~8~

1K 147 97
                                    

Na twarzy poplamionej światłem latarni błądził figlarny uśmiech, a w oczach błyskały żywe ogniki. Energia wręcz rozpierała Bokuto, oczyszczając go z niepotrzebnych zmartwień. Świat zdawał się kłaść u jego stóp. Czuł się lżejszy niż kiedykolwiek, więc płynął przez wieczorne powietrze, tańcząc w cieniu betonowych pałaców. Wypełniało go czyste, nieskażone niczym szczęście i naiwna nadzieja, którą wszyscy starali się z niego wyplenić.

– Widzę, że czeka na ciebie jakaś pannica – zagadnął przechodzący obok staruszek. Uwaga, choć żartobliwa, wyjątkowo ubodła chłopaka. Wykradła z jego postawy energiczność i przywołał bolączki codzienności. Nie dał jednak po sobie tego poznać, by uniknąć licznych, zawiłych tłumaczeń. Oddalił się szybkim krokiem, wzrok, który wcześniej sięgał nieba, wbijając w płyty chodnikowe.

Zachowaj czas na ważniejsze rzeczy niż związek – szepnął cichy głos w jego głowie.

Czemu jesteś tak niewdzięczny? Przecież wiesz, że on chce dla ciebie dobrze – dodał drugi, topiąc wcześniejszą radość w pretensjach.

Na złość wszystkim głosom zgrzytnął głośno zębami i z całej siły pchnął drzwi od kawiarni. Tym razem również panował w niej tłum, lecz obecnie czuł się zadowolony we wszechobecnym harmidrze. Szmer rozmów pozwolił mu odetchnąć od własnych przemyśleń. Pomachał obsługującemu klientów Oikawie i skierował wzrok ku kasie.

Nie wiedział, co wywarło na nim większe wrażenie – twarz Akaashiego, wygładzona przez ciepłe światło, jego blade wargi ułożone w ledwo zauważalnym uśmiechu czy radosne spojrzenie zielonkawych oczu, którym obdarzył dalej stojącego w drzwiach Koutarou. Szarowłosy przełknął głośno ślinę i odwzajemnił uśmiech, po czym podszedł do kasy obsługiwanej przez Kejiego.

– Poproszę...

– Jesteś tym chłopakiem od przerwy? Bokuto prawda? – spytał jednocześnie Akaashi. Gdy zrozumiał, że przerwał klientowi, natychmiast się stropił. – Wybacz, dokończ, co mówiłeś.

– Nie, to nic ważnego. Skąd znasz moje nazwisko?

– Pytałem o ciebie Oikawę.

Pytał.

O.

Niego.

Serce Bokuto najpierw się zatrzymało, by następnie wykonać podwójny przewrót w jego klatce piersiowej. Odchrząknął głośno i odparł, starając się nadać swojemu tonowi jak najbardziej neutralny wydźwięk.

– A pytałeś, bo...

– Jakoś tak – blade policzki pokrył dorodny rumieniec.

Przez  plecy Bokuto przebiegł dreszcz ekscytacji, lecz chłopak stłumił w sobie podekscytowanie. Zdążył już dawno zrozumieć, że jego entuzjazm często odstrasza ludzi, zwłaszcza tych mniej kontaktowych. Powściągnął buzujące w nim emocje i neutralnym tonem złożył zamówienie. Przez oblicze Akaashiego przebiegł cień rozczarowania, na którego widok Bokuto coś zakuło w klatce piersiowej.

Usiadł przy tym samym stoliku, który zajmował przy swojej wcześniejszej wizycie. Starał się skupić na choć jednym z wyznaczonych przez siebie zadań, lecz jego myśli ciągle wracały do podkreślonej przez rozproszone światło twarzy Akaashiego. Wyjął notatki i natychmiast położył je na blacie, nie poświęcając nauce ani chwili. Obserwował Oikawę, ale zapytany nie potrafiłby odpowiedzieć, co ten akurat robi. Czuł się otumaniony zapachem lekkich perfum czarnowłosego, upojony jego głosem, oczarowany spojrzeniem. Jeśli wcześniej miał problemy z koncentracją, to teraz faktycznie mógł się skupić – nie na tym jednak, na czym powinien. Nie potrafił wyrzucić z głowy łagodnego uśmiechu baristy i zawartej w nim niewinności. Nawet gdy ten podszedł do niego, stawiając zamówiony napój, Bokuto wpatrywał się w niego w niemym zachwycie, starając się zapamiętać każdy, najdrobniejszy nawet szczegół. Błękitne plamki na jego tęczówkach, niesforne kosmyki opadające na czoło, kształtny nos... To wszystko wirowało w umyśle Koutarou, doprowadzając go do stanu euforii.

Tusz i kawa [Iwaoi]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz