POV. EMILY- Mike? - odezwałam się chwilę po tym, jak otworzyłam swoje czekoladowe oczy. Czułam lekkie odurzenie, które zapewne było spowodowane lekami. Głowa bolała mnie strasznie i dziwiłam się, że jeszcze mi nie pękła. Czułam się wykończona, obolała i jednocześnie załamana. Wiedziałam, co może się wydarzyć w tym piekielnym mieszkaniu, a mimo wszystko udałam się tam sama. Sama jak palec i totalnie bezbronna. Patrzyłam na plecy Mike'a, gdy ten powoli zaczął odwracać się w moim kierunku. Zauważyłam na jego twarzy widoczną ulgę, która sprawiła, że w moim umyśle zapanował spokój. Słyszałam każde jego słowo, lecz wolałam, a by tego nie wiedział. Nie miałam pojęcia czemu, ale tak podpowiadał mi rozum, którego z doświadczenia nie powinnam się słuchać.
- Emi. Boże, jak się czujesz? Nie wiesz jakiego cholernego strachu mi napędziłaś. Dlaczego ja puściłem cię tam samą? - zapytał retorycznie i w mgnieniu oka pojawił się obok mojego boku, aby po chwili usiąść na krześle i złapać moją dłoń w swoje. Poczułam ciepło, jakie emanowało od jego ciała i poczułam się bezpiecznie. Czułam, że potrzebuję teraz czyjejś obecności, gdyż mój stan psychiczny był jeszcze gorszy niż ten fizyczny. Najchętniej wymazałabym wszystkie wspomnienia z tego dnia, gdyż zdawałam sobie sprawę, że zostawią one delikatny znak na mojej duszy, która i tak idealna i czysta nie była.
- Mike, już spokojnie. Żyję i nic mi nie jest. Już się uspokój. - powiedziałam, ściskając delikatnie jego dłoń. Widziałam w jego oczach, że czuł się winny, ale wcale nie powinien. Przecież to ja chciałam zgrywać dzielną kobietę, która nie boi się niczego. A tak wcale nie było. Bałam się wejść do tego piekła, w którym czekał na mnie istny diabeł. Szatan w postaci Richard'a Shaw'a, który swoją drogą może był nawet gorszy od upadłego anioła, który zasiadał na tronie w królestwie ciemności.
- Jak mam być do cholery spokojny, gdy jakiś cwel prawie zabił najważniejszą osobę w moim życiu. - oznajmił, a ja spojrzałam na niego z szeroko otwartymi oczami. W życiu nie spodziewałam się, że Michael Bennett po czterech latach powie mi coś takiego, prosto w twarz. W sumie nawet nie spodziewałam się, że takie słowa wylecą z jego ust. Było to dla mnie wręcz niedorzeczne, że pomimo krzywd, jakich doświadczył z mojej strony, potrafił powiedzieć mi te dwa słowa, które zapewne każda dziewczyna pragnęła usłyszeć.
- Co z Richard'em? - zapytałam, gdyż byłam ciekawa, czy udało im się go złapać. Zapewne przez niego będę w nocy budziła się z krzykiem. Bił mnie jak w amoku i żadne słowa do niego nie dochodziły. Był jak w cholernym trasie, z którego nie można się wyrwać. Bił mnie wszędzie. Po głowie, brzuchu, nogach, plecach i nawet kopnął mnie w rękę, która właśnie w tym momencie była złamana
- Nawet nie mów tego imienia przy mnie. Uciekł za nim wszedłem do mieszkania. Miał szczęście, bo jakbym go dopadł to nie wiem, czy z tego chuja by coś zostało. - oznajmił, zaciskając swoją szczękę, a jego żyła na szyi zaczęła pulsować i być bardzo widoczna. Wiedziałam, że się o mnie martwił, ale żeby aż tak to okazywać. Jakby nie patrzeć nadal ma narzeczoną, która jest w ciąży, a ojciec jej dziecka siedzi właśnie z inną osobą w szpitalu. Na dodatek ta osoba jest jego była dziewczyną i matką jego córki, ale kto by się przejmował takimi drobiazgami...
- Mike, proszę uspokój się. Co z Charlotte? - powiedziałam i spojrzałam na niego, bo moja boląca głowa dawała o sobie znać. Chciałam odpocząć, ale musiałam najpierw zyskać odpowiedzi, na nurtujące mnie pytania, które i tak nie dałyby mi możliwości udania się do krainy Morfeusza.
- Czeka z Debbie na korytarzu i mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, aby moja córka nocowała u mnie. - powiedział, uśmiechając się łobuzersko, ale w jego wzroku nie było ani grama złości. Natomiast ja poczułam cholerny ciężar i ogromne poczucie winy, które było tego dnia większe niż kiedykolwiek indziej. Patrzyłam na niego z lekkim smutkiem, a w moich oczach pojawiły się łzy. Słone krople, które świadczyły o moim złym stanie psychicznym.
![](https://img.wattpad.com/cover/217536815-288-k172456.jpg)
CZYTASZ
ZAWALCZ o nas
RomanceIdę prosto na pociąg, z którego odjazdem skończy się moje dotychczasowe życie, a zacznie się nowe. Życie bez niego u boku, ze złamanym sercem i małą, przecudowną osóbką, która niedługo zacznie kroczyć, po tym okrutnym świecie. Życie na każdym kroku...