Rozdział 3

841 40 3
                                    

Dzisiaj Caroline mnie poprosiła żebym jej pomogła w przygotowaniach do konkursu Miss Mystic Falls. Dlatego też zaraz jak tylko wstałam z łóżka poszłam się ogarnąć i wyszłam z domu.

Na miejscu było sporo osób, i nigdzie nie mogłam znaleźć Caroline, której szukałam już od ponad pół godziny. Zawsze lubiła się spóźniać i robić wielkie wejście, do tej pory mi to jakoś nie przeszkadzało ale w tym momencie byłam na nią trochę wkurzona, sama poprosiła mnie żebym jej pomogła w tych cholernych przygotowaniach A teraz nigdzie jej nie ma. Musiałam się uspokoić więc wyszłam na zewnątrz i postanowiłam że się przejdę. Kiedy tak wędrowałam bez celu zobaczyłam ławeczkę na niewielkim pagórku i postanowiłam że tam usiądę i będę rozmyślać o moim bezsensownym i nudnym życiu. Kiedy wsłuchiwałam się w śpiew ptaków, nagle poczułam nade mną cień, kiedy otworzyłam oczy ujrzałam tego mężczyznę z wczoraj, od razu wstałam i zaczęłam się od niego oddalać, ale niestety nic z tego za mną było drzewo, nie mogłam uciec.... ZNOWU!
- Nie musisz się mnie bać, gdybym chciał cię zabić zrobiłbym to już dawno - powiedział A ja zamarłam, no niby mówił że nie mam się go bać ale to przecież wampir, nie to hybryda i to na dodatek pierwotna najpotężniejsza istota na tej ziemi nie chcę mi zrobić krzywdy,  pffff bo uwierzę.
- Nawet się do mnie nie zbliżaj - powiedziałam ze strachu, na co mężczyzna oddalił się ode mnie na bezpieczną odległość.
- Spokojnie, chyba nie jestem aż taki  straszny - zażartował ale mi nie było do śmiechu, a zwłaszcza że miał nade mną przewagę, nie tylko fizyczną ale i psychiczną i nie mam pojęcia ktore z nich jest gorsze.
- Nie żartuj sobie że mnie, nie mam pojęcia po co tu przyszedłeś ale dobrze ci radzę nie zadzieraj z moimi przyjaciółmi - powiedziałam i uśmiechnęłam się sarkastycznie w jego stronę na co tylko parsknął śmiechem co mnie jeszcze bardziej zdenerwowało.
- A z Tobą mogę?, bo z tego co wiem jesteś zwykłym człowiekiem i raczej nie masz dużo przynajmniej w tej kwestii do powiedzenia - mówił A ja słuchałam i już buzowała się we mnie złość, co za pajac jak on w ogóle śmie tak myśleć, zebrałam z siebie całą moją odwagę którą miałam i ruszyłam do ataku.
- Może i nie mam ale przynajmniej w porównaniu do Ciebie mam kogoś na kogo zawsze mogę liczyć i kogoś kto nigdy mnie nie zawiedzie, a i jeszcze jedno skoro nie przyszedłeś tutaj żeby mnie zabić to żegnam - powiedziałam i odeszłam od niego.

Byłam wściekła na tego pacana, co on sobie w ogóle myślał że może sobie tak przychodzić i mówić jak by nic się nie stało, o nie nie dam się tak łatwo udobruchać. Kiedy tak myślałam o tej sytuacji zobaczyłam Caroline do której szybkim krokiem podeszłam.
- W końcu cię znalazłam, ile można ciebie szukać? - powiedziałam z wyrzutem w głosie.
- Przepraszam Cię bardzo ale mam tyle rzeczy na głowie że nie jestem w stanie tego wszystkiego ogarnąć w jeden dzień, a zwłaszcza że konkurs jest już dzisiaj.
- I właśnie po to tu jestem tak żeby ci pomóc, przecież nie zostawię Cię z tym samą - powiedziałam gdy już trochę mi ulżyło, po spotkaniu tego idioty.
- Bardzo Ci dziękuję, nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy.
- Dobra to co mam zrobić? - zapytałam
- Najpierw możesz sporządzić jeszcze raz listę gości, co prawda miała to robić Elena, ale zła się czuje.
- No dobra to już się biorę do pracy, ... A i jeszcze jedno pozdrów Elenę ode mnie - powiedziałam.
- Spoko pozdrowie, ale najpierw musimy się wziąść do roboty - powiedziała, a wręcz rozkazała mi, no tak Caroline w swoim naturalnym środowisku.

Właśnie już skończyłam listę gości, którą mi dała Care i już miałam ją jej dać gdy nagle poczułam wiatr we włosach, a było to dziwne bo nigdzie nie było pootwieranych okien, nie zastanawiając się dłużej obróciłam się i zobaczyłam nikogo innego jak Klausa, stał oparty o ścianę, był ubrany w czarny pasujący do niego garnitur, uhhh bycie tak przystojnym powinno być zakazane, a jeszcze bardziej w przypadku kiedy ten przystojny facet się narcystycznym gnojkiem jakich mało.
- Wydaje mi się ale chyba jeszcze nie skończyliśmy naszej rozmowy? - powiedział A we mnie wzrastał coraz większy gniew.
- Dobra, nie wiem czego ode mnie chcesz ale jeśli tak jak to mówiłeś nie chcesz mnie zabić to po co ze mną rozmawiasz i cały czas za mną łazisz - warknełam pełna gniewu i małej satysfakcji że odważyłam się mu przeciwstawić.
- Może dlatego że Cię polubiłem, i teraz chcę się zaprzyjaźnić i zacząć od początku - mówił na ja w to nie mogłam uwierzyć.
- Ah no cóż wielka szkoda bo ja Ciebie nie polubiłam, i napewno się nie zaprzyjaźnimy.
- Auć, bolało mimo wszystko myśl sobie co chcesz, ale wiedz że że mną nie wygrasz kochanie - mówiąc to podszedł do mnie i ostatnie słowo wyszeptał mi do ucha, a potem poczułam wiatr we włosach A co już nie było. Co za dupek, jak on śmie myśli że może tak bajerować każdą laskę na tej ziemi, oj bardzo się na mnie zawiedzie, już ja mu urządze prawdziwe piekło.

Ordinary Girl By Mikaelson Family( Wolno pisane )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz