Klęcz

342 12 0
                                    

Jasnowłosy podszedł, odciągając twarz młodszego od penisa jego "opiekunki".  Z obrzydliwym uśmiechem pchnął go na ziemię, przydeptując stopą jego kark. Ból i strach rozchodziły się po jego ciele. Gdy bardziej umięśniony mężczyzna złapał go za włosy, drugi obszedł go i uniósł jego biodra. Spiął mięśnie, podświadomie licząc, że to tylko chory sen. Że zaraz się obudzi i znów będzie z satysfakcją wprowadzał zamęt w myślach Luriena. Został rozebrany, a każdy chwilowy kontakt szorstkich dłoni z delikatną, nieskazitelną skórą zdawał się palić żywym ogniem. Słone łzy nie kończyły się, wytaczając coraz nowsze ścieżki na czerwonych policzkach.

- Nie! Zostaw!

Jego głos był piskliwy i lekko zdarty, szarpał się, chciał kopać i bić, lecz jego wysiłki szły na marne w obliczu zagrożenia w postaci dwóch starszych, umięśnionych facetów. Szlochał, dopóki zaróżowiony penis nie znalazł się znów między jego wargami. Kręcił głową, błagając w duchu o pomoc.

- Nie wierć się kurwo!

Poczuł, jak coś ostrego przecina jego plecy. Stróżka ciepłej cieszy spłynęła w dół, kreśląc pierwszą tej nocy krwawą ścieżkę.

- Spokój... Bo będzie bolało.

Jednak nic nie przypominało bólu, który odczuł, gdy jasnowłosy w niego wszedł. Napięty penis brutalnie wtargnął do jego wnętrza, wydzierając z gardła młodzieńca najżałośniejszy dźwięk, jaki tylko mógł się wydobyć z gardła człowieka.

- Milcz dziwko!

Silne dłonie zacisnęły się na szczupłych biodrach, a odgłos uderzającej o siebie skóry niósł się po całym pomieszczeniu. Mężczyźni zaczęli cicho pojękiwać, przyśpieszając swoje ruchy. Nie przejmując się młodzieńcem między nimi, pochylili się nad gwałconym, łącząc swoje wargi w pełnym pożądania, agresywnym pocałunku. Młode ciało poruszyło się, przez co oderwali się od siebie z cichym mlaśnięciem, a jasnowłosy wziął do ręki skórzany pejcz, znacząc jasne plecy następnymi trzema rozcięciami. Brutalnymi, końcowymi pchnięciami wchodzili w Takashi'ego, dopóki nie osiągnęli spełnienia. Po brodzie ściekała mu sperma. Nie przemógłby się, żeby to przełknąć. Mogli zniszczyć jego ciało, odebrać godność i dziewictwo, ale nie mogli złamać jego charakteru. Gdy jasnowłosy wyjął członka z jego odbytu, po udach zaczęła ściekać mu krew wraz z białą, kleistą mazią.

- Grzeczna dupa.

Zielonooki  złapał go zbyt mocno za ramię, zaciągnął do drzwi i wyrzucił z pomieszczenia, zamykając pokój na klucz.  Nastolatek, posiniaczony, zakrwawiony i ledwo przytomny przeczołgał się przez korytarz, z trudem docierając do drzwi swojego pokoju. Musiał się umyć. Nie mógł tak po prostu odlecieć z bólu czy wycieńczenia. Nie mógł... nie. Nie chciał dać im tej satysfakcji. Byli dla niego kimś godnym jedynie pogardy. Tego chciał Lurien? Czy o to właśnie mu chodziło? Aby dwóch pakerków go zgwałciło, poniżyło i odebrało jedyną rzecz, która była jego prywatną własnością?

Czy Lurien tak bardzo go nienawidził?

Czy Lurien tak bardzo go nienawidził?

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Jesteś moim lekiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz