Alessia spróbowała przetrzeć oczy, ale miała związane ręce. Rozglądnęła się.
- Halo! Jest tu kto?! - odpowiedziała jej cisza - Co tu się dzieje? - zadała sobie pytanie. Po chwili uzyskała na nie odpowiedź. Stanęła przed nią wysoka postać. Ubrana była na czarno, a jej twarz zakrywała maska. Jedyne co mogła dostrzec, to piwne oczy - Jedyna nie zakryta część ciała. Zmarszczyła brwi.
- Wypuść mnie. Muszę odnaleźć Mike'a - tylko tyle udało jej się wydusić. Postać zaśmiała się, i wtedy Alessia wiedziała już na pewno, że to mężczyzna w średnim wieku. Poczuła strach.
- Doskonale wiem, gdzie jest Michael - stwierdził i ściągnął maskę. W tym momencie dziewczyna mogła dokładnie zobaczyć twarz mężczyzny. Nie znała go. Na twarzy miał kilka zmarszczek z czego wywnioskowała, że ma około 40 lat
- Słucham? Masz coś wspólnego z jego zaginięciem? - spytała ostro, lecz drżącym glosem - Gdzie on jest? - łzy napłynęly jej do oczu- On żyje ??
Mężczyzna uciszył ją ręką
- Michael żyje, on był tylko przynętą.
- Przy-nętą? - Alessia przełkneła ślinę głośno - A więc kto jest Twoim celem..?
- Spokojnie - zaśmiał się - Najpierw opowiem Ci coś o sobie. Powinnaś znać moją historię - przerwał na chwilę. Dziewczyna zlęknięta pokiwała głową - Nazywam się Stuart Brenner
Alessia kojarzyła to nazwisko. Nie wiedziała skąd, lecz napewno już je kiedyś słyszała
- Nie mówi Ci nic moje nazwisko? - spytał, na co Alessia pokręciła niepewnie głową - Cóż, nie dziwię się.
- Otóż moim ojcem jest Martin Brenner. To on przez tyle lat eksperymentował na Twojej siostrze. Nad Tobą też miał, lecz zostałaś ocalona... W każdym razie mój ojciec zarządzał całym laboratorium. Miał kontrolę nad wszystkim. Gdy zorientowali się, że w budynku jest przejście do drugiego, ciemniejszego świata, natychmiast zebrał chętnych z całego laboratorium do zbadania tego zjawiska. Ja oczywiście, jako jego syn również chciałem wziąć w tym udział, lecz ojciec nie wziął mnie na poważnie. Nigdy nie brał. To mój brat, Shepard zawsze był jego ulubieńcem. Miał lepsze oceny, dobrą opinię wśród pracowników laboratorium, a ja? Ja byłem TYM, któremu nigdy nic się nie udawało. Nigdy nie traktował mnie poważnie, choć chciałem być częścią eksperymentów i badań, jakie wykonywał. Nie znam i nigdy nie znałem mojej matki, więc całe dzieciństwo spędziłem w cieniu mojego brata. Jemu wszystko się udawało do dnia, w którym przeszedł na drugą stronę i już nie wrócił. Ojciec załamał się przez co jeszcze bardziej unikał kontaktu ze mną. Tymczasem moim marzeniem było zaistnieć w jego oczach. Śmierć brata była dla mnie odpowiednią sposobnością by zająć jego miejsce. Niestety niedługo później mój ojciec również zmarł prowadząc badania w laboratorium. Nie do końca wiem co się stało, lecz od tego czasu przysięgłem sobie, że dokończę misję taty. Teraz to ja zarządzam laboratorium a moją misją jest odzyskanie Ciebie i Eleven. To dlatego uprowadziliśmy Mike'a. To dlatego zesłałem moją córkę do Waszej klasy. By mogła poznać Ciebie. Z początku miała zdobyć Twoje zaufanie, lecz ty nie darzyłaś jej sympatią, więc plan uległ lekkiej zmianie. Gdybyś wtedy nie uciekła, już dawno byłabyś w laboratorium... Oczywiście kilka lat później zrozumiałem, że warto było czekać bo wróciłaś do miasta wraz z Tobą Eleven. Miałem szansę posiąść Was obie. Teraz to, co planowałem tyle lat, wypełni się. Eleven prędzej czy później znajdzie Cię i będę miał Was obie - zakończył.
Dziewczyna była w ciężkim szoku. Miała milion pytań, nie wiedziała od czego zacząć. Jąkała się przez chwilę próbując coś z siebie wydusić. Była przerażona i TEGO na pewno się nie spodziewała
- A-ale.. myślałam że Louise urodziła się po drugiej stronie..
Stuart zaśmiał się.
- Jesteś naiwna. Pomyśl logicznie: Czy człowiek mógłby tam przeżyć tyle czasu? Oczywiście, że nie. Przeciągnięcie Cię na drugą stronę to była część planu. WSZYSTKO było częścią mojego misternie ułożonego planu - uśmiechnął się z satysfakcją i wyjął maskę gazową, po czym założył ją na twarz. Powietrze w tym miejscu, nie należało do najczystszych. Alessii coraz bardziej kręciło się w głowie. Nie dość, że trafił ją ogromny cios: poznanie bolesnej i okrutnej prawdy, to klimat bardzo źle na nią działał. Osłabiał ją. Inaczej już dawno próbowałaby uciec
- I.. c-co teraz? - wysapała próbując złapać oddech
- Teraz ? - mężczyzna poprawił maskę - Poczekamy sobie na 011