Roberta musiała się tego dnia zwolnić godzinę wcześniej. Miała jakieś ważne sprawy do ogarnięcia na mieście, a ja zostałam sama.
Wcale mnie jednak nie zdziwiło, że korzystając z okazji gdy siedziałam sama przysiadła się do mnie Lucy.- Kochana nie będziesz przecież siedzieć sama.
Powiedziała dumnie i zajęła miejsce obok mnie zanim zdążyłam się sprzeciwić.Przez całą lekcje mówiła mi, o tym jakie to ma bajeczne życie i zanudzała opowieściami o swoich zakupowych podbojach.
Udawałam, że ją słucham choć w rzeczywistości marzyłam o tym, żeby lekcja się już skończyła.- Może wyskoczymy dziś razem na drinka?
Zapytała zadowolona.- Wiesz co dziś nie mam czasu, może kiedy indziej.
Tak naprawdę nie miałam dziś nic ciekawego do roboty, ale niekoniecznie miałam ochotę na drinka w środku tygodnia i to jeszcze z nią.Dzwonek był dla mnie jak zbawienie.
Dostałam SMS'a od mamy, że będzie po mnie za 20minut. Wyszłam przed szkołę i zastanawiałam się nad tym czy nie szybciej będzie, jeśli wrócę na piechotę.Kilka metrów przede mną za bramą szkoły zobaczyłam stojących w kółku Lucy, Ivana, Liama i Aróna. Para stała przytulając się do siebie, a chłopaki palili papierosy.
Stwierdziłam, że nie ma co tu dalej stać i czekać na mamę. Jeszcze sobie pomyślą, że ich obserwuję.<><><><><><><>ON<><><><><><><
Tradycyjnie po szkole zatrzymujemy się razem na fajkę. Gdy wypuszczam dym z płuc to czuję, jakbym uwalniał z siebie całe napięcie i negatywne emocje spowodowane przez tą placówkę.
Gdy rozmawialiśmy zobaczyłem, że przez szkolną bramę wychodzi Mia.
- Do jutra słońce!
Krzyknęła do niej Lucy, a dziewczyna totalnie ją zlała.- Bardzo Cię kocham, ale jesteś żałosna.
Powiedział Liam, a ja z Ivanem parsknęliśmy śmiechem.- Skoro jesteście tacy mądrzy to Wy załatwcie nam tą imprezę.
Odpowiedziała oschle wyrywając się z objęć chłopaka, a po chwili obrażona odeszła.
Liam oparł ręce po bokach i głośno westchnął.Zobaczyłem, że Mia nie jest jeszcze na tyle daleko bym nie mógł jej dogonić.
- Dobra chłopaki zostawcie to mnie. Narazie.
Popatrzyli na mnie zdziwieni.
Zbiłem z nimi pione i zacząłem powoli biec w kierunku dziewczyny. Muszę przyznać, że chodzi całkiem szybko.- Czekaj!
Krzyknąłem będąc kilka metrów za nią.
Dziewczyna odwróciła się i spojrzała na mnie przenikliwie. Czekała, aż coś powiem.- Zobaczyłem, że idziesz w tę samą stronę w którą chodzę ja i pomyślałem, że się przyłącze.
Powiedziałem łagodnie mając nadzieję, że dziewczyna się nie wystraszy.- A czy Ty przypadkiem nie jeździsz samochodem z Liamem?
Zapytała marszcząc lekko brwi.
Tego nie przemyślałem. Musiałem wymyślić coś na szybko.- Tak, zazwyczaj tak, ale on musiał dziś gdzieś jeszcze pojechać ze swoją dziewczyną.
Odpowiedziałem zastanawiając się czy to na pewno dobra wymówka.- Mhm. No dobra to chodźmy.
Powiedziała uprzejmie z niewinnym uśmiechem.Przez kilka minut szliśmy w ciszy i unikaliśmy swojego spojrzenia, chociaż parę razy spojrzałem się na nią kątem oka. Miała spokojny wyraz twarzy, a jej włosy lekko poruszały się wraz z podmuchem wiatru.
Wyjąłem z kieszeni papierosa i włożyłem go do ust. Gdy próbowałem go zapalić dziewczyna spojrzała na mnie i powiedziała:
- Taki sportowiec i pali?
Dziewczyna nie była zdziwiona, było to raczej coś w stylu uszczypliwej uwagi.- Palę z wyboru, a ,, sportowcem" jestem z przymusu.
Odpowiedziałem neutralnie odpalając zapalniczkę.Zaskoczyła ją moja odpowiedź. Nagle stanęła.
- Chwila, czyli ciągłe spóźnianie się i opuszczanie lekcji nie jest wyborem?
A już myślałam, że tenis to idealna przykrywka na unikanie bezsensownych zajęć.
Rzuciła w moją stronę i cicho się zaśmiała.