The end of story

298 17 0
                                    

Lurien pojechał do pracy.

Cały dzień, spędzony przy papierkowej robocie, zastanawiał się nad tym, co ma teraz zrobić. Nie może rzucić wszystkiego, żeby siedzieć z nafochanym nastolatkiem.

Z drugiej strony, zmienił się. Nie potrafił już wykorzystać swojej zimnej, bezuczuciowej natury. Dzieciak był wyjątkowy. Szczególnie przed tym nieszczęsnym wyjazdem. Jego aparycja nie była już w tak wysokich notach, a biznesmen z frustracją na samego siebie musiał przyznać, że to wiele zmienia.

Takashi wciąż był jego perełką, fakt, jednak już nie tak olśniewającą. Teraz ta perła była porysowana i podniszczona, a on wiedział, że nie da się jej wyszlifować.

Nastolatek siedział spokojnie na łóżku. Umył się, uczesał włosy, spiłował paznokcie. Kucharz bezskutecznie wołał go na posiłki. Było mu źle. Nie chciał jeść, nie chciał spać, nie chciał nic. Chciał odpocząć. Od życia. Od przygód. Od tego wszystkiego, czym się otacza.

Spojrzał w lustro. Usta wykrzywił okropny grymas. Nie podobało mu się to, co widział. Wiedział, że już nigdy nie będzie wyglądać tak, jak kiedyś. Nie był narcyzem, ale znał wartość urody, którą dysponował. Teraz, drastycznie spadła poniżej zera.

Mimo swojego temperamentu, młodzieniec był przybity. Nie chciał na siebie patrzeć. Nie chciał również patrzeć na NIEGO. Ale czy miał wybór? Był tu zamknięty. Nie miał jak uciec, a nawet jakby znalazł sposób, nikt by mu nie pomógł. Takich jak on się unika. Są przecież dziwakami. Mogą być niebezpieczni. Skoro ktoś ma blizny i źle wygląda, przecież logicznym jest, że to zwykły zbir lub bezdomny. Po co pomagać komuś takiemu? Przecież sam jest sobie winny, prawda?

Taka właśnie jest logika tłumu. Widząc źle wyglądającego człowieka, są przekonani, że z własnej winy zniszczył sobie życie. Co z tego, że Takashi był młody? Nikogo to nie ruszy. Wezmą go za narkomana i przejdą niewzruszeni obok.

Zaczesał włosy dłonią w tył, westchnął głęboko i spoglądając ostatni raz w lustro, ruszył na spotkanie z przeznaczeniem.

Lurien odebrał telefon od jednego z ochroniarzy. Mężczyzna był wystraszony i biznesmen prawie nic nie zrozumiał z jego wypowiedzi.

Wsiadł spokojnie do samochodu. Odjechał, zastanawiając się, po co przerwano mu pracę. Jutro będzie musiał zostać dłużej, żeby nadrobić zaległości. A Lurien nienawidził zaległości w pracy.

Podjechał do domu. Odstawił auto do garażu, po czym wyszedł na konfrontację z tą niesamowicie ważną sprawą.

Nie spodziewał się wtedy, że zobaczy panikę na twarzach członków ochrony.

Nie spodziewał się łez na twarzy kucharza.

Nie sądził, że sam się rozszlocha.

Nie przypuszczał, że widok martwego ciała jasnowłosego nastolatka, roztrzaskanego na trawie pod jednym z okien, tak bardzo wstrząśnie jego psychiką.

Nie wiedział nawet, kiedy zostawiając wszystkich z problemami, pociągnął za spust.

Jesteś moim lekiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz