- Pierdol się! - krzyknęła Deborah, wchodząc do mieszkania i przy okazji przerywając pocałunek mój i mężczyzny, który ku mojemu szczęściu lub nieszczęściu się nie odbył.
Wkurwiona do granic możliwości kobieta, weszła do kuchni i spojrzała z szokiem na naszą dwójkę. Byliśmy niebezpiecznie blisko siebie, przez co od razu odskoczyłam od mężczyzny. Zaraz za nią, do pomieszczenia wszedł Hugh, który był rozanielony jak nigdy dotąd.
- Tylko z tobą. - mruknął, próbując przytulić się do Deborah, a ta odskoczyła od niego w zabójczo szybkim tempie.
Sukienka Deborah była ubrudzoną jakąś żółtą mazią i najprawdopodobniej kobieta z tego powodu była niewyobrażalnie wkurwiona. Zbierała na tą sukienkę bardzo długo i aż zrobiło mi się jej niewyobrażalnie żal. Była jej największym marzeniem, a teraz gdy ją zyskała, została ona zbezczeszczona.
- Co się dzieje? - zapytał Mike, który podobnie jak ja, nie odnajdywał się do końca w całej sytuacji.
- Ten bałwan ubrudził mi moją najdroższą sukienkę, na którą zbierałam dwa miesiące! - krzyknęła Deborah, wskazując palcem na mężczyznę, który uśmiechał się szeroko i zdawało się, że miał niezły ubaw z całej sytuacji.
Zapewne Deborah będzie na niego śmiertelnie obrażona, a wybaczenie mężczyźnie nie przyjdzie jej łatwo. O ile w ogóle mu wybaczy. Na razie miała mord w oczach i gdyby nie jej silna wola, zabiłaby Hugh, który nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji.
- Przecież wiesz, że to nie było specjalnie. Zresztą nie pasowała ona do ciebie. - odpowiedział, a Deb podeszła do niego, patrząc prosto w jego oczy.
Atmosfera była napięta do granic możliwości. Gdyby doszło do rękoczynów, Mike i ja byliśmy jedynymi osobami, które mogły odciągnąć od siebie tę dwójkę. Wystąpienie bójki było tu jak najbardziej prawdopodobne, jednak nie było jeszcze jasne pomiędzy kim ona zajdzie.
- Nawet. Się. Kurwa. Nie. Odzywaj. - syknęła Deborah, a Hugh uniósł dłonie w geście poddania, jednak diabelski uśmiech nadal nie schodził z jego twarzy.
Ja i Mike przyglądaliśmy się tej sytuacji w ciszy i niemal nie oddychaliśmy czekając na jej dalszy rozwój. Nagle usłyszeliśmy odgłosy kroków, które należały do Charlotte. Zaspana weszła do kuchni i po przetarciu swoich oczu, spojrzała na całą naszą czwórkę, jakbyśmy nie wiadomo skąd się urwali.
- Co wy się tak ksycycie? - zapytała, podchodząc do stołu i siadając na jednym z krzeseł znajdujących się przy meblu.
Wzięła swoją butelkę, w której znajdował się soczek. Jak dama siedziała i przyglądała się naszej czwórce czekając, aż powiemy słowa wyjaśnienia.
- Nic takiego skarbie. Bałwan zirytował Deb. - odparłam, a Char zmarszczyła brwi i skierowała swój wzrok na mężczyznę, który uśmiechał się urzekająco w jej kierunku.
- Co jej zlobiłeś? - rzuciła w kierunku Hugh, po czym przeniosła swój wzrok na Deborah - Ciociu mam go pobić? - zapytała, wskazując na winnego paluszkiem i mrużąc gniewnie brwi.
Nie dziwiłam się, że w przedszkolu siała postrach i nie raz, przedszkolanki skarżyły mi się na jej osobę. Jednak Charlotte była urzekającym dzieckiem i nigdy nie potrafiłam się na nią gniewać za to, co zrobiła. Nawet jak miała zamiar pobić Hugh na śmierć, to nie zamierzałam jej przeszkodzić i narażać się na jej gniew.
- Nie Char, ale możesz kopnąć w kostkę. - stwierdziła Deb, uśmiechając się ironicznie, a Hugh zaczął udawać przerażonego, co przychodziło mu bardzo naturalnie i prawdziwie.
CZYTASZ
ZAWALCZ o nas
RomanceIdę prosto na pociąg, z którego odjazdem skończy się moje dotychczasowe życie, a zacznie się nowe. Życie bez niego u boku, ze złamanym sercem i małą, przecudowną osóbką, która niedługo zacznie kroczyć, po tym okrutnym świecie. Życie na każdym kroku...