Świadomość, że właśnie zaczęła się ich ostatnia sesja, nieco przytłaczała Iwaizumiego. Zostało jedynie kilka godzin na skończenie tatuażu i domknięcie sprawy z zakładem. Do wczorajszego wieczora w dłoniach miał więcej pytań niż odpowiedzi, a w głowie powiększającą się pustkę. Czuł się zbyt słaby, by pomóc Tooru. Jednocześnie nie potrafił odpuścić. Zbyt wiele serca włożył w ten projekt, by wraz z nim porzucić chłopaka. To po prostu nie leżało w naturze Hajime.
Telefon od Kuroo zmienił właściwie wszystko, obrócił sytuację o sto osiemdziesiąt stopni. Natarczywy dzwonek obudził go wczesnym rankiem, lecz tak naprawdę tatuażystę otrzeźwiła dopiero usłyszana historia. Wciąż nie mieli wszystkich szczegółów, a niewiadome wciąż piętrzyły się wokół ich myśli, jednak znali już przynajmniej trzon całej przyczyny. Wreszcie poznali jakiś konkret, który wskażae właściwy sposób pomocy. Całe to śledztwo stanowiło wyłącznie pierwszy krok do dalszych działań. Trzeba był przecież jeszcze jakoś wesprzeć chłopaka, uświadomić go, że nie tkwi w tym wszystkim sam. Trzeba było podnieść go z dna i wyciągnąć na powierzchnię.
Iwaizumiego dręczyło przeczucie, że niewiele zdoła zrobić, gdyż na tym dnie spoczywa tuż obok Tooru.
Odepchnął od siebie te myśl i zastąpił inną, niosącą dużo bardziej pozytywny ładunek. Zazwyczaj wystarczyła jedna rozmowa, by choć odrobinę wesprzeć daną osobę i nakłonić ją do współpracy. Cała sztuka polegała na odpowiednim przeprowadzeniu takiej konwersacji. To było obecnie ich największe zmartwienie i cel, który tatuażysta postawił przed sobą.
Kilkoma precyzyjnymi ruchami zakończył wreszcie ostatnią gałązkę cierni i tym samy całokształt tatuażu. Skłębione przemyślenia dotyczące zakładu zastąpił podziw dla własnej sprawności. Tatuaż wywierał niezwykłe wrażenie. Pełen delikatności, a jednocześnie zarysowany wyraźnymi liniami, pełen lekkości, a jednocześnie niosący ze sobą niebywały ciężar. Połączona koncepcja Oikawy i inwencja Iwaizumiego mieszała w sobie także ich odczucia i interpretacje. Tatuażysta podał lustro Tooru. Po iskierkach zachwytu w jego oczach i półotwartych ustach poznał, że jemu też się podoba.
Hajime wykonał jeszcze zdjęcie, które miało trafić na stronę studia, a następnie zabrał się do zabezpieczania swojego dzieła.
– Czyli dzisiaj bez pytań, co? Wolisz stracić swoją szansę? – rzucił lekko Oikawa.
Iwaizumi przełknął głośno ślinę i zabrał się do sprzątania stanowiska.
– Iwaizumi? – przenikliwy wzrok brunatnych tęczówek wbił się w twarz Hajime. Tatuator nigdy nie sądził, że chłopak może mież aż tak przeszywające spojrzenie. Oikawa do tej pory zawsze patrzył na świat z charakterystyczną mieszaniną radości i pogardy, spod których wyzierał dobrze znany ból. Wzdrygnął się pod ciężarem jego wzroku, lecz sam nie skierował spojrzenia na szatyna.
– Ja... ja już wiem, co się stało.
Badawczy wzrok zastąpiło czytse niedowierzanie.
– Słucham?
– Wiem o wypadku nad basenem. O Kageyamie – z każdym słowem z jego głosu znikała niepewność.
Mierzyli się spojrzeniami, niezdolni do wybrania choćby jednego słowa z chaosu ich umysłów.
– Czyli... z randki nici – roześmiał się sucho Tooru, odwracając wzrok. – Wiesz już wystarczająco dużo.
– Pamiętasz co mówiłem kilka sesji temu? Chcę ci pomóc. Nie zostawię cię.
– Dla nas obojga będzie lepiej jak odpuścisz. Czemu chcesz się w to mieszać? Nawet się dobrze nie znamy. Nic między nami nie ma.
– Dobrze wiesz, że to nieprawda.
CZYTASZ
Tusz i kawa [Iwaoi]
FanfictionOikawa chciał tylko tatuaż. Iwazumi pragnął jedynie spokoju. Obaj musieli wiele zapłacić za swoje życzenia. To jeden wielki angst z lekkimi przebłyskami fluffu, nie liczcie na nic innego. Można czytać bez znajomości anime. Praca bierze udział w ko...