Twenty Nine

471 29 11
                                    

Jonathan rozwiązał Alessię, i to samo po chwili wahania zrobił z Louise, która wyglądała o wiele marniej niż ta pierwsza. Joyce niepewnie pomogła jej wstać i spojrzała w oczy z niepokojem wymuszając uśmiech. Nikt nie wiedział, czy osobowość Louise uległa zmianie i czy cokolwiek pamięta. Mike w tym samym momencie pomógł wstać Alessii i przytulił ją mocno do siebie czując ogromną ulgę. Wiedział, że może go odtrącić, lecz w tym momencie najbardziej liczył się fakt, że jest cała i zdrowa. Ku jego radości, ta delikatnie odwzajemniła gest ze względu na swój słaby stan fizyczny. 

Nagle stało się coś niespodziewanego. Louise odwzajemniła uśmiech. Alessia oderwała się od Mike'a i zmarszczyła lekko brwi widząc wyraz twarzy dziewczyny. Jakże nienaturalnie wyglądał teraz, po wszystkim co przeszli. 

- Nie ma go? - spytała słabym głosem, w jej oku błysnęła nadzieja. 

- Kogo?

- Jego. 

Chodziło o Łupieżcę.

- Nie, już go nie ma. - uspokoiła ją Joyce. Dziewczyna uśmiechnęła się i przytuliła kobietę, co ona z zaskoczeniem odwzajemniła. 

Alessia uśmiechnęła się do Mike'a, który pocałował ją w czoło. 

Hopper zdjął czapkę i przetarł czoło czując ulgę, że wszystko się udało. 

- Gdzie mój tata? - spytała Louise odrywając się od Joyce. Kobieta wymieniła znaczące spojrzenia z policjantem. Ojciec dziewczyny znajdował się aktualnie nieprzytomny, (lub już przytomny) po drugiej stronie. Łupieżca nie był w nim, on po prostu pragnął zemsty i działał w celu osiągnięcia konkretnego celu. Jedyną możliwością przemówienia mu do rozumu była rozmowa. 

- Niedługo się spotkacie - zapewniła Pani Byers - Ale na razie musisz zostać u nas. 

Louise pokiwała głową i spojrzała na swoich rówieśników tak, jakby dopiero teraz ich ujrzała. Podeszła bliżej. 

- Przepraszam was. Pamiętam tylko część tego, co robiłam, ale czuję, że były to okropne czyny.  Teraz już jestem wolna i nigdy nie postąpiłabym tak samo, potrzebuję jedynie waszego przebaczenia - poprosiła kładąc ręce na sercu.

Przyjaciele spojrzeli po sobie, po czym uśmiechnęli się do niej. 

- Już w porządku, możemy zacząć wszystko od nowa - powiedziała Max przytulając Lucasa. Mimo, że byli po zerwaniu, to wydarzenie zbliżyło do siebie chyba wszystkich, nieistotne kłótnie odeszły w zapomnienie. 

**********

Joyce zostawiła nastolatków w domu pod opieką Jonathana, Nancy i Steve'a, a sama wraz z Hopperem i Eleven pojechali do lasu zabrać z drugiego wymiaru Stuarta. Mieli nadzieję, że zgodzi się na ofertę, którą zamierzali mu przedstawić. Gdyby tak się stało, wszystko wróciłoby do normalności a Hawkins ponownie stałoby się spokojnym miasteczkiem, w którym nigdy nic się nie dzieje. 

Wysiedli z radiowozu pod lasem i udali się w stronę drzewa. Hopper westchnął uświadamiając sobie, że znowu musi się przez nie przecisnąć. 

- Dasz radę, staruszku - klepnęła go w plecy Joyce dla dodania otuchy. 

Jim uniósł brwi i zaśmiał się. 

- Jasne, że dam, babciu. 

- Babciu?! - powtórzyła kobieta z udawanym oburzeniem. 

Gdy wszystkim udało się przecisnąć przez dziurę, policjant wyciągnął pistolet na wszelki wypadek. Zaraz po wyciągnięciu stąd Stuarta, El miała zamknąć przejście tak, jak ostatnim razem. 

Joyce wyciągnęła latarkę i podążyli śladem Eleven, która miała im pokazać gdzie zostawiła Stuarta. 

Powierzchnia, po której szli, wydawała nieprzyjemne odgłosy pluskania, dodatkowo nie dało się ominąć plącz roślin rozciągniętych wszędzie. W końcu dotarli na wyznaczone miejsce i, całe szczęście, Stuart wciąż pozostawał nieprzytomny. Hopper i Joyce chwycili go wspólnymi siłami i ruszyli z powrotem w stronę wyjścia. 

Plan był taki, by zanieść go na komisariat, gdzie zaproponują mu układ. Tam będzie najbezpieczniej. 

Przeciśnięcie mężczyzny przez dziurę też okazało się wyzwaniem, lecz po kilku minutach udało im się to zrobić. Nadeszła kolej na El. 

To nie zdawało się być dla niej trudnym zadaniem, przejście było małe i stosunkowo wąskie. Po tym jak samodzielnie zamknęła ogromną dziurę kilka lat temu, była wystarczająco silna. Wyciągnęła rękę przed siebie i przymknęła oczy czując znajome bulgotanie krwi w żyłach. Powieki zaczęły nieregularnie drgać wraz z palcami a krwioobieg znacznie się przyspieszył. Każda sekunda wydawała się godziną a minuta wiecznością, lecz w końcu poczuła, że dokonała swojego i otworzyła oczy. Ujrzała zwykłą korę drzewa bez śladu czegokolwiek dziwnego. Hopper uśmiechnął się i poczochrał ją po włosach, po czym ruszyli w stronę radiowozu. 

********

- Dobra, słuchaj teraz uważnie - zaczął Hopper biorąc gryz jabłka. Stuart siedział w jego biurze przywiązany do krzesła, (ostrożności nigdy za wiele), i właśnie się ocknął. Zamrugał kilka razy oczami i rozglądnął się po pomieszczeniu miotając się. Czuł mrowienie na całym ciele tak, jakby użyli wobec niego paralizatora. 

- Co ja tu robię? Gdzie jest moja córka? 

- Bezpieczna i szczęśliwa - wtrąciła Joyce opierając się i biurko Hoppera. 

- Zobaczysz się z nią jak tylko zgodzisz się na naszą ofertę. Na razie jesteś zatrzymany za - mężczyzna zerknął na kartkę - Przeprowadzanie nielegalnych doświadczeń chemicznych na ludziach. - Odbiegało to nieco od prawdy, lecz trzeba było coś wpisać w papierach. Policjant uniosł brwi i spojrzał na mężczyzne wyczekująco. 

Stuart milczał. 

- A więc - podniósł się powoli z krzesła i założył ręce na klatkę piersiową - Wiemy już, że chciałeś tylko spełnić marzenie swojego martwego ojca, ale ucierpiała na tym znacznie twoja córka. Jest już wolna, to całe gówno z niej uleciało, ale zobaczysz się z nią tylko wtedy, gdy porzucisz w końcu te niespełnione ambicje i weźmiesz się w garść. Porozmawiałem z kim trzeba i postanowiłem, że jeśli podpiszesz to tu - podsunął mu pod nos dokumenty - Laboratorium zostanie ponownie otwarte a ty staniesz się legalnym naukowcem, dodatkowo otrzymasz zlecenie produkcji broni chemicznych. 

- Innymi słowy, zrywasz z tematem Łupieżcy i dostajesz dobrą fuchę w laboratorium - skróciła Joyce - Podpisujesz, czy nie? 

Było to pytanie retoryczne. Wszyscy doskonale wiedzieli, że nie ma żadnego wyboru. 

Stuart po chwili wahania zgodził się. Jego martwy ojciec nie miałby nic przeciwko a nawet byłby dumny z jego nowej posady. Po wyswobodzeniu się z wiązów, chwycił długopis i podpisał papiery bez czytania ich. 

- No i super. Możecie go wypuścić - zwrócił się Hopper do policjantów, którzy właśnie weszli do gabinetu, założył czapkę i wraz z Joyce opuścił biuro.

**************

- Na pewno nie jesteś na mnie zła? - upewnił się Mike trzymając za ręce Alessię. Dziewczyna czuła się wolna i szczęśliwsza niż zwykle. Nawet gdyby chciała, nie potrafiła wydobyć z siebie choćby krztyny złości na Mike'a. Wydarzenia z tamtej deszczowej nocy pamiętała jak przez mgłę, teraz promieniowała tak dużą radością, że chciało jej się tańczyć. 

- Na sto procent - zapewniła Alessia uśmiechając się - Teraz wszystko będzie już dobrze, jutro pójdziemy na basen, potem do Starcourt i przekonam moich rodziców, żeby pozwolili mi zostać tu na stałe. 

- I już zawsze będziemy razem - dokończył chłopak uśmiechając się. Alessia pokiwała głową i ich usta złączyły się w czułym pocałunku. 

Hawkins Love  2 || mike wheeler 🖤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz