-Al?! - dziewczyna usłyszała znajomy głos i szybko podniosła zapłakaną twarz. To była Max. Rudowłosa na widok przyjaciółki zamarła na dwie sekundy, po czym rzuciła swój rower i podbiegła do Al padając na kolana obok niej - Al, co się dzieje?!
Alessia znowu wybuchnęła płaczem i schowała twarz w dłoniach.
Max nie wiedziała co się dzieje, lecz postanowiła teraz nie pytać. Wyjęła z plecaka swoją suchą bluzę i podała jej.
- Chodźmy stąd, zaraz utoniesz w tej kałuży - zerknęła na dużą kałużę - Jest coraz zimniej, przeziębisz się - pomogła jej wstać - Masz rower?
- T-tak -pociągnęła nosem Alessia i przetarła twarz od deszczu i łez. Dostała czkawki, i cała trzęsła się z zimna.
- Pojedziemy na chwilę do mnie żeby Cię ogrzać - zarządziła Max wsiadając na rower. Po chwili obydwie jechały w kierunku domu Mayfield'ów. Alessia chyba nigdy jeszcze tak źle się nie czuła. Traciła już Mike'a na różne sposoby, lecz tak nigdy. Niby jest blisko, ale tak daleko. Starała się opanować łzy i czkawkę, lecz nie było to takie łatwe. Przez krople łez i deszczu niewiele widziała i jechała na oślep za żółtą peleryną deszczową Max. Po chwili zatrzymały się i rzuciły rower pod daszek.
- Rodzice są w Illnois - wyjaśniła rudowłosa otwierając drzwi - A Billy u jakiejś dziewczyny.
Weszły do domu i zamknęły za sobą drzwi. Alessia czuła duże ciepło i dopiero teraz poczuła jak było jej wcześniej zimno. Max zapaliła światło
- Idź może wziąć gorący prysznic a ja dam Ci jakieś ubrania, zgoda? - zaproponowała, na co Al pokiwała głową i weszła do łazienki. Spojrzała w lustro, lecz szybko odwróciła wzrok. Nie chciała na siebie patrzeć. Czuła dużą pustkę. Bardzo dużą. W tym momencie Max podała jej ciepłe ubrania, uśmiechnęła się i wyszła z łazienki.
Alessia rozebrała się i weszła pod prysznic. Włączyła wodę i poczuła jak fala ciepła zalewa jej ciało. Przymknęła oczy i pomyślała o tym, jak bardzo by chciała by ciepło ogarnęło tez jej serce. To tego ciepła najbardziej potrzebowała. Marzyła o tym, że zaraz obudzi się z tego okropnego snu. Bo wcześniej to co właśnie się dzieje, działo się tylko w najgorszych koszmarach.
Po umyciu się i ogrzaniu wytarła się i przebrała w piżamę, którą dała jej Max. Wykonała rutynowe czynności i opuściła łazienkę. Max właśnie odkładała słuchawkę
- Zadzwoniłam do Willa powiedzieć, że zostaniesz u mnie na noc - wyjaśniła - Chodź zrobiłam Ci kolację.
Dziewczyny weszły do kuchni. Al poczuła, jak jej żołądek skręca się z głodu. Dlatego też bardzo ucieszyła się widząc tosty. Usiadły i zaczęły jeść w ciszy.
- Powiesz co się stało..? - zagadnęła nieśmiało Max. Alessia odłożyła tosta, którego właśnie miała ugryźć. Z trudem powstrzymała łzy
- Mike ze mną zerwał - szepnęła łamiącym się głosem. Maxine na te słowa aż się zakrztusiła
- CO? - powiedziała z pełnymi ustami. Al wzruszyła ramionami ponuro i wróciła do jedzenia.
- A-ale dlaczego? - spytała rudowłosa, której udało się już przełknąć jedzenie. Blondynka zaczęła jej wszystko tłumaczyć. A raczej po prostu powtarzać to, co powiedział jej Mike.
- Przykro mi - stwierdziła zrezygnowana Max i przytuliła mocno przyjaciółkę - Ale proszę, staraj się o tym nie myśleć. Wszyscy mamy teraz trudny okres, on też. Gdy wszystko się ułoży, wrócicie do siebie, serio
Alessia mocno w to wątpiła, lecz postanowiła choć na tą chwilę jej uwierzyć.
***
Dziewczyny leżały obok siebie w wielkim łożku Max. Oglądały właśnie Neverending story na małym telewizorze Max. Tytuł bardzo do nich przemówił. Przecież ich przygody to też niekończąca się historia. Nie ma tygodnia, w którym coś by się nie wydarzyło. Za każdym razem gdy Alessia jest w Hawkins, coś się dzieje.
Hawkins - małe miasteczko w stanie Indiana. Ludzie, którzy twierdzą że nigdy nic się tu nie dzieje, mylą się. Ci, którzy naprawdę znają to miasto wiedzą, że Hawkins to małe miasteczko w stanie Indiana, w którym zawsze coś się dzieje.