Epilog

5.4K 151 25
                                    

- Mamo no! - krzyknęła Charlotte, siedząc pod drzwiami łazienki, w której właśnie urzędowałam.

Szykowałam się na kolację z mężczyzna, który miał moje serce od pięciu lat w swojej garści. Stresowałam się niewyobrażalnie, a założenie kolczyków równało się z nie lada wyczynem. Dodatkowe pośpieszanie przez Char nie było tym, czego pragnęłam. Niemal potęgowało to stres, który aktualnie odczuwałam.

- Charlotte! Daj mi się uszykować! - krzyknęłam, kładąc dłonie na umywalce i biorąc głębokie wdechy, które miały mnie uspokoić.

Jednak wszystko szło na marne. Mój stres coraz bardziej się nasilał i nic nie mogło sprawić, aby zniknął. Niemal jakby wszczepił się w moją osobę. Po dłuższej chwili udało mi się założyć kolczyki, które w świetle lamp, pięknie połyskiwały. Spojrzałam ostatni raz w swoje odbicie i byłam nie mało zadowolona z tego, jak wyglądam.

Miałam na sobie beżową sukienkę do połowy uda, która miała jeden rękaw a w pasie umieszczony był pasek. Wyprostowałam włosy, które falami spadały na moje plecy. Założyłam złote kolczyki w kształcie koła. Makijaż był wykonany nienagannie. Nauka od Deborah zdecydowanie nie poszła na marne. Na moich stopach widniały czarne szpilki, dzięki którym nie byłam już taka niska. Podeszłam do drzwi i uchyliłam je delikatnie, aby Charlotte w żadnym stopniu nie ucierpiała. Moja córka spojrzała na mnie spod byka, a ja uniosłam brwi w geście zapytania.

- Dłuzej się nie dało? - zapytała, zakładając ręce na piersi, jakby miała to w naturze.

- Zawsze mogę tam wrócić. - oznajmiłam, wskazując ruchem dłoni na drzwi od łazienki.

- Nie ma takiej opcji! Tatuś już za duzo naczekał się na królową! - krzyknęła, a moje oczy chciały wyjść z orbit.

Nie wiedziałam jak zareagować na wiadomość, że Michael już, tu jest. Miał być równo o dziewiętnastej, a jest po osiemnastej. Mój stres w tym momencie osiągnął apogeum. Nie mogłam się ruszyć ani oddychać. Zupełnie jakby czas stanął w miejscu. Na wiotkich nogach zaczęłam schodzić na dół, gdzie w salonie stał Michael.

Ubrany był w granatową koszulę oraz czarne spodnie, co wyglądało na nim niebywale dobrze. Uśmiechnął się szeroko na mój widok, a ja nie potrafiłam pozostać obojętna na jego czyn. Kąciki moich ust wystrzeliły ku górze, a motylki zaczęły fruwać w moim brzuchu. Charlotte już stała u jego boku, a jej wyraz twarzy mówił, że coś tu nie gra. Zatrzymałam się przed nimi, a na mojej twarzy pojawił się pytający wyraz twarzy.

- Ja nic nie wiem! - krzyknęła Char, gdy mój wzrok zleciał na jej osobę, a ona w celu potwierdzenia swoich słów uniosła ręce do góry.

- Idziemy? - zapytałam, a Michael cofnął się o krok, wyjął z kieszeni pudełeczko i uklęknął przede mną na jedno kolano. W moich oczach momentalnie pojawiły się łzy, które były zwiastunem szczęścia.

- Zawsze będę Emi. Gdy będzie w życiu źle, nigdy cię nie zostawię. Jeżeli będziesz chciała rozmawiać, to porozmawiamy. Jeśli zechcesz milczeć, to posiedzimy w ciszy razem. Jeżeli w Twoim miejscu zrobi się ciasno, to pamiętaj, że w moim zawsze dla ciebie będzie dużo miejsca. Kocham Cię Emi. Kochałem pięć lat temu i kocham teraz, tylko że mocniej. Chcę stworzyć z tobą rodzinę. Dla nas samych i Charlotte, która tego potrzebuję. Zechcesz spędzić ze mną resztę życia? - zapytał, a ja zasłoniłam dłonią swoje usta, aby nie uleciał z nich szloch.

Patrzyłam w oczy Michaela, które ociekały miłością. Silnym uczuciem do mnie oraz Charlotte. Emocją, która z każdą chwilą była coraz silniejsza. A ja, nie potrafiłam żyć bez niego, ponieważ był kimś, bez kogo nie widziałam przyszłości.

- Kocham Cię. - powiedziałam i było to jasnym potwierdzeniem, że się zgadzam.

Michael uniósł się na równe nogi i objął mnie w pasie, całując z pasją i namiętnością, która za każdym razem utwierdzała mnie w naszym uczuciu. Kochałam go i dłużej nie mogłam wypierać się temu uczuciu. Nie da się uciec od nieuniknionego. Oderwaliśmy się do siebie, łapiąc łapczywe oddechy, a Charlotte podbiegła do nas i objęła nasze nogi, patrząc na naszą dwójkę z dołu. Michael schylił się i wziął małą na ręce, przez co zrównała się z nami.

- A ja kocham Was! Moja mamusia i tatuś! - krzyknęła, przytulając się do naszej dwójki, a z moich oczu znowu poleciały słone łzy szczęścia.

Tak jak kiedyś powiedziała Charlotte, nasza historia była wyjątkowa.

~

Dziękuję każdemu z osobna za to, że był przy mnie podczas tworzenia tej historii.

Kocham Was i mam nadzieję, że będziecie tutaj, kiedy w mojej głowie zrodzą się kolejne pomysły na książkę i przeleje je na wattpad'a.

Charlotte na zawsze pozostanie w moim sercu, a ta historia była po prostu wyjątkowa.

Wasza klymena

ZAWALCZ o nasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz