20

126 12 10
                                    

MiJin
Bezwzględna kobieta. Dla niej nie istniało słowo "nie". Do celu dążyła za wszelką cenę, nawet jeśli oznaczało to jakiegoś trupa. Wyrachowana. Zazdrosna.
Dla niej liczył się tylko on, Taehyung.
Jego dobro.
Jego uśmiech.
Jego piękne dłonie.
I głos, w którym rozpływała się za każdym razem gdy tylko otwierał usta.

Nie potrafiła sobie poradzić z agresją od kiedy pojawiła się Amanda.
I to, że on nie widział po za nią świata.
A przecież ona nie była kimś wyjątkowym, była taka pospolita.
Owszem nosiła się trochę inaczej, słuchała innego rodzaju muzyki czy kochała te głupie romantyczne komedie, ale czy to robiło z niej kogoś wyjątkowego?
A przecież to ona, MiJin była zawsze przy boku Tae, zawsze!

Pierwsze przebudzenie. To było jakoś hmm mieli kilka lat. Spędzali wakacje w tym małym domku na uboczu. Było to jeszcze w czasach kiedy rodzice byli na dorobku i odkładali grosz do grosza. Zainwestowali w ten domek żeby od czasu do czasu oderwać się od codziennego zgiełku. Tae lubił się tam bawić. Kochał biegać boso po zielonej trawie, odkrywać smaki zerwanych jagód prosto z krzaczka czy dokarmiać bezpańskie koty.
Cieszyły go codzienne małe rzeczy, dla innych ludzi może mało istotne, ale dla niego?
Szum deszczu, w którym doszukiwał się ukrytego przekazu. To zawsze było coś więcej. To była muzyka. Dźwięki wydobywające się z serca matki natury.
Zachodzące słońce, które malowało przepiękne pejzaże na bezchmurnym niebie, kolory jakie czasami udawało mu się zaobserwować, był w tym tak bardzo zakochany.
A nocne niebo? Moment kiedy leżał na trawie i wpatrywał się w migoczące punkciki. Ile gwiazd skrywała galaktyka? I jak to możliwe, że są tak blisko, a tak daleko.
Był bardzo wrażliwym chłopcem. Na tle swoich rówieśników wydawał się bardziej dojrzały. Mądrzejszy.
Dzieciaki potrafią być podłe, o czym Tae przekonał się na własnej skórze.
Jego spokój przepadł w dniu kiedy narodziła się MiJin.
W ten cholerny nieszczęsny dzień.

Jimin
Organizacja pogrzebu spadła na barki chłopaka.
Z jednej strony cieszył się, że sprawa się wyjaśniła. Z drugiej jednak było mu smutno. Stracił siostrę, za która tęsknił każdego dnia. I każdego dnia modlił się o jej odnalezienie.
Niebo tego dnia było przejrzyste, jakby niebiosa chciały przeprosić za to co sie wydarzyło. Nawet słońce nie przypiekało tak mocno jak zazwyczaj.
Uroczystości pogrzebowe były zaplanowane na godzinę 12. W samo południe. Ponieważ Amanda o tej godzinie przyszła na świat i takie było życzenie jej matki.
W pięknym drewnianym małym kościółku na samym środku stała biala trumna. Po bokach na stojakach stały piękne wieńce z kolorowych i ciepłych jak słońce slonecznikow oraz duże portretowe zdjęcie młodej uśmiechniętej kobiety przepasane czarną wstęga. Przed trumną ułożone zostały wiązanki kwiatów, które przynieśli ze sobą żałobnicy. Pierwsze słowa należały do pastora, który czytał Psalm 90 mówiący o przemijającym życiu ludzkim, oraz fragmenty z Ewangelii Jana z rozdziału 10 i 14 - o Dobrym Pasterzy oraz o Domu Ojca.
Potem na mównice wszedł Jimin. W dopasowanym czarnym garniturze, z refleksją na twarzy odczytał wzruszający list do siostry, w którym wspominał tęsknotę za nią i opowiedział kilka zabawnych anegdot z jej krótkiego życia.

Piękna uroczystość została zwieńczona piękną pieśnią wykonaną przez chór baptystów

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Piękna uroczystość została zwieńczona piękną pieśnią wykonaną przez chór baptystów.

Chociaż Jimin nie znał Lucy poczuł, że musi jej osobiście podziękować. Po pochowku udał się od razu do miejskiego szpitala. Stypa w jego przypadku to zło konieczne, a on unikał tego czego nie lubił.
Odszukał pokój kobiety i nieśmiało zapukał.
Przy jej łóżku siedział wysoki mężczyzna w skórzanej kurtce. Oblizał usta i podszedł arogancko wbijając wzrok w przystojniaka.
- Przeszkadzam? Chciałem tylko na chwilkę - zawadiacko przejechał dłonią po plecach Nama- och śpi? Jestem Jimin i chciałem tylko podziękować pańskiej żonie za pomoc w odnalezieniu mojej siostry. Chociaż hmm to żadne szczęście w takich okolicznościach. Bardzo mi przykro, że i ona musiała tyle wycierpieć.
- To nie jest moja żona ... i wróć może za dwa dni, kiedy ona poczuje się lepiej. A ja przekaże jej, że byłeś. Jimin tak? - podał mu swoją dłoń- Namjoon - mocny uścisk chłopaka trochę go zaskoczył. Nie wyglądał na kogoś silnego, najwyraźniej pozory mylą.
Odwrócił się na pięcie, wskazał kciukiem, że się zgadza i wyszedł.
Na korytarzu uderzył się otwartą dłonią w czoło - Co ty Jiminie wyprawiasz? Jesteś niepoprawny, tak nie wolno, wracasz z pogrzebu własnej siostry- skarcił sam siebie.
Jednak jego życie od dłuższego czasu toczyło się bez Amandy. Przeczuwał, że jej już nie ma, teraz czuł się nawet lepiej? Świadomość tego, że wiedzą co się stało jest duża lepsza aniżeli ciągłe okłamywanie się i czekanie na cud.

To krótkie spotkanie, jakże dziwne, wywarło na Joonie ogromne wrażenie. Szkoda, że facet tak szybko wyparował. Pozostaje mu czekać aż znowu się pojawi.

Jedno trzeba przyznać. Jimin działał na facetów. Jego powab i urok osobisty plus pewność siebie sprawiały, że szybko zdobywał to czego chciał.

Tae

Mały rozbrykany chłopiec pobiegł za żółtym motylkiem. Z siatka w małej rączce chciał dorwać owada zanim ten mu odfrunie. Nie zauważył, że oddala się za bardzo od domu.
-Gdzie tak lecisz mały motylku? Poczekaj na mnie!! Pragnę tylko zobaczyć twoje kolorowe skrzydełka. Obiecuje, że zaraz po tym cie wypuszczę.
Przeskakiwał z nóżki na nóżkę. Był taki zadowolony. Nie zauważył drobnej przeszkody na swojej drodze. Wpadł do głębokiej wielkiej ciemnej i wilgotnej dziury, która wyrosła na jego drodze nie wiadomo skąd. Dla dorosłego człowieka taka dziura nie byłaby większym problemem. Ale dla małego dziecka to potężny krater. Nie potrafił się z niej samodzielnie wydostać. Po pierwszym szoku wstał i zaczął nawoływać pomocy. Jego krzywki usłyszało dwóch chłopców. Dla jego nieszczęścia znali się i bardzo nie lubili.
Nie zamierzali mu pomóc. Dla nich Tae był kosmitą, a takich trzeba zgnoić. Obiecali, ze wezwą pomoc i żeby cierpliwie tam czekał. Na pewno za chwilę wrócą z kimś dorosłym.
Odeszli.
Nie powiedzieli ani słowa o tym, że przestraszony chłopiec siedzi w dziurze i czeka na pomoc.
Tak mijała godzina za godziną.
Chłopiec z coraz większym strachem nasłuchiwał czy zbliża się pomoc.

Gdy wybiła pora obiadowa, a Tae nie pojawił się na posiłku rodzice zaczęli podejrzewać, że coś się stało. Najpierw szukali chłopca na własną rękę. Kiedy ich poszukiwania okazały się nieskuteczne powiadomili policję.
Wydawać by się mogło, że mały chłopiec nie mógł odbiec za daleko od domu.
Ale czy nie jest najciemniej pod latarnią? Uwięziony Tae znajdował się dokładnie kilometr od domku. Jednak rozwydrzone dzieciaki skutecznie oddalały poszukiwania mówiąc, że widzieli go jak biegnie w drugą stronę, w dodatku był z innym dzieckiem.
Zaczęły się gorączkowe poszukiwania i pukania do każdych drzwi.

To wtedy młody Taehyung przeżył największą traumę w swoim życiu.

Szukali go aż dwa dni. Dwa bardzo długie i gorące dni.
W jego głowie pojawiły się po raz pierwszy obce myśli.

Odwodnione dziecko na skraju życia i śmierci zostało odnalezione dzięki psom tropiącym, które wywąchały jego zapach.

Od tego czasu z Tae działo się coś złego.
A głos cały czas powtarzał, że wszystkiemu jest winna matka. Bo one już tak mają. Jak się znudzą dziećmi to je porzucają.
Na nic zdały się tłumaczenia, że to nie prawda. Zraniony mały umysł słuchał już kogoś innego.

Save meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz