~6~

1.2K 147 58
                                    

– A już o godzinie dwudziestej zapraszamy na nowy program! – ryknął telewizor, a Kuroo mimowolnie podskoczył. Prychnął z wściekłością i walnął ręką w blat stołu. Pokryte nim kartki stłumiły uderzenie, lecz i tak boleśnie odczuł kryjące się pod nimi deski. Odłożył ołówek i krytycznie przypatrzył się zniszczonemu przekreśloną krechą projektowi.

– Ścisz to cholerstwo! – warknął do Bokuto, lecz przyjaciel nie zareagował. Niechętnie wstał od stołu i podszedł do kanapy, gdzie otoczony notatkami spoczywał Koutarou. Ściągnął mu słuchawki z uszu.

– Oddawaj!

– To wyłącz telewizor. I tak nic nie oglądasz.

– Lubię, gdy coś leci w tle.

Kuroo prychnął i rzucił słuchawkami z chłopaka. Następnie chwycił za pilota i z wściekłością wdusił guzik. Ekran zgasł w połowie zdania wypowiadanego przez prezentera. Tetsurou zmierzył przyjaciela nieprzychylnym wzrokiem.

– Ty nie miałeś się przypadkiem uczyć?

Szarowłosy spojrzał z obrzydzeniem na walające się po podłodze notatki.

– Nie mogę już na to patrzyć. Ten kurs mnie zabije, zobaczysz.

Kuroo w zamyśleniu pokiwał głową. Opadł na stojący nieopodal fotel, a nogi położył na stole. Odchylił głowę i zapatrzył się w sufit. Cała irytacja uleciała z jego postawy, pozostawiając tylko nerwowe oczekiwanie.

– Na szczęście już dobiega końca. Teraz tylko ten test czy coś innego na zakończenie – kontynuował niezrażony Koutarou – Słuchasz mnie w ogóle?

Tetsurou zmierzył go nieprzytomnym spojrzeniem.

– Co mówiłeś?

– Dziś nie kontaktujesz częściej niż zwykle.

Kuroo w odpowiedzi wzruszył ramionami.

– Nie wydaję mi się.

– Swojemu ziomowi nie powiesz co cię gryzie?

– Gdyby coś było na rzeczy, byłbyś pierwszym, który by się o tym dowiedział – odparł, by udobruchać przyjaciela. Istniało wiele powodów, przez które wolał się nie zwierzać Bokuto ze swoich trosk. Ufał w szczere intencje chłopaka, ale w wyniku jego naiwności czy roztargnienia jego zmartwienie mogłoby dotrzeć w niekontrolowane przez Kuroo rejony. Zresztą, chłopak i tak raczej nie mógł mu zbytnio pomóc. Raczej przeszkadzałby we wcieleniu planu tatuażysty w życie. Znał go jednak i był pewien, że nie odpuści tak łatwo. Musiał istnieć sposób, by jednocześnie się go pozbyć i udobruchać... Pewna idea przyszła mu do głowy, a usta rozciągnęły się w ukontentowanym uśmiechu.

– Co? – zapytał zbity z tropu Bokuto.

– Hę?

– Czemu się uśmiechasz?

– A, nic. Przypomniało mi się coś. A co do tego, co mnie gryzie...

– Wiedziałem, że coś jest na rzeczy! 

– Mhm. Chodzi o Oikawę.

– O Oikawę? – Bokuto obdarzył przyjaciela nierozumiejącym spojrzeniem.

– Wiesz, o tę całą sprawę sprzed kilku miesięcy. Ona chyba wciąż go dręczy.

Koutarou naraz spoważniał, a jego spojrzenie wzbogaciło się o odcienie niepokoju.

– Myślisz, że możemy cokolwiek zrobić? Próbowaliśmy z nim gadać i nic z tego nie było.

– Czas na poważniejsze środki.

Tusz i kawa [Iwaoi]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz