Lubię jak się śmieje

490 30 4
                                    

Szliśmy wzdłuż głównej drogi prowadzącej do mojego domu. Chwilami panowała cisza, którą szybko przerywało któreś z nas. Rozmawialiśmy o tenisie i presji jaką wywiera na nim jego ojciec. Jednak chłopak nie chciał skupiać całej uwagi na sobie, co było bardzo miłe.
Pytał mnie o to jak znalazłam się w tej szkole i czy zdążyłam się w niej już odnaleźć.
Nie sądziłam, że uda mi się znaleźć z nim wspólny język i choć coraz bardziej się przed mną otwierał to wciąż pozostawał tajemniczy i odpowiadał z dystansem.
Parę razy udało mi się go nawet rozbawić. Lubię jak się śmieje. Mam wrażenie, że wraz z jego uśmiechem przez moment znika całe zło tego świata.

 Mam wrażenie, że wraz z jego uśmiechem przez moment znika całe zło tego świata

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

<><><><><><><ON<><><><><><><>

- To mój dom.
Powiedziała dziewczyna wskazując na piękny biały dom z wielkim ogrodem.

Stanęliśmy przed nim, a ja zorientowałem się, że przez całą drogę nie poruszyłem tematu imprezy. Może to kwestia tego, że pierwszy raz mogłem na spokojnie pogadać z kimś o swoich problemach i tym co mnie dręczy. Oczywiście mówię o nich także Liamowi, ale fajnie jest jak ktoś obcy przedstawia Ci zupełnie inną perspektywę na to co się dzieje i sprawia, że w pewien sposób umiesz uspokoić swoje myśli. Wiedziałem jednak, że muszę skorzystać z okazji i zapytać.

- Więc tutaj w sobotę jest wasza impreza?
Dziewczyna jakby spoważniała.

- Nie. Impreza będzie u Roberty.
Odpowiedziała bez uśmiechu odgarniając z uszu kosmyk włosów.

- I zamierzacie zaprosić wszystkich z klasy czy ...?
Brnąłem w to dalej choć nie wiedziałem czy powinienem. Nie chciałem, żeby pomyślała że poszedłem za nią tylko dla tego, aby wypytać ją o czy ma zamiar zaprosić moich przyjaciół.
To znaczy taki był plan, ale w tym momencie jakoś nie chciałem, żeby czuła że cała ta rozmowa była na siłę.

- Jeszcze nie wiemy, dopiero jutro będziemy to uzgadniać.

Odpowiedziała zerkając na telefon i po chwili dodała:

- Ja już muszę lecieć mama się do mnie dobija, pewnie martwi się gdzie jestem.

Pokiwałem głową, a ona na pożegnanie lekko pocałowała mnie w policzek i odwróciła się w kierunku domu. Przyznam szczerze, że w pierwszej chwili byłem zaskoczony, ale było to miłe zaskoczenie.

<><><><><><><>ONA<><><><><><>

Może powinnam się inaczej pożegnać? Mogłam powiedzieć zwykłe pa albo pomachać, widziałam jego zdziwioną minę, gdy go pocałowałam. Rozmyślałam szukając w torebce klucza od domu. Gdy weszłam od razu poczułam zapach obiadu, ooo tak pierogi. Przywitałam się z mamą, wzięłam swoją porcję i poszłam na górę żeby przebrać się w coś wygodnego.
Usiadłam na łóżku i napisałam SMS do Roberty.

Ja: Nigdy więcej mnie nie zostawiaj, zgadnij z kim musiałam siedzieć.

Po chwili dostałam odpowiedź.

Roberta: Jeju biedna! Sorry... obiecuję, że już nigdy nie dostąpisz tej męczarni ;)
Jutro po szkole Ci to wynagrodzę.

Odłożyłam komórkę i zajęłam się jedzeniem. Zastanawiałam się nad tym o czym powiedział mi Arón. Okropne jest to, że chłopak musi spełniać ambicje ojca wbrew swojej woli. Coś co było kiedyś jego wielką pasją jest teraz czymś co zabiera mu całą radość z życia. Rozmyślałam nad tym, czy mogłabym mu jakoś pomóc ale musiałabym się dowiedzieć trochę więcej. Mam nadzieje, że Roberta nie będzie miała problemu z zaproszeniem go na naszą prywatkę.
W szkole chyba nie miałabym tyle odwagi, żeby do niego podejść i porozmawiać. Zwłaszcza, że zawsze jest ze swoją ekipą.
Po jego ostatnim pytaniu mam wrażenie, że próbował mi dać do zrozumienia, że zależy mu na naszej domówce.

Smoke &lt;&gt; Arón PiperOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz