Hopper właśnie przeszukiwał teren wraz z rodziną Mike'a i Alessi. Nie ukrywał swojego zmęczenia. O wiele bardziej wolałby teraz siedzieć na swoim tarasie z puszką piwa w ręku, lecz odnalezienie tych dzieciaków było teraz najważniejsze. Klęczał nad ziemią i oglądał dokładnie ślady w błocie, które potencjalnie mogły należeć do Alessii lub Mike'a, gdy nagle podbiegł do niego zdyszany Byers, który od razu wysapał parę słów na temat położenia Alessii. Hopper doskonale zrozumiał jego słowa mimo niewyraźności i pobiegł za chłopakiem zostawiając ekipę poszukiwawczą w tyle.
- Musi gdzieś tu być - mruknęła Alessia przeczesując krwiopijcze rośliny jakimś patykiem. Eleven siedziała obok niej z opaską na oczach i próbowała znaleźć Mike'a. Niestety przez presję i strach wywołany zaginięciem przyjaciela i miejsca w którym się znajdowały, trudne było skupienie się, i co za tym idzie, użycie mocy.
- Widzisz go? - westchnąła Al rzucając patyk za siebie
Eleven nie odpowiedziała, choć po wyrazie jej twarzy można było odczytać grymas niezadowolenia. Po chwili zdarła opaskę z twarzy.
- To na nic - stwierdziła podniósłszy się - Musimy kontynuować poszukiwania tradycyjnymi sposobami.
- To może być trudne - wtrąciła Alessia - Ale masz rację**
- To niby tutaj? - powątpiewał Hopper patrząc na korę w drzewie - Sam nie wiem, Byers. Myślisz że jakbym to otworzył to miałbym jak się przecisnąć?
- Warto spróbować - stwierdził Will - Otwórz
Po chwili obaj próbowali przepchnąć Hoppera przez otwór
- Dasz radę - wysyczał Byers znajdujący się już po drugiej stronie, wciągając go. Nagle coś skrzypnęło, Jim poczuł jak jakieś nieznane siły wciągają go i wręcz wrzucają do drugiego świata. Wstał, otrzepał się i zerknął na miejsce, gdzie przed chwilą jeszcze znajdowało się przejście
- Zamknęło się... - mruknął Will - Jak my teraz wyjdziemy ?
- To nie jest teraz najważniejsze, idziemy - polecił Hopper i ruszył przed siebie.**
Tymczasem Michael siedział skulony w zamku Byersów. Pierwszy raz znajdował się w tym okropnym świecie, a ta drewniana konstrukcja to jedyne co było mu znane. W prawdzie była o wiele bardziej ponura, zabrudzona i spowita mrokiem, lecz stanowiła doskonałą kryjówkę. Od kilku dni regularnie słyszał niepokojące dźwięki wydawane prawdopodobnie przez jakieś stworzenie. Bał się, bo codziennie wydawały się one bliższe. Bardzo tęsknił za swoim starym życiem. Za jego domem, przyjaciółmi, rodziną, Alessią.. Z każdym dniem coraz bardziej tracił nadzieję na powrót. Było mu zimno, gdyż miał na sobie tylko bluzkę z długim rękawem i szorty, a temperatura w tym miejscu spadała poniżej zera. Przeglądał właśnie zdjęcia swoich przyjaciół i wspominał wszystkie ich wspólne chwilę. Łza spłynęła po jego policzku.***
- Mike! - wołała Alessia. Obydwie przedzierały się przez toksyczne rośliny. Całe pokryte były fioletowym śluzem, lecz nie zwracały na to uwagę. Nie pozwalały wyczerpaniu przejąć nad sobą kontroli - MIKE!
Nagle nogi odmówiły im posłuszeństwa. Upadły na wilgotne podłoże wzdychając głośno. Szukały już go 5 godzin - bez skutecznie
- Nie mam już siły.. - wymamrotała El - Co jeśli on.. - urwała. Ta myśl była zbyt okropna i niedorzeczna żeby ją wypowiedzieć na głos
- Nie, nieee - odparła Alessia starając się brzmieć jak najbardziej pewnie - Stuart mówił, że żyje..
Siostry położyły się na ziemi znowu wzdychając. Czuły, że długo jeszcze nie wytrzymają.
- Mike... - powiedziała najgłośniej jak umiała Al i przymknęła oczy wyczerpana.**
Mike zerwał się na równe nogi. Był pewien, że ktoś go zawołał. Był też trochę mniej pewien, że była to Alessia!
- AL! - Krzyknął najgłośniej jak umie - To ty?!Dziewczyny gwałtownie podniosły się i pobiegły w stronę głosu. Obydwie dobrze wiedziały do kogo on należał. Tymczasem Mike wyszedł z zamku Byersów i nie bardzo wiedział w która stronę powinien się udać. Stał więc i krzyknął jeszcze parę razy w nadziei, że Alessii uda się go odnaleźć.