24

117 11 18
                                    

Wracając do domu Lusia wpadła na Jimina. 
-Eee pięknie wyglądasz - uśmiechnął się i podszedł się przywitać. 
-Daj spokój, tak to piżama, nic nie mów. Co tu robisz? Szedłeś do mnie?
-Wybacz skarbie, ale jestem tu przypadkiem, przechodziłem tylko. 
-W porządku, nie zatrzymuje cię. A chwilka, dziękuję. 
-Za co?
-Za Namjoona, widzę, że się dogadujecie i on jest spokojniejszy. 
-Opowiadał ci o nas?
-Co? Nie, nie musiał, ja to widzę w jego oczach, ten rozbiegany wzrok, błądzi gdzieś myślami. Wejdziesz? Nie chce tak stać w takim stroju. 
-Och nie, muszę lecieć. Trzymaj się, pa- uścisk na pożegnanie i już go nie było.
Hmm dziwne-pomyślała Lucy- nigdy go tu wcześniej nie widziałam.

Kot przywitał ją głośnym miauczeniem niezadowolenia. 
Tak, wiem skurczybyku, zła pani, najpierw znika na wiele dni, a jak wróci to znowu znika, ciężki twój żywot. Wzięła kocisko na ręce, pogłaskała i nakarmiła. 
Nie miała planów na dzisiejszy dzień. Może zostanie w domu i poczyta książkę? Lub obejrzy serial. No zawsze to jakaś opcja. Ma jeszcze kilka dni wolnego, a potem musi wrócić do pracy. Nie wie jeszcze jak ma to rozegrać, przecież nie może pilnować Lindy i brać za to kasę i jednocześnie spotykać się z jej tatą. A z drugiej strony strasznie za nią tęskni. 

2seok

Panowie postanowili, że udadzą się na krótki urlop. 
Hobiasz w robocie miał trochę więcej luzu, w dodatku Jungkook miał wrócić na dniach, więc nie zostawi Yoongiego samego. A ostatnio coś go trapi i zaprząta sobie czymś głowę,ale za cholerę nie chce zdradzić o co chodzi. Jin po ostatnich przejściach uznał, że też może sobie pozwolić na krótki odpoczynek. 
Na cel podróży wybrali szalone miasto Las Vegas. W myśl zasady, że co się dzieje w Las Vegas zostaje w Las Vegas. Czyżby?
Lot minął szybko, to wprawdzie 5h w jedną stronę, ale nie narzekali. W końcu to 5 godzin razem blisko siebie. Czy zakochanym trzeba coś więcej?

Zakwaterowali się w fantazyjnym hotelu w kształcie piramidy! Trzeba przyznać, że tutaj wszystko robione jest z rozmachem, mają nawet własnego sfinksa.
Szybkie odświeżenie się i już byli w drodze na obiad. 
Wybrali się do azjatyckiej knajpki.
Tak! W jednej chwili są w Egipcie, by za chwilę znaleźć się w Korei. 
Jedzenie posiłku z tą dwójką to nie lada wyczyn. Wygłupy i wzajemne karminie się okrojone gromkim śmiechem Jina. Nie powinno to nikogo tutaj dziwić, w końcu każdy turysta jest szalony, ale ta dwójka była wyjątkowa. 

Po zjedzonym obiedzie spacerowali trochę po mieście grzechu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Po zjedzonym obiedzie spacerowali trochę po mieście grzechu. Trochę się rozczarowali, tyle szumu w sumie o nic? Tak naprawdę to tylko jedna główna ulica, na której stoją wszystkie atrakcje i mnóstwo neonów. To ma być grzeszne miasto? 
Doszli do największego diabelskiego młyna na świecie High Roller Observation Wheel. Jin był zachwycony czego nie można powiedzieć o Hoseoku. Musiał przełamać swój strach przed wysokością. Ale z drugiej strony okazja może się więcej nie powtórzyć, a i szkoda widoków. Kupili bilety i grzecznie stanęli w kolejce. 
Kiedy podjechała pusta gondola miał chwilę zawahania, ale za późno już żeby się wycofać. Jin wszedł pierwszy mocno trzymając Hobiego za rękę. Usiedli blisko siebie,  byli jednością, Hobi tak mocno wtulał się w szerokie ramiona Jina. Widoki z góry na całe miasto rekompensowały strach. Przejażdżka trwała około 30 minut, gdzie Hobiasz po 15 już chciał wysiadać. Żeby odwrócić jego uwagę Jin wymyślał rymowanki, podszczypywał go czy po prostu sprawiał żeby tamten czuł się lepiej. A nic tak nie działa jak soczyste pocałunki na samej górze przeogromnego diabelskiego młyna. Strzelili sobie także kilka fotek. Przecież czymś musieli się pochwalić jak wrócą. 

Save meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz