Dziewczyna starała się wyrwać z mocnego uścisku Park'a jednka chłopak jej na to nie pozwolił. Przyciągnął ją gwałtownie do swojego ciała przyciskając zdrowym ramieniem do siebie. Mei poczuła jak dreszcz przebiega jej po kręgosłupie. Był zdecydowanie zbyt blisko niej. Czuła obrzydzenie. Starała się uspokoić i myśleć na trzeźwo. Chłopak za to uśmiechnął się rozbawiony. Mimo, że dziewczyna wpadła mu w oko w klubie i zaimponowała swoją wiedzą jak i umiejętnościami, bawiła go cała ta sytuacja.
-Już się uspokoiłaś? – spytał nie kryjąc rozbawienia.
Dziewczyna odsunęła się czując jeszcze większy wstręt do chłopaka niż na początku. Kiwnęła lekko głową patrząc w podłogę. Podniosła po chwili głowę patrząc przenikliwie w oczy Park'a. YongJae wydawał się zdezorientowany śmiałością i odwagą dziewczyny, która zrobiła krok w jego stronę.
-Przyprowadziłam ich. Oddaj mi Im ChangKyun'a. – powiedziała pewnie na co czerwono włosy włożył dłonie w kieszenie i pokiwał w zamyśleniu głową. Patrząc cały czas w jasne oczy dziewczyny.
-Jay! Przyprowadź naszego więźnia! – Mei wzdrygnęła się lekko na wrzask roznoszący się w Sali. Nie spodziewała się tego. Już po niedługiej chwili muskularny Azjata z przydługą kozia bródką szedł w ich stronę ciągnąc zmęczonego chłopaka. Łzy stanęły w oczach dziewczyny widząc Kyun'a z okropnie długimi włosami. Jego odrosty sięgały prawie za brodę źle kontrastując ze starymi blond włosami chłopaka. Pchną Im'a w ramiona dziewczyny, która bez wahania go złapała. –Umowa to umowa. Jednak mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.
-Nawet nie wiesz jak szybko to nastąpi. – rzuciła wyprowadzając przyjaciela z budynku, mijając dwóch ochroniarzy. Oglądała Kyun'a z każdej strony przelotnym wzrokiem. Cieszył ją fakt, że Park nie był aż takim dupkiem by głodzić chłopaka. Co prawda widać było, że schudł, ale nie aż tak bardzo by zacząć się o niego martwić. Pomimo rozciętej wagi i brwi wyglądał całkiem w porządku. Nawet sam stawiał kroki nie uwieszając się na dziewczynie, to już coś. Otworzyła drzwi do terenowego samochodu należącego do Shownu. Nie było problemu z kluczykami gdyż chłopak pozostawił je w stacyjce na wypadek szybkiej ewakuacji. ChangKyun usiadł na miejscu kierowcy zagryzają mocno spuchniętą wargę. Podejrzewał co zrobiła jego przyjaciółka by go uwolnić, w końcu Parkowi chodziło tylko o schwytanie Jooheon'a. Spojrzał na nią z lekko przymrużonymi oczami. Kompletnie się nie zmieniła. Wciąż wyglądała tak samo jak półtora roku temu kiedy odprowadzał ją na lotnisko. Jednak wiedział, że wewnątrz niej nastąpiła zmiana, tak jak i w nim samym. W końcu dorośli. Przestali być dziećmi. Chłopak uderzył pięścią w kierownicę powstrzymując łzy. Dziewczyna zatrzymała poszukiwania biorąc w dłoń lśniący scyzoryk i przeniosła swój wzrok na roztrzęsionego przyjaciela.
-Mogłaś pozwolić mi zginąć, nie jemu. – powiedział łamiącym się głosem. Na co dziewczyna przykucnęła przy nim rozglądając się na boki. Położyła mu dłoń na kolanie i ścisnęła lekko by zwrócić na siebie jego uwagę co jej się udało. Szklane oczy patrzyły na nią w geście wyczekiwania.
-Zrobimy tak.... –powiedziała z pełną powagą zaczynając tłumaczyć Kyun'owi co ma na myśli.
Shownu zdawał się pogodzić z tą beznadziejną sytuacją w której się znalazł. Nie miał sił szarpać się z linami związanymi ciasno na jego nadgarstkach. Czuł żal do Mei. Mimo, że wiedział dlaczego to zrobiła i całkowicie to rozumiał czuł do niej ogromny żal. Siedzący plecami do niego Jooheon szarpał się nieustannie lecz przerwał z głośnym westchnięciem czując ukłucie w lewej piersi. Przeniósł wzrok na odpadającą ścianę naprzeciw niego. On zaś nie czuł żadnego żalu kierowanego w stronę uroczej czarnowłosej istotki. Podziwiał ja bardziej niż wcześniej, bo mimo że ich wydała w ręce Park'a nie robiła tego dla siebie. Robiła to by uratować jego ukochanego Kyun'a . Co więcej był jej niesamowicie i niezaprzeczalnie wdzięczny.
-Nie miej jej tego za złe Hyung. – rzucił cicho jednak Sohn nie poruszył się nawet o milimetr cały czas wpatrując się w starą poniszczona i dziurawą podłogę. Oczywistym było, że nie miał jej tego za złe. On po prostu czuł się zraniony. Naprawdę stracił głowę dla tej nieznośnej dziewuchy. Prychnął rozbawiony po czym całkowicie zaczął się śmiać. Lee wydawał się totalnie zaniepokojony stanem Hyunga. To ten czas w którym przyszło mu wezwać psychiatrę?
-Wy-wybacz. – Sohn oblizał usta po czym westchnął głośno. –Właśnie zdałem sobie sprawę jak okropne było i jest moje życie.
-O czym ty mówisz? – zapytał młodszy poprawiając się na krześle.
-Byłem z chłopakiem do którego kompletnie nic nie czułem, a teraz kiedy wpadłem totalnie, życie kopie mnie i oblewa wrzątkiem. – zaśmiał się kręcąc głową na boki.
-Nie kochałeś mnie? To po jakiego ze mną byłeś kretynie!? – zbulwersował się Lee kopiąc nogą powietrze ja głupi.
-Kochałem, ale wyłącznie jak brata. Zdradzić ci sekret? – nastała chwilowa cisza przerwana odgłosem kroków z zewnątrz. –Jestem całkowicie hetero.
-Co ty pieprzysz? Na wciągałeś się kurzu czy jak!? – Jooheon był coraz bardziej zdezorientowany nie docierało do niego co słyszy. –To dlaczego ze mną byłeś skoro nie interesowali cię inny faceci?
-Bo wiedziałem, że się we mnie zakochałeś. Nie chciałem cię ranić honey. Byłeś jak mój młodszy brat którego musiałem chronić. Nawet przed złamanym sercem. Kiedy ze mną zerwałeś...początkowo nie mogłem wziąć tego do wiadomości, ale nie cierpiałem. Nie czułem właściwie nic. Byłem tylko zszokowany. Najbardziej bolało mnie, że mój najlepszy przyjaciel nie odezwał się do mnie przez ponad rok. – HyunWoo wziął głęboki oddech –W momencie gdy pojawiłeś się pod moimi drzwiami byłem niesamowicie szczęśliwi. – zaśmiał się –Ale i zszokowany. Kiedy prosiłeś mnie o pomoc, taki bezradny. Nie mogłem ci odmówić. Jednak kiedy dowiedziałem się, że chodzi o twojego zaginionego chłopaka poczułem złość. Zmieniłeś się przez niego, zacząłeś używać nawet nowych perfum, lubiłem zapach tamtych. – przerwał na moment- Spójrz.....przecież to przez niego mnie zostawiłeś. Nie mówię tutaj o związku oczywiście, ale nie odezwałeś się więcej do mnie. Miałem tylko ciebie. Byłeś moim jedynym przyjacielem, ale zostawiłeś mnie dla niego.
-Yah, Hyung wciąż jestem twoim przyjacielem. Wiem, że totalnie zawaliłem i byłem chujowym towarzyszem. Ty udawałeś, że mnie kochasz by nie zranić moich uczuć. Chociaż źle zrobiłeś i powinieneś dostać za to w pierdol. – młodszy prychną głośno. –Jednak kocham cię. Jesteś moim bratem i to się nigdy nie zmieni. Pozwól....pozwól mi tylko wszystko naprawić.
-Na to i tak raczej nie mamy czasu. Za niedługo zjawi się ktoś od Park'a i sprzeda nam kulkę. Mimo wszystko chcę żebyś wiedział, że jestem szczęśliwy. Nie mam już żalu do Mei ani tym bardziej ciebie. Kocham was oboje i jeśli mam za niedługo umrzeć, chcę żebyś wiedział że umrę szczęśliwy.
-Ty to jednak jesteś pojebany HyunWoo. – odparł głośno Lee – Nie pozwolę nam umrzeć słyszysz? Znajdę jakieś wyjście. Nie zginiemy tu! Nie teraz! Musisz powiedzieć tej cholernej zołzie co do niej czujesz! Zobaczysz jeszcze będziecie mieli gromadę równie pojebanych dzieci. Tylko się nie poddawaj.
Oboje spojrzeli szybko na drzwi. Ktoś przekręcił klucz w zamku pociągając klamkę w dół. Lee złapał przyjaciela za dłoń splatając razem ich palce. Mimo zapewnień Jooheon bał się. Nie mógł zginąć teraz, kiedy przyjaciel powiedział co od zawsze leżało mu na wątrobie. Po za tym obiecał sobie, że Sohn dostanie w ta swoją głupią twarzyczkę za okłamywanie go tak długi czas. Drzwi zostały szeroko otwarte. Czy to już ich koniec.
![](https://img.wattpad.com/cover/226258371-288-k141366.jpg)
CZYTASZ
Find You || Jookyun
FanfictionLee JooHeon nie umie pogodzić się z zaginięciem swojego chłopaka. Gdy rodzina Im Changkyun'a uznała go za martwego, JooHeon nie zgadza się z dziwnym i nagłym zaginięciem, postanawia nie przestać go szukać. ~Kiedy wreszcie cie znalazłem - Straciłe...