Jadwiga
Zamek w Wilnie. Majowy wieczór Roku Pańskiego 1389.
Wysunąwszy nogę spod pierzyny, księżna mocniej przystawiła ucho do piersi swego męża, by nasłuchiwać równych uderzeń serca, które jej przyrzekł ofiarować, móc bardziej poczuć ciepło, które od niego biło. Wciąż nie dawała wiary, iż Pan im pobłogosławił i od teraz są na zawsze ze sobą związani nierozerwalną nicą, która ich ze sobą połączyła jak żebro adamowe. Od dziś stali się jednym ciałem i jedną duszą, na wpół podzieloną, gdzie jedno bez drugiego żyć nie może. I nic już prócz śmierci nie mogło ich rozdzielić. Ani wygonić z ich raju.
— Dziękuję ci.
— Za co? — spytał zdumiony.
Książę małżonek poruszył się nieznacznie, by lepiej się Jadwidze przyjrzeć, a że jej twarz ledwie co oświetlał blask świecy wolałby pewnie spojrzeć w jej oczy. Księżnej za to podobał się półmrok komnaty, w którym łatwiej było pewne rzeczy rzec bez wstydu.
— Za wszystko — szepnęła i jej głos się łamał jak gałęzie, ale był tak pełen radości, że mogłaby góry przenosić. — Czuję się taka szczęśliwa...
— Ze mną?
Jadwiga uniosła głowę i ujrzała ciekawskie, nieco podejrzliwe spojrzenie litewskiego pana, ale kącik jego ust unosił się w przebiegłym uśmiechu, jakby sam sobie na pytanie już odpowiedział. Andegawenka podniosła się, wspierając na ręce, która wciąż spoczywała na jego nieodzianym torsie.
— Ty jesteś moim szczęściem — odparła czule, by książę nie miał wątpliwości kogo miłowała. — Nie sądziłam, że jest mi to pisane, gdy do ciebie jechałam... — dodała z nutą nostalgii w głosie, kładąc głowę na mężowskim ramieniu.
Wróciła wspomnieniami do tamtej długiej zimy, w której każda mijana chatyna, każde drzewo przybliżało ją do jej przyszłego męża, człeka, którego wcześniej nie chciała, nie kochała, a może i w rozpaczy nienawidziła. Jej koleba przypominała złotą klatkę, w której ją uwięziono, a ona egzotycznego ptaka, zakupionego ku uciesze możnych tego świata, by następnie ją wywieźć w głąb dalekiego, dzikiego kraju władanego przez okrutnego pogańskiego władcę, który ją sobie kupił jak kobyłę na targu.
— Co myślałaś... o mnie? Że jem piękne królewny co noc?
Głośny śmiech Jadwigi przez moment rozjaśnił ciemności, ale nie zabrał od niej smutku, który gdzieś z niej uchodził, choć powinna teraz Bogu dziękować i cieszyć się ulotnymi chwilami beztroski.
— Nie — rzekła ze śmiechem, ale prędko spoważniała i jej oczy skupiły się już tylko na księciu. — Nie wiedziałam, czy zdołam kogoś na nowo pokochać.
Jogaila spuścił wzrok pod ciężarem jej łagodnego spojrzenia lub słów, nie potrafiła zgadnąć i ogarnął ją spory lęk, że znów nieumyślnie uczyniła coś przeciw niemu.
CZYTASZ
Kniahini, Poganin & Książęcy Brat. KSIĘGA 1 i 2 (PRZED KOREKTĄ:ZAWIESZONE)
Fiksi SejarahJadwiga Andegaweńska, najmłodsza córka króla Ludwika Węgierskiego i królowej Elżbiety Bośniaczki po śmierci ojca, na mocy układu pokojowego między chrześcijańskimi Węgrami a pogańską Litwą zostanie wydana za mąż za Wielkiego Księcia Litewskiego - Jo...