– A już o godzinie dwudziestej zapraszamy na nowy program! – ryknął telewizor, a Kuroo mimowolnie podskoczył. Prychnął z wściekłością i walnął ręką w blat stołu. Pokryte nim kartki stłumiły uderzenie, lecz i tak boleśnie odczuł kryjące się pod nimi deski. Odłożył ołówek i krytycznie przypatrzył się zniszczonemu przekreśloną krechą projektowi.
– Ścisz to cholerstwo! – warknął do Bokuto, lecz przyjaciel nie zareagował. Niechętnie wstał od stołu i podszedł do kanapy, gdzie otoczony notatkami spoczywał Koutarou. Ściągnął mu słuchawki z uszu.
– Oddawaj!
– To wyłącz telewizor. I tak nic nie oglądasz.
– Lubię, gdy coś leci w tle.
Kuroo prychnął i rzucił słuchawkami z chłopaka. Następnie chwycił za pilota i z wściekłością wdusił guzik. Ekran zgasł w połowie zdania wypowiadanego przez prezentera. Tetsurou zmierzył przyjaciela nieprzychylnym wzrokiem.
– Ty nie miałeś się przypadkiem uczyć?
Szarowłosy spojrzał z obrzydzeniem na walające się po podłodze notatki.
– Nie mogę już na to patrzyć. Ten kurs mnie zabije, zobaczysz.
Kuroo w zamyśleniu pokiwał głową. Opadł na stojący nieopodal fotel, a nogi położył na stole. Odchylił głowę i zapatrzył się w sufit. Cała irytacja uleciała z jego postawy, pozostawiając tylko nerwowe oczekiwanie.
– Na szczęście już dobiega końca. Teraz tylko ten test czy coś innego na zakończenie – kontynuował niezrażony Koutarou – Słuchasz mnie w ogóle?
Tetsurou zmierzył go nieprzytomnym spojrzeniem.
– Co mówiłeś?
– Dziś nie kontaktujesz częściej niż zwykle.
Kuroo w odpowiedzi wzruszył ramionami.
– Nie wydaję mi się.
– Swojemu ziomowi nie powiesz co cię gryzie?
– Gdyby coś było na rzeczy, byłbyś pierwszym, który by się o tym dowiedział – odparł, by udobruchać przyjaciela. Istniało wiele powodów, przez które wolał się nie zwierzać Bokuto ze swoich trosk. Ufał w szczere intencje chłopaka, ale w wyniku jego naiwności czy roztargnienia jego zmartwienie mogłoby dotrzeć w niekontrolowane przez Kuroo rejony. Zresztą, chłopak i tak raczej nie mógł mu zbytnio pomóc. Raczej przeszkadzałby we wcieleniu planu tatuażysty w życie. Znał go jednak i był pewien, że nie odpuści tak łatwo. Musiał istnieć sposób, by jednocześnie się go pozbyć i udobruchać... Pewna idea przyszła mu do głowy, a usta rozciągnęły się w ukontentowanym uśmiechu.
– Co? – zapytał zbity z tropu Bokuto.
– Hę?
– Czemu się uśmiechasz?
– A, nic. Przypomniało mi się coś. A co do tego, co mnie gryzie...
– Wiedziałem, że coś jest na rzeczy!
– Mhm. Chodzi o Oikawę.
– O Oikawę? – Bokuto obdarzył przyjaciela nierozumiejącym spojrzeniem.
– Wiesz, o tę całą sprawę sprzed kilku miesięcy. Ona chyba wciąż go dręczy.
Koutarou naraz spoważniał, a jego spojrzenie wzbogaciło się o odcienie niepokoju.
– Myślisz, że możemy cokolwiek zrobić? Próbowaliśmy z nim gadać i nic z tego nie było.
– Czas na poważniejsze środki.
CZYTASZ
Tusz i kawa [Iwaoi]
FanfictionOikawa chciał tylko tatuaż. Iwazumi pragnął jedynie spokoju. Obaj musieli wiele zapłacić za swoje życzenia. To jeden wielki angst z lekkimi przebłyskami fluffu, nie liczcie na nic innego. Można czytać bez znajomości anime. Praca bierze udział w ko...