Rozdział 13

558 32 0
                                    

Dzisiaj był czwartek, a to oznacza tylko jedno, że jutro są urodziny Kola, a co za tym idzie, jest ten pieprzony bal na który wcale nie chcę mi się iść. Właśnie siedziałam w szkole na lekcji historii, Alaric jak zwykle omawiał lekcje, z resztą tak jak każdy nauczyciel. Obok mnie siedziała Bex za którą chyba najbardziej tęskniłam, dlaczego chyba, a właśnie dlatego że bardzo się zaprzyjaźniłyśmy, poza tym była jedyną dziewczyną z rodu Mikaelsonów i na dodatek Pierwszą. Pewnie dalej bym tak myślała nad swoim życiem, gdyby Rebekah mi nie przerwała.
- Auć - szepnęłam, gdy mnie uderzyła w ramię.
- Rozumiem że te lekcje nie są zbyt ciekawe, ale mogłabyś chociaż udawać że to cię interesuje - powiedziała prawie wybuchając śmiechem, a ja też nie mogłam się powstrzymać. Niestety Alaric zauważył jak rozmawiamy i przerwał nam naszą głupawkę.
- Dziewczyny, powiedzcie mi o czym przed chwilą mówiłem - powiedział poważnym tonem.
- Eeee - wydukałam prawie niesłyszalne, że chyba tylko Bekah usłyszała.

- Mówił pan coś o wojnie światowej - powiedziała z pewnością i odwagą w głosie pierwotna, na co Alaric tylko westchnął i podszedł do tablicy by dalej kontynuować lekcje.

- Jesteś niemożliwa, spławiłaś go to było genialne - szepnełam jej kiedy nauczyciel odwrócił się do nas plecami.

- Wiem, ale w sumie to mam do ciebie pytanko.

- Jakie?

- Co dzisiaj robisz po południu? - zapytała i w tym momencie spojrzała na mnie i prawdobodobnie czekała na moją odpowiedż.

- W sumie to nic, ale mimo tego powinnam się trochę pouczyć bo nic nie kumam z tej cholernej historii - powiedziałam najciszej jak tylko potrafiłam, żeby tylko Rick się nie zorientował że rozmawiamy przez prwie całą lekcje.

- Oj, przestań, ciągle chcesz się tylko uczyć, są przecież ważniejsze rzeczy - powedziała i poruszyłam dziwnie brwiami, na co ja lekko uderzyłam ją w ramię, śmiejąc sie przy tym jak nienormalna, z resztą Rebekah też nie mogła się powstrzymać od śmiechu.

- No wiem, ale mimo wszystko powninnam - powiedziłam, kiedy już trochę się uspokoiłam od chwilowej głupawki.

- Oj no proszę - powiedziała przedłużając ostatnią literę. Niestety jak to ja nie mogłam jej odmówić i poraz kolejny się zgodziłam, na co Bex była bardzo zadowolona i dumna z siebie że mnie przekonała. Nagle zadzwonił dzwonek i wszyscy kierowali się do wyjścia z sali. Ja i Rebekah postanowiłyśmy że pójdziemy cos zjeść, i przy okazji omówimy plany na popołudnie.

- Słuchaj miałam się ciebie zapytać, jaką sukienkę założysz? - zapytała się mnie blondwłosa, na co byłam trochę zdziwiona i nie miałam bladego pojęcia o co jej chodzi.

- Czekaj, bo chyba nie rozumiem - chwile się wahałam czy jej to powiedziec, ale w końcu się zdecydowałam.

- Chodzi mi o sukienkę na bal - wytłumaczyła mi, a ja od razu sobie przypomniałam że jutro są urodziny Kola i że Klaus mnie na nie zaprosił.

- O nie, kompletnie wypadło mi to z głowy - wymamrotałam pod nosem, ale znając życie i bardzo dobry słuch Bex to to wszystko słyszała, ponieważ się zaśmiała.

- Czyli zgaduje że nie masz żadnej kreacji na jutrzejszy wieczór - uśmiechneła się do mnie szeroko, i zrobiła smutne oczy niczym kot ze shreka.

- Nie, a poza tym to nie mam z kim iść - szczerze, to nie mam pojecią czemu to powiedziałam, niestety kiedy zdałam sobie z tego sprawę Rebekah spojrzała na mnie i poruszyła dwuznacznie brwiami, na co jej przywaliłam w nogę.

- Auć, to bolało - powiedziała masując się po nodze.

- Miało boleć, ponieważ wyobrażasz sobie niewiadomo co - trochę podniosłam głos, ale na szczęście inni uczniowie nie zwracali na mnie uwagi, z resztą tak jak zawsze.

- Dobra, niech ci będzie, ale i tak znajdziemy ci jakąś cudowną kieckę - uśmiechneła się przy tym pokazując mi swoje mleczno baiałe zęby.

- A więc, to dlatego chciałaś się dzisiaj ze mną widzieć

- No można tak powiedzieć - kiedy skończyła obie się zaśmiałyśmy i w spokoju dokończyłyśmy posiłek. Zostały nam jeszcze tylko 2 lekcje, a potem Bekah powiedziała że zabiera mnie na zakupy. Szczerze mówiąc to nie zbyt przepadam za takimi imrezami czy chociażby zakupami, ale z nią wszystko jest inne, w sumie to od 2 miesięcy jesteśmy prawie nierozłączne. Ona jest po prostu dla mnie jak siostra, której nigdy nie miałam, poza tym jej bracia są w porządku, wszyscy mnie traktują jakbym była ich rodziną i strasznie się za nimi stęskiniłam, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.

Ordinary Girl By Mikaelson Family( Wolno pisane )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz