Rozdział 15

396 15 2
                                    

Dzisiaj był ten dzień, dzień w którym miałam iść na ten pieprzony bal, szczerze mówiąc to nie chciało mi się tam być, ale Bekah namawiała mnie na to już od tygodni, więc chcąc czy nie, musiałam tam być, nie tylko ze względu na Rebekah ale też i na Kola, który organizował tę imprezę w związku z jego tysiącletnich urodzin. Oczywiście miał więcej niż tysiąc lat, Bex mi coś o tym wspominała ale chyba jej wtedy nie słuchałam, bo nawet nie pamiętam o czym mówiła. W każdym razie właśnie się przygotowywałam, aż nagle usłyszałam szelest tuż przy moim oknie, więc postanowiłam że to sprawdzę. Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić "mój problem" wleciał przez okno wprost do mojego pokoju. A kiedy się odwróciłam przerażona że to jakiś złodziej, zobaczyłam Stefana i Damona leżących na środku pokoju.

- Co wy tu robicie!!- podniosłam gwałtownie głos. No co? Przestraszyłam się nie na żarty, a poza tym mogli by wejść drzwiami, a nie zakradać się jak jacyś porywacze.

- Widzisz, mówiłem ci że to nie jest dobry pomysł, a ty jak zwykle nie chciałeś się mnie słuchać- powiedział Damon z grymasem na twarzy, po czym wstał na równe nogi.

- Skąd miałem wiedzieć że akurat wtedy miałeś racje- odpowiedział mu Stefan, i uśmiechnął się do mnie, ponieważ chyba dopiero teraz zorientowali się że ja też tu jestem i cały czas przysłuchiwałam się ich rozmowie.

- Może łaskawie byście mi wyjaśnili dlaczego wtargnęliście do mojego mieszkania nie ustalając tego ze mną- powiedziałam nieco oburzona ich zachowaniem, ale z jednej strony gdyby nie oni to prawdopodobnie w moim życiu byłoby nudno, aż przez chwilę uśmiechnęłam się.

- To był jego pomysł, mówiłem mu że to nie jest najlepsze rozwiązanie tej sytuacji, ale ten idiota nie chcę się mnie słuchać- powiedział Damon po czym pacnął swojego młodszego brata w głowę.

- Sam się zgodziłeś na to, więc nie narzekaj- odpowiedział mu Stefan po czym przewrócił oczami tak, że prawie parsknęłam przy nich śmiechem. Ale musiałam się powstrzymać, ponieważ nadal nie wiedziałam co ich podkusiło żeby wtargnąć do mojego domu przez cholerne okno.

-Czy możecie łaskawie mi wyjaśnić co wy tu do jasnej cholery robicie? - krzyknęłam trochę głośniej niż zwykle, na co Salvatorowie patrzyli na mnie w zaskoczeniu.

- Chcieliśmy sprawdzić czy wszystko u ciebie ok- Stefan mówił i przy tym usiadł na moim łóżku.

- Dokładnie tak było Sarah, chcieliśmy się upewnić że nic ci nie jest - za raz po nim odezwał się Damon.

- I nie mogliście wejść drzwiami? - zapytałam ich, a raczej bardziej samą siebie.

- Mogliśmy, ale wtedy nie było by tak zabawnie - powiedział do mnie Damon z tym swoim uśmiechem.

- Nie żartuj sobie ze mnie, wystarczy że dzisiaj jest ten bal u Mikaelsonów - odparłam i odwróciłam się szybko wychodząc z pokoju. Przyszłam do kuchni i zupełnie nie zwracając na nich uwagi zrobiłam sobie zieloną herbatę. Na moje nieszczęście bracia Salvatore nie chcieli mi dać spokoju, więc poszli za mną jak dwa potulne baranki.

- No proszę cię Sarah, nie bądź na nas zła - odezwał się po chwili ciszy Stefan, więc postanowiłam że się odwrócę w jego stronę.

- Nie jestem zła, ale wolałabym żeby następnym razem wchodzili drzwiami - spojrzałam się na nich i krzywo się uśmiechnęłam, ale wyszedł z tego grymas.

- Dobrze, obiecujemy że już nigdy nie wejdziemy przez okno - powiedział znudzony tą całą sytuacją Damon i przeniósł swoje spojrzenie na swojego brata.

- Tak, tak oczywiście, obiecujemy - dodał Stefan, a ja uśmiechnęłam się szeroko, ponieważ miałam z nich niezły ubaw. A poza tym nie umiałam się na nich długo gniewać.

- A tak właściwie to dlaczego tutaj przyszliście? , bo z tego co pamiętam to nie uprzedzaliście mnie o waszej wizycie - powiedziałam, i wzięłam łyk kawy.

- Chcieliśmy sprawdzić czy wszystko u ciebie dobrze - odpowiedział Stefan z krzywym uśmiechem na twarzy.

- U mnie?, niby czemu? - popatrzyłam się na nich jak na idiotów, chociaż w sumie byli nimi ale to nic nie zmienia, bo nie miałam pojęcia o co im chodzi. Stefan spojrzał się na Damona, a potem na mnie i tak w kółko, jakby nie wiedział od czego ma zacząć, albo po prostu bał się przyznać jaki był prawdziwy powód wtargnięcia do mojego domu.

- Ogłuchliście czy co?, zadałam pytanie i oczekuje natychmiastowej odpowiedzi - spojrzałam się na nich z mordem w oczach, przez co Damon parsknął śmiechem, a mnie to jeszcze bardziej zdenerwowało.

- Po prostu martwimy się o ciebie, i chcemy żebyś uważała na Mikaelsonów, nie są tacy jak ci się wydaje - powiedział z pół uśmiechem młodszy z braci Salvatore.

- Tak, tak wiem, o co wam chodzi, ale spokojnie mam wszystko pod kontrolą - i w tym momencie trochę się wahałam, czy tak dokładnie było, ale mniejsza z tym, oni nie musieli tego wiedzieć nie chciałam ich jeszcze bardziej martwić.

- No widzisz, mówiłem że nie jest aż tak żle - odezwał się do tej pory milczący Damon, po czym uśmiechnął się w tym swoim stylu i przeniósł wzrok na Stefana.

- O boże, zamknij się już - dodał wampir i tak samo jak jego brat uśmiechnął się szczerze i spojrzał najpierw na Damona, a póżniej na mnie.

- Dobra, więc nie będziemy ci już przeszkadzać, tylko pamiętaj bądź ostrożna - powiedział do mnie Stefan po czym w wampirzym tempie nie było ani jego, ani Damona. 

Więc postanowiłam że dokończę moje przygotowywanie się na imprezę życia, jak to zawsze mówi Rebekah. Usiadłam raz jeszcze do mojej toaletki, a raczej można było to nazwać bardziej biurkiem na którym było bardzo dużo kosmetyków. Zrobiłam delikatny makijaż, ponieważ nie lubię się tak mocno malować, a poza tym w naturalnym bardziej do mnie pasował. Następnie podeszłam do szafy, i wyciągnęłam z niej pudrowo różową sukienkę z odsłoniętymi ramionami. Doskonale pasowała do mnie, i do przed chwilą zrobionego makijażu. Włosy związałam w opadającego koka, z którego wyciągnęłam parę kosmyków. Dzięki temu wyglądałam prześlicznie, przynajmniej moim zdaniem. Założyłam beżowe buty na koturnie, więc byłam trochę wyższa niż jestem w rzeczywistości. Miałam się jeszcze spotkać z Bekah przed balem, więc postanowiłam że do niej napisze. I właśnie w tym momencie wyszłam z domu i powoli kierowałam się w stronę domu Mikaelsonów.



Ordinary Girl By Mikaelson Family( Wolno pisane )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz