Relacje co do rozdziału, możecie pisać na twitterze z hasztagiem #zonwatt
Siedziałam w salonie zupełnie sama. Deborah i Hugh od rana nie było, a Mike zabrał Charlotte do wesołego miasteczka. Tego samego, gdzie ostatnio poznał sławnego Graysona, który wczorajszego dnia zalazł nam za skórę. Na wspomnienie wczorajszego wieczoru, na moich polikach pojawiały się wypieki, a przez ciało przechodził dreszcz. Byłam szczęśliwa, że tak się do siebie zbliżyliśmy. Nie wiedziałam jednak, czy to wszystko nie przebiega zbyt szybko.
- Emily! - krzyknęła Deborah, wchodząc do mieszkania, a ja prawie spadłam z kanapy, oglądając kolejny odcinek serialu.
Wparowała do salonu, a na jej policzkach widziałam ślady zaschniętych łez. Od razu wstałam z kanapy, patrząc na kobietę z przerażeniem i zupełną dezorientacją. Rzuciła się na swój ulubiony fotel i włożyła twarz w dłonie. Nigdy nie widziałam kobiety w takim stanie i było to dla mnie niemałym szokiem.
- Boże! Co się dzieje? - zapytałam, kucając przed nią i kładąc dłonie na jej kolanach.
Kobieta nadal nie pokazywała swojej twarzy, a cała jej postać dygotała, jakby znajdowała się w pokoju o minusowej temperaturze. Nie wiedziałam czego się spodziewać. Nie miałam pojęcia co tak bardzo dobiło kobietę, że znalazła się w takim stanie emocjonalnym.
- Umrę. Ja niedługo umrę. - powiedziała, unosząc swoją twarz, na której znajdowały się świeże ślady łez.
Byłam szalenie przerażona i nie miałam pojęcia, jak jej pomóc. Nie znałam nawet powodu, przez który kobieta znalazła się w takim stanie. Czułam się niemal bezużyteczna.
- Ale czemu masz umierać? - zapytałam, a kobieta złapała moją twarz w swoje dłonie. Spojrzała mi głęboko w oczy, przez co byłam niemało przerażona. Bałam się nawet tego, co kobieta może zrobić mi.
- On mnie zabije. Chcę na grobie lilie. - rzuciła poważnie, cały czas patrząc mi głęboko w oczy.
Złapałam jej dłonie w swoje i oderwałam od swoich policzków. Powoli zaczynało denerwować mnie zachowanie kobiety, która niewyobrażalnie dramatyzowała. Zachowywała się jakby dosłownie zaraz miał nastąpić koniec świata.
- Kto cię ma kurwa zabić? - zapytałam, a ona spuściła wzrok na swoje dłonie, które trzymane były przez moje.
- Hugh. - szepnęła, a ja nie dowierzałam, że jego osoba może ją wprowadzić w aż taki stan przerażenia.
Mężczyzna z reguły był przyjazny dla środowiska. Nie sprawiał wrażenia szefa mafii, a szczerze ten pseudonim w żadnym stopniu nie pasował do tego faceta. Może sprawiał wrażenie złego, ale wewnętrznie Hugh był dużym dzieckiem. Do tego często zachowywał się jak czterolatek.
- Tym razem ty mu ubrudziłaś strój? - zapytałam żartobliwie, co definitywnie nie spodobało się Debbie, gdyż zmroziła mnie swoim zabójczym spojrzeniem.
- To powiedz o co chodzi. - oznajmiłam, a ona wzięła głęboki oddech, jakby co najmniej zamierzała przyznać mi się do zabójstwa.
Raczej Deborah nie była chętna do uczynienia morderstwa na jakiejś osobie. Chyba, że do gry wchodził Hugh. Debbie nadal nie była chętna do podzielenia się ze mną tym, co leżało jej na sercu. Grzecznie i cierpliwie czekałam na słowa Deborah. Rozumiałam, że musi zebrać się w sobie i wydusić to, co wywołało u niej łzy. Zaleczenie się ze swoich sekretów, nigdy nie należało do łatwych rzeczy. Momentami było niemal niemożliwe. Jednak trzeba było obudzić w sobie tyle siły, aby wreszcie to wyznać.
- Chyba Charlotte będzie miała dodatkowe łóżko w pokoju. - oznajmiła, a moje oczy pragnęły wyjść na wierzch.
Deborah i Hugh spodziewali się dziecka. Małe ziarenko już dojrzewało w brzuchu kobiety, a ja sama nie mogłam w to uwierzyć. Znajdowałam się w takim samym szoku jak cztery lata temu. Mimo, że nie dotyczyło to bezpośrednio mnie, to tak byłam niemal przerażona. Wystraszona tym, czy para podoła wyzwaniu, jakie zostało im rzucone. Mimo dziecinnego zachowania Hugh, był on odpowiedzialny i zawsze stawiał czoła temu, co życie stawiało na jego drodze. Jednak nie wiedziałam, czy da radę z tym, co Deborah musiała mu powiedzieć.
CZYTASZ
ZAWALCZ o nas
RomansaIdę prosto na pociąg, z którego odjazdem skończy się moje dotychczasowe życie, a zacznie się nowe. Życie bez niego u boku, ze złamanym sercem i małą, przecudowną osóbką, która niedługo zacznie kroczyć, po tym okrutnym świecie. Życie na każdym kroku...