Karta przetargowa

511 24 1
                                    

Takashi przez całą rozmowę był cicho. Patrzył swoimi dużymi oczami na dokumenty, jakby analizował plusy i minusy tej umowy. W końcu jednak zaczęło mi brakować cierpliwości. Zapytałem już lekko podirytowanym tonem, czy podpiszą czy nie. Starszy mężczyzna zamyślił się na chwilę, po czym dał mi kuszącą propozycję. Gdyż nie chciałem zmiany nazwy, użył młodzieńca jako asa w rękawie. Chłopak ewidentnie się zdziwił, tak samo jak i ja. Po krótkiej wymianie zdań dobiliśmy targu. Ich nazwa wzamian za chłopaka. Nastolatek był lekko zmieszany, jednak, ku mojemu szczeremu zszokowaniu, nie zaprzeczał.
Po powrocie do domu wyczekiwałem dzwonka do drzwi. Chłopak miał wziąść swoje szpargały i przyjść. Już nie mogłem się doczekać. Wyglądał na zdrowego, jeśli mam szczęście, był również ugodowy. Szybko znajdę dla niego kupca. Był ładny, jego buźka mogła by śmiało zdobić czasopisma. Zdziwił mnie fakt, że tak bezmyślnie oddali go w moje ręce. Tym bardziej, że nazwa in tak na początku będzie z dopiskiem, aby klienci wiedzieli, które to firmy. Po kilku godzinach wyczekiwania usłyszałem upragniony dzwonek. Wstałem z kanapy, zostawiając włączony telewizor, po czym poszedłem otworzyć drzwi. Gdy zobaczyłem chłopaka, zaniemówiłem. W poszarpanych rurkach i za dużej bluzie wyglądał o wiele bardziej pociągająco, niż w garniturze.
-Wejdź.
Chłopak wykonał moje polecenie. Bez zbędnych pytań usiadł na kanapie, swoje rzeczy zostawiając obok. Zająłem miejsce po jego prawej stronie.
-A więc jesteś Takashi. Masz rodzinę? Jakie nosisz nazwisko? Masz jakieś zainteresowania? Jakiej jesteś orientacji?
Jasnowłosy spojrzał na mnie z lekkim rozbawieniem. Czyżby za dużo na raz?
-Takashi O'Ray. Mam tatę, nie mamy kontaktu. Lubię gotować i czytać. Homoseksualność.
Odpowiedział mi powoli i ze spokojem. Jakby w ogóle mu to nie przeszkadzało. Bleh. To dziwne jest.
- Prawiczek?
- Tak.
Nawet się nie zająknął. Liczyłem choćby na rumieniec, a tu klops.
- Rozbierz się.
Myślałem, że to go złamie. Ale skubany dobry jest. Bez najmniejszego sprzeciwu czy choćby cienia wstydu zaczął się rozbierać. Zręcznymi ruchami odkrywał coraz więcej ciała, aż stanął naprzeciw mnie całkiem nagi. Wtedy przeszło mi przez myśl, że mógłby tak zostać. Nagość mu pasowała. Wydawał się dostojniejszy. Przyjrzałem mu się uważnie. Szczupłe, nieprzesadnie umięśnione nogi. Krztałtny tyłek. Przyrodzenie też niczego sobie. Szczupły i umięśniony brzuch, jak i klatka piersiowa. To samo z rękami. Barki ani wąskie, ani szerokie. Długie, szczupłe palce, niczym u pianisty. Odznaczające się obojczyki. Mocne rysy twarzy; zarysowana szczęka, kości policzkowe. Prosty nos. Pełne, niemal szkarłatne wargi. Jasna niczym porcelana cera. Równe, prawie białe brwi. Duże, błękitne oczy, jaśniutkie i błyszczące. Ciemne i długie rzęsy. Włosy równie jasne jak brwi. Jasno szare, prawie białe, lekko przydługie, ułożone w artystyczny nieład. Na oko może z metr siedemdziesiątpięć. Prosta postawa.
- Uśmiech.
Kiedy wygiął kąciki ust ku górze, w jego policzkach pojawiły się dołeczki.
- Okej. Podejdź.
Stanął przede mną. Przejechałem dłonią od jego twarzy, po szyji, przez tors i udo do łydki. Jego skóra była gładka niczym aksamit. Spojrzałem w te duże, śledzące każdy mój ruch oczy.
- Ideał.
- Dziękuję.
Uniosłem brew i poklepałem swoje kolana. Bez zaprzeczeń zajął na nich miejsce.
- Nie boisz się?
Byłem szczerze zdziwiony uległością młodszego.
- A powinienem?
Uśmiechnął się. Szczerze. Wystawił białe zęby.  Były idealnie równe. No. Ładnych parę milionów.

 Ładnych parę milionów

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Jesteś moim lekiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz