2

222 16 8
                                    

Dni mijały bardzo powoli. Dla Jungkooka było o zbyt wolne tempo, zawsze pędził do przodu, gnał pod wiatr aż tu nagle musiał zastopować. Z dnia na dzień porzucić dotychczasowe życie. Pogubił się na początku, strach o przyszłość i to co w niej zastanie doprowadzały go prawie do obłędu. Nadal czuł się zagubiony. Nie chciał wracać do mieszkania, w którym bolało go każde wspomnienie. Dlatego postanowił rozejrzeć się za czymś innym, może nawet mniejszym. Byle w innej dzielnicy. Poszukiwania nie trwały długo, podzwonił popytał i po tygodniu pakował już cały dobytek do kartonów. 
-Mogę panu pomóc- zaproponowała Lucy- Linda śpi, mam chwilkę. 
-Nie musi się pani fatygować, zaraz przyjadą koledzy, damy sobie radę. 
Kobieta poczuła się trochę odepchnięta, ale skoro nie chciał jej pomocy nie będzie się narzucać. Szkoda, lubiła pomagać. Kręciła się bez celu po mieszkaniu nie wiedząc co ze sobą zrobić. W końcu pojawili się znajomi detektywa, byli to J-Hope i pan Min Yoongi. Dobrzy znajomi, znali się jeszcze ze szkoły policyjnej. Lusia zaparzyła herbatę i przyglądała się jak panowie krzątają się i pakują bibelot za bibelotem. Trwało to może z godzinę. Mała Linda w końcu się obudziła więc mogły iść na spacer. A ponieważ dzisiaj jest bardzo ważna data dla serca Lucy udały się najpierw do kwiaciarni by kupić piękny bukiet białych róż. 
-Trzymasz ją na dystans-zauważył Yoongi
-Aż tak to widać? żachnął mężczynza
-Bardzo, stary ona chciała tylko pomóc, pytała z milion razy, a ty z milion razy tylko nie i nie, przecież by ci nic nie ukradła.
-Nie o to chodzi, to wszystko co mam, to wszystko co mi po niej zostało, nadal nią pachnie, nie che żeby obca kobieta to dotykała i zamazała mi jej wspomnienia. 
-Kurwa Jungkook, musisz zacząć myśleć o tym co będzie, a nie o tym co było, nie mamy wpływu na przeszłość, a myślałem,że po to się przeprowadzasz żeby w końcu zapomnieć. 
-To nie jest takie proste, kurwa
-Zacznij wierzyć,że jest a będzie ci łatwiej. 
Wnerwił się, nie po to prosił ich o pomoc, żeby teraz dawali mu złote rady, od tego miał matkę i teściową, która nadal wtykała swój nos tam gdzie nie powinna. 
Nic już nie powiedział, pakował rzeczy w ciszy. Tyle ze do tej pory nie wiedział co zrobić z rzeczami Lisy. 

Dziewczęta rozumiały się coraz lepiej, złapały naprawdę super kontakt, Lucy lubiła  w niej wyczucie estetyki, jak na pięciolatkę wychodziło jej to bardzo dobrze, mała koza miała już swój styl i potrafiła głośno i wyraźnie zaznaczyć swoje niezadowolenie. Kaprysy małej damy zbywała zawsze uśmiechem i delikatnym przejechaniem dłonią po policzku, ten czuły gest sprawiał,że mała Linda z diablicy zamieniała się z powrotem w małego aniołka. Zaczynała dostrzegać jak bardzo brakuje jej matki. Ale nie mogła jej przecież zastapić, była tylko jej opiekunką, co najwyżej przyjaciółką domu i to jeszcze jeśli Jungkook się zgodzi i dopuści ją bliżej do siebie, bo póki co zgrywał twardego pana detektywa  nie dopuszczał do siebie żadnej innej kobiety. 
Udały się na mały prawie opuszczony cmentarz, pod jednym z krzyży ułożyły bukiet niewinnych białych kwiatów. Lucy w ciszy spojrzała w niebo, uśmiechnęła się i posłała całusa gdzieś tam w górę. Poczuła wibracje w kieszeni, spojrzała na telefon, dzwonił pan Jeon. Pora się zbierać. 
-Tatusiu, tatusiu razem z ciocią byłam w takim dziwnym miejscu, nie wiem jak się nazywa, ale miałyśmy kwiaty i tam je zostawiłyśmy -buzia się jej nie zamykała- i ja nie wiem czemu my te kwiatki tam musiałyśmy zostawić, przecież one były takie smutne, a to miejsce hmmm tam były takie dziwne postacie, czekaj anioły, tak to aniołki, dużo aniołków
-Gdzie pani ją zabrała? jego ton nie zabrzmiał optymistycznie.
-Na cmentarz, dzisiaj jest...
-Zwariowałaś!!! Nie zabierałem jej nigdy w takie miejsca!
-...szczególna data -jej głos, zawsze mówiła cicho, ale teraz prawie szeptała- ja nie chciałam nic złego, myślałam
-Co myślałaś? Mało się już nacierpiała? Jeszcze ją po cmentarzach musisz ciągać?!
Linda nie rozumiała dlaczego tata nagle nakrzyczał na ciocię, schowała się za plecami J-Hopa. 
-Przepraszam. Chyba już pójdę. Proszę tylko o nowy adres smsem, Do widzenia. - złapała swój plecak i wyszła. Poczuła się nieswojo i bardzo źle. Od 10 lat co miesiąc chodzi z kwiatami na cmentarz i nikt do tej pory nie miał nic przeciwko, pierwszy raz spotkała się z niezadowoleniem. 
-Nie chce być niemiły, ale przegiąłeś, przecież nic takiego się nie stało- zaczął Yoongi
-Gówno wiesz.
-Hej panowie, zanim się pożrecie, pakujcie te kartony do samochodu, a ja jadę podrzucić małą do babci, potem do was dołączę, tylko się nie pozabijajcie. Chodź aniołku, jedziemy do babci. 
Dziewczynka od razu się rozpogodziła, zabrała ulubionego misia i poszła w wujkiem Hopem. 
Kiedy zawieźli wszystko na nowe mieszkanie, chłopak podziękował kolegom za pomoc, przeprosił za swoje zachowanie i wrócił na stare śmieci, przed nim najtrudniejsza część, spakowanie rzeczy zmarłej żony. 

Stanęła przed drzwiami, ku jej zdziwieniu były uchylone, popchała je delikatnie i po cichu weszła. Zobaczyła jak siedzi na podłodze zalany łzami, w ręku trzymał jakieś zdjęcie. Podeszła i usiadła obok niego, spojrzała mu przez ramię, tak trzymał zdjęcie ślubne, na obrazku stała młoda para, ubrana w tradycyjny koreański strój, byli młodzi i szczęśliwi. 
-Przepraszam, zorientowałam się,że zapomniałam telefon więc wróciłam. Myślę,że w dobra porę - zdezorientowany spojrzał na nią, jego oczy były przepełnione bólem - Wiem co czujesz, doskonale cię rozumiem - spojrzał pytająco - Miałam męża, straciłam go w wypadku samochodowym- ściszyła głos- i syna. Nastąpiła długa głucha cisza. Dzisiaj mija 10 lat. - wzięła głęboki oddech- byłam w ciąży, do rozwiązania pozostało jakieś 2 tyg, świętowaliśmy naszą pierwszą rocznicę ślubu, ja prowadziłam. Ostatnią rzeczą jaką pamiętam są jego błękitne uśmiechnięte oczy, potem mnie oślepiło, huk i obudziłam się miesiąc po wypadku. Leżałam sama na pustej sali, tak samo pustej jak moje serce. Nie było przy mnie ani Nicka, ani mojego syna. Zginęli tam, on na miejscu, dziecko na stole operacyjnym, ja ledwo uszłam z życiem. Nie wiesz ile razy przeklinałam los, dlaczego mnie oszczędził. Wjechał w nas pijany facet i oczywiście koleś wyszedł z wypadku bez szwanku. Płacz jeśli tego potrzebujesz, to oczyszcza.-posłała mu delikatny uśmiech, a w oczach zalśniły jej srebrne łzy. 
Siedzieli tak na zimnej podłodze, ramię w ramię. Nic nie mówili, ale rozumieli swój ból. 
-Przepraszam cię - pociągnął nosem- jestem taki głupi, nie miałem prawa wrzeszczeć na ciebie -złapał jej delikatną dłoń - Przepraszam. 
Pogłaskała go po jego ciemnych loczkach. Otarła łzy i kazała wyjść z mieszkania. 
-Spakuje to za ciebie. Idź już. 


Save meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz