No tak... to przecież jego numer

444 30 2
                                    

<><><><><><><>ON<><><><><><><

Tak jak przypuszczaliśmy Lucy odrazu przeszła do realizacji swojego planu JAK DOSTAĆ SIĘ NA IMPREZĘ DO DZIEWCZYN, KTÓRE MNIE NIE ZNOSZĄ.
Śmieszne, bo Roberta i Mia jeszcze nawet nie zdążyły nikomu powiedzieć, że będzie jakaś impreza.
Lucy zaczepiła je, gdy dziewczyny siedziały już w sali po przerwie.

- Wow Roberta! Czy to nowa koszula? No no dziewczyno masz niezły gust.

Słysząc to z trudem powstrzymywaliśmy śmiech. To był najbardziej nieszczery komplement jaki kiedykolwiek usłyszałem.
Szybko musieliśmy się jednak ogarnąć, gdy Lucy po zobaczeniu naszej reakcji zabiła nas wzrokiem.

<><><><><><><ONA<><><><><><><

Nie bardzo rozumiem co się właśnie wydarzyło.
Czyżby jakiś nagły przejaw dobroci pojawił się u naszej Miss Świata?

- Eee dzięki ?
Odpowiedziała Roberta, będąc równie zszokowana jak ja.

Lucy puściła do nas oczko i poszła do swojej ławki.

- Okej... to było dziwne.
Stwierdziłam wypakowując swoje rzeczy z torby.

- Mi to mówisz ? Ta dziewczyna nigdy nie powiedziała do mnie nic miłego, nie wiem czy w ogóle kiedykolwiek powiedziała coś miłego komukolwiek innemu niż Liam, albo jej odbiciu w lustrze.

W tej samej chwili usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Zapomniałam wyłączyć go przed lekcją. Szybko wyjęłam go z torebki i zobaczyłam na ekranie wiadomość od nieznanego numeru.

: Tego się nie spodziewałyście co? ;)

Przeczytałam wiadomość kilka razy kompletnie nie wiedząc kto i po co mi to napisał. Do sali wszedł nauczyciel, a ja zdążyłam szybko odwrócić głowę żeby zobaczyć czy ktoś przypadkiem nie siedzi właśnie na telefonie.
Przyglądałam się wszystkim po kolei i nikt nie miał w swoich rękach komórki. Na samym końcu skierowałam swój wzrok na ostatnią ławkę w środkowym rzędzie.
W ławce siedział Liam, który notował coś w swoim zeszycie, a obok niego siedział Arón.
Gdy chłopak zobaczył, że mu się przyglądam uniósł lekko lewy kącik ust posyłając mi tym samym nieśmiały uśmiech.
Zmarszczyłam swoje brwi widząc jak chłopak próbuje mi swoimi ciemnobrązowymi oczami pokazać, że pod ławką trzyma w dłoniach telefon.

No tak

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

No tak... to przecież jego numer. Wiedziałam, że go skądś kojarzę.

Uśmiechnęłam się do niego i pokiwałam głową odpowiadając mu na jego pytanie.
Po 3 sekundach dostałam nowego SMS'a.

: Lucy usłyszała na przerwie, że organizujecie w sobotę domówkę.

Przeczytałam wiadomość i odwróciłam się z powrotem do przodu. Kiwnęłam łokciem śpiącą, opartą o ławkę Robertę i pokazałam jej co napisał mi Arón.

- I wszystko jasne. Kurde, ale cwana bestia. Musiała nas podsłuchać, przecież nikomu jeszcze nic nie mówiłyśmy. Hmm ciekawa jestem co jeszcze zrobi, żeby dostać zaproszenie.

- Może po prostu ją zaprośmy i tyle.
Zaproponowałam Robercie.

- O nie, nie, nie. Nie chcę jej w swoim domu, na swojej imprezie. Jestem skłonna zaprosić wszystkich, nawet jej chłopaka, ale jej na pewno nie.
Powiedziała dosadnie.

- Okej. To Twoja chata i Ty rządzisz.

Swoją drogą to może być całkiem zabawne jak Lucy będzie starała się przekonać, jak bardzo nas uwielbia.
Przez resztę lekcji próbowałam skupić się na temacie, ale co jakiś czas odruchowo niekontrolowanie spoglądałam na wyświetlacz telefonu. Nie wiem czemu to robiłam, może podświadomie liczyłam na to, że może Arón coś jeszcze do mnie napisze.

Smoke &lt;&gt; Arón PiperOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz