Uwielbiam tańczyć mogłabym robić to, o każdej porze dnia nawet prasując sukienkę. Około 18:40 poszłam na górę do swojego pokoju, gdzie zabrałam się za makijaż. Skoro to elegancka impreza postawiłam na klasykę. Pomalowałam moje pełne usta czerwoną szminką, a na powiekach namalowałam prawie perfekcyjne czarne kreski. Wyprostowałam włosy, założyłam moje okrągłe złote kolczyki i spryskałam ulubionymi perfumami. Do tego klasyczne czarne szpilki z czerwona podeszwą.
O 19:40 byłam już gotowa. Roberta zaproponowała mi rano, że mogę pojechać razem z nią. Miałam już wychodzić przed dom kiedy usłyszałam wołanie mamy.

- Skarbie nie zapomnij o płaszczu, na dworze jest zimno.
Moja mama jest pielęgniarka więc szczególnie martwi się o moje zdrowie.

- Dobrze mamo, już zakładam.
Zrobiłam tak jak chciała by przestała patrzeć na mnie błagalnym wzorkiem.

- Baw się dobrze córciu i uważaj na siebie.

Pożegnałam się z nią i w końcu wyszłam na zewnątrz. Na podjeździe stał już samochód Roberty.

- Nono, nieźle wyglądasz.
Stwierdziła dziewczyna gdy weszłam do auta.

- Dzięki Ty też. Piękna sukienka.

Roberta ubrana była w złotą cekinową sukienkę bez ramiączek, która idealnie pasowała do jej ciemnej karnacji. Związała włosy w wysoką kitkę i założyła złote lenonki. Nie znam tej dziewczyny zbyt długo ale czuję, że jest naprawdę świetną, pełną dystansu, niebojącą się niczego osobom.
Kilka minut później byłyśmy już przed apartamentem. Czułam ekscytacje, chciałam zobaczyć jak bawi się elita. Wnętrze było piękne i bogato zdobione. Na ścianach wisiało mnóstwo nowoczesnych dzieł sztuki. Wszędzie stały okrągłe stoły i srebrne krzesła, a na suficie wisiały ogromne kule oświetlające całe pomieszczenie. Apartament był ogromy i w ogóle nie czułam, że jest w nim aż 500 osób.
Na wejściu kelner poczęstował nas szampanem, a organizatorka przyjęcia, gdy wypatrzyła nas stojąc na końcu sali, o mało nie dostała zawału. To znaczy, gdy zobaczyła mnie. Do Roberty chyba nic nie miała. Odrazu poleciała na skargę do swojego chłopaka. Próbowałam nie zwracać na nią uwagi i wyszłam z Robertą na taras. Cieszyłam się, że mama kazała mi założyć płaszcz, na dworze było zimno. Nagle koło Roberty stanął chłopak, którego znałam tylko z opowieści.

- Hej, my się chyba nie znamy. Jestem Ivan.
Przedstawił mi się figlarnie czarnowłosy chłopak, o pociągłej twarzy ubrany w rozpiętą czerwoną koszule odsłaniającą mu klatkę piersiową.

- Oho. Zaczyna się.
Westchnęła Roberta przewracając oczami.

- Hej, jestem Mia.
Odpowiedziałam miło choć dobrze wiedziałam jakim typem chłopaka jest Ivan. Zastanawiałam się czemu nie widziałam go w naszej klasie, nie sądzę żebym nie zwróciła na niego uwagi. Chłopak był naprawdę przystojny.

- Może się Panie czegoś napiją?

- Nie, dzięki. Idź szukaj ofiar gdzie indziej.
Roberta ozięble dała do zrozumienia chłopaki, że nie jesteśmy zainteresowane. Ivan odpuścił i wrócił do środka, czuję że to nie pierwszy raz kiedy Roberta mu odmawia. Kto wie, może kiedyś zalazł jej za skórę.
Muszę przyznać, że ta impreza znacznie różniła się od tych na które chodziłam. Nikt nie tańczył być może dlatego, że muzyka, która leciała się do tego nie nadawała. Wszędzie chodziły naburmuszone panny udające, że się dobrze bawią głupkowato chichoczące po każdym zdaniu wypowiedzianym w ich stronę. Postałyśmy na tarasie jeszcze przez 10 minut i obserwując całe to towarzystwo wspólnie stwierdziłyśmy, że trzeba stąd spadać.
Gdy wróciłyśmy do środka zobaczyłyśmy grupkę przestraszonych ludzi patrząca w jednym kierunku. Nie wiedząc co się dzieje próbowałyśmy przebić się przez tłum.
Po chwili zobaczyłyśmy klęczącego na podłodze Liama, który wołał o pomoc. Nad nim stała zapłakana Lucy, a na podłodze leżał nieprzytomny Arón.
Wszyscy byli w szoku i zamiast pomóc patrzyli się i blokowali dopływ powietrza. Na szczęście ja, córka pielęgniarki doskonale wiedziałam co robić.

- Odsuńcie się!
Krzyknęłam przeciskając się przez ludzi i szybko kleknęłam przy leżącym na ziemi chłopaku.
Uczymy się pierwszej pomocy od małego jednak, gdy dochodzi do sytuacji gdzie ktoś naprawdę jej potrzebuje zaczynamy panikować. Ja starałam się być opanowała tak jak kazała mi moja mama. Na samym początku sprawdziłam czy chłopak oddycha, odetchnęłam z ulgą widząc jak unosi się jego klatka piersiowa.

- Podnieś jego nogi.
Rozkazałam Liamowi, który również był w ciężkim szoku, ale jako jedyny starał się pomóc przyjacielowi.
Zaczęłam rozpinać chłopakowi koszulę i ciągle pytałam czy mnie słyszy. W tym samym czasie Roberta rozganiała towarzystwo i otworzyła najbliższe okno. Do pomieszczenia dostało się trochę świeżego powietrza. Zaczęłam się po mału stresować, choć wiedziałam, że muszę zachować spokój.
Wiedziałam, że jak ja mu nie pomogę to nikt nie będzie w stanie zareagować. Czas mijał, a chłopak nadal nie odzyskiwał przytomności.

Smoke <> Arón PiperOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz