Dzieciak jest online
Dzieciak: uwaga mam ogłoszenie: czy ktoś chce być po jednej stronie z Flashem?
Dzieciak: bo my nie chcemy, ale on się upiera, że też ma brać udział w wojnie
Son of Will, Sabrina, Męski Hawkeye są online
Dzieciak: to nie jest żart, pytamy poważnie (MJ i Ned też są na skraju wytrzymania)
Dzieciak: widzę, że odczytujecie
Sabrina: um, chętnie byśmy go przyjęli, ale mamy już maksymalną ilość osób
Męski Hawkeye: Wanda, nie kłam! wcale byśmy tego nie zrobili chętnie
Męski Hawkeye; w ogóle byśmy to zrobili?
Sabrina: ...
Dzieciak: panie Sam, pan musi się zgodzić, pan zawsze miał takie dobre serce
Son of Will: to się nazywa litość
Son of Will: nie ma mowy, żeby był ze mną
Son of Will: już zaraz wygram z tym starym stołkiem i sam będę siedział na tyle
Son of Will: żaden dzieciak nie będzie mi się plątał tutaj
Męski Hawkeye: ha, ty tam będziesz siedzieć?! już to widzę
Son of Will: stary, na razie ja tu siedze
Son of Will: dokładnie w tej chwili
Son of Will: kiedy ty jesteś daaaleeeekoooo z przodu
Męski Hawkeye;
Męski Hawkeye: ta zniewaga krwi wymaga.
Son of Will: nie pokalecz się, ptaszku
Męski Hawkeye: to nie ja muszę na to uważać
Męski Hawkeye: ptaszku
Dzieciak: halo? ja mam nadal problem z Flashem
Męski Hawkeye jest offline
Son of Will: cholera, zostawiłem włączone żelazko!
Son of Will: i ten, wodę na gazie
Son of Will jest offline
Dzieciak: :(((((
Sabrina: agh, jedna twarz, proszę
Sabrina: nawet błagam
Dzieciak; a przygarnie pani Flasha?
Dzieciak: proooszę
Dzieciak: nie może być z nami, zależy mi żeby poderwać MJ, a z nim to się nie uda
Sabrina: och, nie mogę
Sabrina: byłoby nas za dużo
Sabrina: po naszej wygranej wojnie nie miałby gdzie siedzieć, bo są 4 miejsca
Dzieciak: ale moglibyście stracić jedną osobę i nadal mieć przewagę liczebną;
Dzieciak: moglibyście nawet stracić Flasha i nic by się nie stało
Sabrina: a jak uda nam się wszystkim przeżyć, to jak usiądziemy niby na naszych zasłużonych miejscach?
Dzieciak: weźmiecie go na kolana?
Sabrina: przykro mi, ale nie
Dzieciak: wcale nie jest ci przykro
Dzieciak: widzę twoją twarz, uśmiechasz się
Sabrina: och, to śmieje się z mema, którego wysłał mi Vis
Sabrina: chcesz zobaczyć?
Dzieciak; okej, może chociaż to poprawi mi humor
Sabrina:
Dzieciak: jakim cudem TO miało mi poprawić humor?!?
Dzieciak: Vision ci to wysłał? Vision?
Sabrina: no... Tak
Dzieciak: on ma wbudowany program KAREN czy jak?!
Sabrina; czy twoja Karen nie jest w kostiumie?
Dzieciak: to inny typ Karen, zaufaj
Sabrina: pff, cokolwiek
Dzieciak: a wie pani co jest najgorsze?
Dzieciak: że panią to śmieszy
Sabrina: to jest zabawne
Dzieciak: Wando! Jesteś młoda, za młoda na memy z minionkami
Sabrina: nie wiem, o co ci chodzi
Dzieciak: muszę cię nauczyć wszystkiego o memach
Sabrina: czy to na pewno jest konieczne?
Dzieciak: tak i Visiona też, skoro ci takie rzeczy wysyła
Dzieciak: nie mogę bezczynnie siedzieć i patrzeć jak wszyscy Avengers starzeją się, tracą dobre poczucie humoru i wysyłają sobie wzajemnie takie żarty
Dzieciak: już czas
Sabrina: na co?
Dzieciak: już czas na zrobieniem tego, co powinienem zrobić już dawno
Dzieciak: czas na założenie Akademii Memów
Sabrina: ....
Sabrina: nie bierzesz tego zbyt na poważnie?
Dzieciak: biorę to śmiertelnie poważnie, bo takie to jest
Sabrina:
Sabrina: proszę, wróćmy do tematu Flasha, już nawet mówienie że nie chcemy go w drużynie jest bardziej komfortowe niż to, co teraz się dzieje
Dzieciak; Flash będzie musiał być w drużynie sam
Dzieciak: już nie jest ważny
Dzieciak: em, nigdy nie był
Dzieciak: teraz liczy się tylko Akademia Memów
Dzieciak: moim celem jest naprawić poczucie humoru Avengers i nie spocznę, dopóki nie będziecie mi wysyłać dobrych memów
Sabrina: uhhh, ja też zostawiłam włączone żelazko
Sabrina jest offline
Dzieciak: jak tylko skończymy najazd, wszyscy poznają potęgę memów, ahahAHAHAHAHA
Dzieciak jest offline
CZYTASZ
karme (marvel chat)
FanfictionWanda wkłada Visiona do ryżu po ich wspólnej kąpieli, Thor ma depresję, Clint kryzys egzystencjalny, a Peter rzuca szkołę, wierząc, że wyjdzie mu to na dobre (pierwotnie pisanie zaczęło się na wakacjach, kiedy jeszcze wszyscy żyli najazdem na strefę...