ⱤoɀʣìɑԎ 2

3.2K 92 70
                                    

Jadwiga

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Jadwiga

Buda, Węgry. Grudzień, Rok 1385

Orszak litewski wjechał do Budy. Składający się z licznych zbrojnych, konnicy, kilkunastu wozów z ciężkimi skrzyniami i najbliższej świty księcia kondukt, przywołał na myśl uroczyste procesje dostojników kościelnych w czasie najważniejszych świąt. Z tą znaczącą różnicą, iż próżno szukać było wśród przybyłych prałatów i najznamienitszego duchowieństwa z krzyżami zawieszonymi na szyjach...

Królewna Jadwiga w milczeniu wyglądała przez wysokie okno zamkowe, obserwując jak dwa rzędy konnych niespiesznie wjeżdżało przez bramy, powoli zapełniając dziedziniec. Z nadzieją wypatrywała pośród tłumu przyszłego męża, choć niewiele o wizerunku księcia litewskiego wiedziała poza ohydnymi plotkami na temat jego szpetnego oblicza, o którym szeptały, co niektóre gadatliwe dwórki i tak naprawdę, nie miała pojęcia kogo miałaby szukać. Wszystkie twarze, te obce i znane, zlewały się ze sobą coraz bardziej, aż w głowie młodziutkiej królewny zaczęło się kręcić.

— Dobrze się czujesz, pani? — spytała z troską Erzsebet, młodsza siostra Margit, z którą nie rozstawała się od śmierci ich brata, Matyjasa, w Krakowie.

— Tak. To tylko brak snu.

— Może zjesz coś, pani? Od wczoraj nic nie jadłaś.

— Jest adwent... — mruknęła, choć był inny powód skąpego apetytu niż trwający post. Po prostu odkąd goniec doniósł, że do Budy zbliża się nieznany orszak nie mogła nic przełknąć bez dotkliwych potem boleści.

Królewna zaczęła nerwowo krążyć po komnacie, a gdy Erzsebet z niepokojem się jej przyglądała, w końcu siadła na krześle, w które niemal się zapadła, jakby nagle w sobie się skurczyła.

— Każ przynieść więcej poduch.

Dwórka zamrugała zdezorientowana.

— Nie stój tak. Prędko! Jeśli mam witać Wielkiego Księcia nie mogę wyglądać na wystraszoną. Jestem Andegawenką. Córką króla. Nie mogę się go bać. — Ostatnie dodała ciszej, bardziej do siebie niż zakłopotanej dwórki.

To on powinien się bać mnie, pomyślała dziarsko, ale wizje i niespokojne myśli wciąż jej nie opuszczały, choć z całych sił się starała, by nie okazywać na zewnątrz rozdygotania towarzyszącego jej od kilku dni. Raz jej się nawet śniło, że została połknięta przez wielkiego węża...

Erzsebet, chcąc choć na chwilę odciągnąć królewską córkę od, bądź co bądź, nieuchronnego spotkania z przyszłym mężem, postanowiła przekierować jej myśli na bardziej niewieście tory, by w ten sposób poczuła się lepiej, a może nawet odrobinę cieszyć zaczęła z rychłego zamążpójścia... Oczywiście zostawiła dla siebie własne obawy, gdyż samej na myśl o dzikim Litwinie, wyglądającym jak niedźwiedź, zaczęła się lękać bardziej niż diabła ubranego w sutannę.

Kniahini, Poganin & Książęcy Brat. KSIĘGA 1 i 2 (PRZED KOREKTĄ:ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz