Dzień dobry. Tak jakby jeszcze żyję. Dzięki kwarantannie udało mi się w końcu coś naskrobać i tym razem czuję, że wena powoli wraca. Rozdział dość krótki, choć traktuję go bardziej jako coś na rozgrzewkę po takiej przerwie. Enjoy xd
PS. Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze czasem zagląda xd
***************
Coś stanowczo było nie tak.
Eren zbyt mocno odkręcił kran i bez zastanowienia zanurzył twarz w strumieniu lodowatej wody. Jej chłód ukoił rozgrzane ciało tylko na chwilę - przejmujące gorąco powróciło ze zdwojoną siłą już po kilku sekundach. Powoli przestawał pojmować, co dokładnie się z nim działo.
Odkąd tylko przetarł oczy tuż po przebudzeniu, czuł się wyśmienicie. Ciągłe zmęczenie, prześladujące go od dobrych kilku tygodni odeszło nagle w niepamięć. Każdy jego zmysł wyostrzył się do granic możliwości - wydawało mu się, że słyszy odgłosy delikatnych kroków ludzi spacerujących po plaży, a gdy przypadkiem spojrzał w lustro, z łatwością dostrzegł nawet najdrobniejsze detale własnej twarzy, na które zwykle nie zwracał uwagi. Wszystko byłoby w jak najlepszym porządku, gdyby nie przeraźliwe gorąco, trawiące właśnie jego ciało.
Wydawało mu się, że płonie. Gdy wyłonił twarz spod zimnej wody, po raz kolejny tego dnia przyjrzał się swojemu odbiciu. Zielone, rozbiegane tęczówki, zaróżowione policzki i lekko przyspieszony oddech - nie mógł ukryć tego przed Levi'em i tym razem nie miał zamiaru. Dlaczego jednak czuł się tak zrelaksowany i w pełni sił, skoro jak na dłoni widać, że coś było stanowczo nie tak?
Starając się wyprzeć z głowy wszystkie zmartwienia, osuszył twarz ręcznikiem i zarzucił na siebie czystą koszulkę, po czym zwinnie wyślizgnął z łazienki. Nie zdążył przekroczyć progu kuchni, gdy dobiegł go przepełniony emocjami głos Marco. Siedział on przy nietkniętym jeszcze śniadaniu, rozmawiając z przejęciem przez telefon z Jeanem, podczas gdy oparty o blat stołu Levi w milczeniu wyglądał przez okno. Na widok Erena, Ackerman gestem dłoni zakomunikował mu, by podążył za nim, po czym spokojnym krokiem wyszedł z domu.
Poranek okazał się chłodny, jak na realia Liberio. Niebo spowijały ciemniejsze niż zwykle chmury, od czasu przepuszczające tylko nieco słońca. Pary zakochanych w kąpielowych strojach spacerujące zwykle wzdłuż plaży, snuły się brzegiem otulone swetrami. Eren musiał przyznać, że był to dość ponury widok, biorąc pod uwagę, jak miejsce to na co dzień tętniło życiem w cieple i blasku letniego poranka.
- Pomyślałem, że zrobimy sobie ostatni spacer - Levi odezwał się po kilku sekundach, rozglądając po opustoszałej plaży. - Żeby Marco miał chwilę dla siebie.
Eren skinął lekko głową, starając się odwrócić wzrok od fal uderzających o brzeg. Każda wzburzona drobinka tonąca w piasku, rozpraszała go i przyciągała uwagę. Słowa Ackermana jednocześnie docierały do niego, lecz podobnie jak owe fale, rozbijały się gdzieś i umykały niepostrzeżenie.
CZYTASZ
Heavy Dirty Soul II | Ereri
FanfictionPo kilku miesiącach poszukiwań Marco, Hanji natrafia na nowy ślad, prowadzący w miejsce z dala od znanego im dobrze Paradis. Starzy znajomi, lecz i dawne problemy, to coś, z czym każdy z nich będzie musiał zmierzyć się na nowo. Sequel do Heavy Dirt...