~12~

956 129 28
                                    

Nocny chłód wślizgiwał się do sypialni Iwaizumiego przez uchylone okno, lecz brunet nie zwracał na niego uwagi. Oprócz zimna pokój wypełniało też skrobanie ołówka po papierze i przygrywająca cicho muzyka. Hajime zajmował krzesło przy biurku, trwając w dziwnej, wygiętej pozycji. Wiedział, że za jakiś czas przypłaci ją bólem pleców, jednak obecnie poprawna postawa nie należała do jego priorytetów.

Pomysły wreszcie nieśmiało zapukały do jego umysłu, a on przyjął z serdecznością każdy z nich, skrupulatnie rozrysowując je na kartce. Nie czuł się na siłach, by narysować każdy z nich, w każdym razie jeszcze nie, ale już sam niespodziewany napływ kreatywności niezmiernie go ucieszył i zaćmił dotychczasowe, nieprzyjemne myśli.

Odłożył ołówek i rozmasował obolały nadgarstek. Zmierzył swoje szkice zadowolonym spojrzeniem. Czuł napływającą falami ulgę i satysfakcję, że udało mu się przełamać pasmo posuchy. Miał wrażenie, jakby ktoś zdjął mu z serca ciężar i jednocześnie oczyścił myśli. Po raz pierwszy od dawna wypełniał go spokój. Nawet wydarzenia sprzed kilku dni nie wydały mu się tak frustrujące. To prawda, mógł to rozegrać zupełnie inaczej i nie spłoszyć Tooru, jednak działał pod wpływem emocji i wierzył, że chłopak nie wziął jego słów na poważnie. Choć po matowym tonie, jakiego używał, umawiając się na kolejną sesję, wcale nie zdawało mu się to takie oczywiste. Próbował się wtedy wytłumaczyć, wyjaśnić swoje postępowanie, jednak wiedział, że Oikawa oczekuje przeprosin i zamiecenia sprawy pod dywan, a na to chłopak nie mógł się zdobyć. Pozostawało jedynie czekać na ich kolejne spotkanie. W tym momencie, gdy siedział rozparty na krześle, ze szklanką zimnego napoju w ręce, nie wydawało mu się to takie przerażające. Nabrał dystansu do całej sprawy i po raz pierwszy od dawna pozwolił się ponieść nurtem losu.

Muzyka nagle przycichła, a na wyświetlaczu telefonu pojawiło się znajome nazwisko. Iwaizumi podniósł telefon i niechętnie wpatrzył się w wyświetlane na ekranie litery. Po chwili odebrał, wiedziony powinnością przeproszenia ojca za swoje słowa w samochodzie. Poniosło go wtedy. Nabuzowany żalem i bólem, swoim podniesionym głosem zagłuszył wątpliwości, jakie wzbudzał w nim mężczyzna. Samo wspomnienie siebie biegnącego w deszczu budziło w brunecie zwykły wstyd. Był już zbyt dojrzały, by urządzać sceny jak nastolatek, zbyt dorosły, by pozwalać ponosić się emocjom.

– Halo?

– Hajmie? – z głosu ojca zniknęła zwyczajowa szorstkość. Słowa, zazwyczaj wypowiadane beznamiętnym tonem, teraz wręcz drżały od nadmiaru emocji. Właściwie chłopak nigdy nie słyszał aż tak poruszonego taty. Niepokój wypełnij jego żołądek i stworzył w gardle gulę, którą z trudem przełknął, by się odezwać.

– Tato? Co się dzieje?

– Twoja mama... – zdanie przerwał ciężki oddech. – Twoja mama właśnie zmarła.

W pierwszej chwili pomyślał, że ojciec robi sobie z niego żarty, że to wszystko jedynie mało wybredny dowcip. Mężczyzna zaraz się roześmieje i zacznie drwić z niego, że nabrał się na taką bzdurę. Jednak Iwaizumi znał swojego tatę na tyle dobrze, by wiedzieć, że on nigdy nie żartowałby z takich rzeczy.

Rozpacz uderzyła w niego falą na tyle gwałtowną, że aż zamrugał kilkakrotnie. Oddech stał się drżący, a oczy rozszerzyły się w niemym przerażeniu.

– Hajime? – w głosie ojca błysnęła troska, lecz chłopak jej nie usłyszał. Nie dotarły do niego żadne słowa. Mózg otoczył się bańką bezpieczeństwa, odizolowując panujący w nim chaos. Usta stały się zbyt suche, by cokolwiek wypowiedzieć. Cały pokój nagle wydał mu się zupełnie nierealny, a emocje wewnątrz nieczytelne. Rozłączył się i wbił wzrok w uchylone okno. Próbując pojąć otrzymany komunikat, wsłuchał się we własne panicznie bijące serce.

Tusz i kawa [Iwaoi]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz