~13~

955 126 32
                                    

Oikawa nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo brakowało mu Hajime, póki nie dojrzał w oddali jego błyszczącej w słońcu czupryny. Brunet od jakiegoś czasu porzucił zwyczaj porannego odwiedzania kawiarnia, a wraz z tym Tooru stracił szansę, by móc go każdego dnia przywitać. Ewentualnie rzucić wrogie spojrzenie, gdy sympatię w stosunku do chłopaka przyćmiewała wściekłość.

Na wspomnienie ich ostatniego spotkania po plecach szatyna wciąż przebiegał nieprzyjemny dreszcz, a w jego wnętrzu tliła się uraza. Był jednak gotów zignorować te odczucia, byle tylko znów spojrzeć w brązowe oczy szatyna, obiecujące mu bezpieczeństwo. Nie podszedł jednak do Iwaizumiego. Wpół kroku zatrzymało go własne tchórzostwo, szepczące wątpliwości do ucha. Czy Hajime w ogóle chciałby z nim porozmawiać? Gdy umawiali się na następny termin, Oikawa wręcz fizycznie czuł wybrzmiewający w głosie tatuatora dystans. Czy wypowiedziane podczas ostatniej sesji słowa wciąż pozostały aktualne? Zagryzł wargi i odwrócił wzrok od majaczących w oddali włosów Iwaizumiego. Nie, nie podejdzie. Nigdy nie potrafił, zrobić pierwszego kroku, wyciągnąć ręki w ramach pogodzenia się. Nic nie wskazywało na to, by się miało to kiedykolwiek zmienić.

Ze względu na swoje rozkojarzenie prawie zapomniał o swoim celu. Gwałtownie poderwał głowę i rozejrzał się wokoło. Na szczęście pogrążony w zagubieniu nie minął drzwi kwiaciarni. Podbiegł kilka kroków i wpadł do środka. Sprzedawca zmierzył go zdezorientowanym spojrzeniem.

– Mogę w czymś pomóc? – odezwał się wreszcie Yamaguchi. W dalszym ciągu rozkojarzony Oikawa jedynie machnął mu ręką na powitanie, co jeszcze bardziej zbiło Tadashiego z tropu. Zazwyczaj po tego typu przywitaniu otrzymywał od starszego znajomego wykład na temat ich znajomości i tego, że chłopak nie powinien się przy Tooru tak sztywno zachowywać. Mimo że znali się już od ponad roku, Yamaguchi wciąż nie potrafił pozbyć się pewnego rodzaju dystansu.

Teraz jednak szatyn jedynie mierzył wszechobecne bukiety nieprzytomnym wzrokiem, mamrocząc coś pod nosem. Wiedziony pierwszym, nieprzemyślanym pomysłem przybył tu, aby zakupić kwiaty dla Iwaizumiego i wręczyć je przy ich najbliższym spotkaniu w ramach przeprosin. Jednak po swojej reakcji na widok bruneta Tooru stracił entuzjazm co do tej koncepcji. Jeszcze by dodatkowo obraził Iwaizumiego przy wręczeniu bukietu, by nie stracić twarzy.

– Halo, ziemia do Oikawy. Pomóc ci jakoś? – powtórzył Tadashi.

Szatyn już miał odmówić i jak najszybciej opuścić przybytek, ale pojedyncza myśl nawiedziła rozdygotany umysł, kierując jego uwagę na zupełnie inny fakt. Dojrzał Iwaizumiego, gdy ten opuszczał jakiś budynek. Biorąc pod uwagę odległość, w jakiejś się znajdował, mogła to być wyłącznie kwiaciarnia. Ta sama, w której akatualnie stał.

Nie wiedział, co na niego tak źle wpływa, że zauważył to dopiero teraz – nieobecność Hajime czy sama osoba Iwaizumiego, zadomowiona w jego myślach. Niezależnie od przyczyny, musiał zgłupieć kompletnie.

– Właściwie... – zaczął powoli, próbując sformułować odpowiednie pytanie. – Czy obsługiwałeś pewnego faceta? Średni wzrost, umięśniony, czarne włosy, ręce pokryte tatuażami.

Yamaguchi obdarzył go podejrzliwym spojrzeniem. Brwi zmarszczyły się, ukrywając kilka piegów.

– Po co ci ta wiedza?

– A tak, po prostu – Oikawa wykonał rękami nieokreślony gest.

– Gdy ostatnio pytałeś mnie o coś takiego, jakiś chłopak ci się spodobał. Okazało się, że to syn właścicielki, a ja prawie wyleciałem za rozpowszechnianie danych klienta. Więc jakiś powód byłby mile widziany.

– To mój znajomy.

– I? Coś więcej?

– Geez, kiedy stałeś się taki sceptyczny? Gdzie się podziała ta urocza, nieskażone wszelakim złem istotka? To dosyć skomplikowane.

Tusz i kawa [Iwaoi]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz