Mistrz słowa

291 20 3
                                    

Takashi spał tej nocy na dywanie. Lurien nie przemógł się, nie odezwał ani słowem. Chłopak obiecał sobie, że nadejdzie szybki i brutalny odwet. Kto powiedział, że to starszy ma przewagę? Ma siłę, ludzi i prawdopodobnie broń, ale to on w tym duecie ma temperament, który zamierzał wykorzystać. Jego charakterek w połączeniu z ciętym językiem, tego dnia miał się stać dla biznesmena utrapieniem.

Gdy Lurien wszedł do kuchni, zauważył białowłosego na dywanie, pochylającego się nad miską. Jadł z niej, nie używając rąk, którymi podpierał ciało.

- Chłopcze... na pewno nie siądziesz do stołu? Przygotuję naleśniki...

Kucharz patrzył na drobne ciało z współczuciem. Chłopak podniósł głowę, ocierając usta wierzchem dłoni.

- Dziękuję, nie trzeba. Mleko wystarczy.

Fundując mu uroczy uśmiech, wrócił do chlipania językiem mleka.

- Ale dziecko... w twoim wieku powinno się dbać o dietę, jeszcze rośniesz...

- Nie powinno się przekarmiać zwierząt. Robią się wtedy ospałe i leniwe, a to raczej nie spodobałoby się panu. Według statystyk, trzy miski mleka lub karmy dziennie są odpowiednią porcją dla pupili domowych.

W tym momencie do pomieszczenia wszedł Lurien. Wzrokiem odprawił kucharza, patrząc beznamiętnie na chłopca. Jednak w głowie huczało mu tysiące myśli.

- Co ty odwalasz?

Nastolatek uniósł głowę, patrzą hardo na starszego.

- Bawię się w twoją chorą grę, o panie.

Z braku lepszych pomysłów, podszedł i strzelił nastolatkowi z liścia. Powtórzył to trzy razy, zakańczając kopnięciem w brzuch. Taki kaszlnął, patrząc z mordem w oczach na dochodzącego do siebie mężczyznę. Starszy z przerażeniem błądził wzrokiem między  swoimi dłońmi a lekko skulonym białowłosym. Nie wiedział, dlaczego to zrobił, ani co jest gorsze: fakt, że zrobił krzywdę swojej perle, czy też to, że żałuje. Już teraz, patrząc na tą śliczną, wygiętą z bólu i jawnej nienawiści buźkę, miał wyrzuty sumienia.

- Podoba ci się to? Chcesz, żebym błagał o litość?

Przesączony zarówno seksapilem i czystym jadem głos rozniósł się po pomieszczeniu.

- A może tylko to cię podnieca? Hm? Chciałbyś mnie pieprzyć, trzymając za smycz i bijąc pejczem?

Lurien patrzył na niego, nie kryjąc już hańbiącego bólu.

- Zamknij się!

- Bo co?! Znowu mnie uderzysz? A może przywiążesz do ściany łańcuchem, jak kundla?

Wściekły, a jednocześnie zraniony mężczyzna opuścił pomieszczenie, pozwalając łzą swobodnie spływać po zaróżowionych policzkach. Nie miał pojęcia, dlaczego tak reaguje, jednak skoro tego właśnie domagał się jego organizm, nie zamierzał się wzbraniać.

Nastolatek w myślach przyznał sobie punkt. 1:0. Ta runda była jego.


Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Jesteś moim lekiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz