15

134 13 6
                                    

Lucy szepnęła coś dziewczynce na ucho, dziecko zapłakało ale posłuchała słów ukochanej cioci. Ruszyła przed siebie.
-Leć skarbie, biegnij szybciutko i pamiętaj ,że cię kocham!-krzyknęła na pożegnanie.
Stanęła wyprostowana i spojrzała w twarz oprawcy, usłyszała jeden głuchy wystrzał.
Już po wszystkim. Jest wolna.

Usłyszał kroki, wyraźne ciężkie kroki uzbrojonego mężczyzny. Zaczaił się. Łatwo skóry nie odda. Nie jest głupiutkim Taehyungiem czy Billym, ani nawet MiJin, chociaż ona ma większe jaja niż oni wszyscy razem wzięci do kupy. Alex był wyszkolonym żołnierzem. Hektolitry wylanego potu, łez i krwi jakie zostawił na sali treningowej w końcu miały się do czegoś przydać. W jednej z szuflad z podwójnym dnem miał schowaną broń. Ukryte bardzo głęboko przed wścibskimi oczami kobiety i dla bezpieczeństwa dziecka. Wziął duży ostry nóż i mały pistolet.
-Jedno na psy, drugie na sukę, idealnie. Zaśmiał się ze swojego żartu. Chociaż tak naprawdę nie było mu do śmiechu. Przyczajony w ciemnym korytarzu czekał na swoją ofiarę. Jeden zwinny ruch i wbił facetowi nóż w gardło. Przytrzymał go żeby mu nie uciekł. Ciepła krew spływała po jego zimnych dłoniach. Położył go na ziemi. Stał i gapił się jak uchodzi z niego życie.
-Jeden : zero dla mnie skurwysyny. Słyszycie!! Pierdolcie się! Wszyscy. A teraz zabiorę się za wasza pannę!
Hobi dostał wiadomość, o rannym policjancie.
-Nie jest dobrze, on ma broń i zaatakował naszych.
-Wiedziałem, wiedziałem że się spierdoli-w Jungkooku zaczynała burzyć się krew.
-Idźcie, ja będę osłaniał tyły.
JK wraz z Hobim i pozostałymi policjantami ruszyli ostrożnie przed siebie.

LUCY
Dziewczyna podeszła powoli do osoby przykutej do ściany. Dopiero teraz zauważyła,że to kobieta. Długie blond włosy zakrywały jej twarz. Bezwładnie zwisająca głowa to znak, że na pewno nie żyje. Przybliżyła się jeszcze bliżej, chciała mieć pewność, że to co widzi jest prawdziwe. Sine usta wykrzywione w grymasie bólu,a puste oczy skierowane były w niebo. Pomimo upływu czasu one nadal błagały o pomoc. Wysuszona i pomarszczona jak u staruszki skóra. Tkwiła tak pewnie wiele lat. Niebieska sukienka nie zasłaniała zbyt wiele. Wychudzone ciało, które kiedyś tętniło życiem dzisiaj nie przypominało tamtej kobiety. Nie była patologiem, ale na jej drobnym ciele zauważyła ranę postrzałową. Nogami brodziła w kałuży krwi, dzisiaj pozostała po tym tylko brzydka plama na podłodze. Zemdliło ją. Odeszła na dwa kroki. Sprawdziła czy dziecko nadal nie patrzy. -Nie wiem kto ci to zrobił, ale jest mi bardzo przykro. Tyle wycierpiałaś.
Gdzieś w tym całym bałaganie zauważyła damską torebkę. Zawahała się. Chciała ją przeszukać, ale miała opory.
-Nikt nie powinien zostać anonimowy. Powiesz mi jak się nazywasz? A ja obiecuję, że się pomodlę za twoją umęczoną duszę.
Włożyła dłoń do środka. Odnalazła portfel wraz z dokumentami. Przyświeciła sobie bliżej aby lepiej dojrzeć zamazane już literki. I w tym momencie zatrzymał się dla niej czas. Serce zamarło i przestała oddychać. Z jej ust wydobył się cichy pisk i zasłoniła dłońmi usta.
Amanda. Amanda Richardson.
Zwymiotowała.
Wróciła do dziecka. -Chodź musimy iść dalej, po prostu iść przed siebie, dasz radę? Linda nie marudziła. Była zmęczona tak samo jak Lusia. Ale to dziecko było wyjątkowe. Upór odziedziczyła pewnie po tatusiu. Maszerowała dzielnie przy boku cioci. Myśli kobiety szalały.
Nie dawało jej to spokoju. Jeśli to była ta Amanda? Dlaczego on zwracał się do niej jej imieniem? Co tam się wydarzyło? Nie pamiętał? A co jeśli on nie wie?

Znowu ciemny korytarz ciągnący się przez setki niepoliczonych kroków.
Zaczynało brakować jej tchu. Nigdy nie lubiła ciemności. Zawsze ciągnęło ją do światła. Mrok był dla niej zbyt tajemniczy. A tajemnice nosiły zmiano czegoś złego. Żyła w takim przekonaniu od wielu lat. Lubiła grać w otwarte karty. Żałuję, że nie powiedziała Jungkookowi, że świetnie całuje i czeka na więcej. Co jeśli nie będzie już miała okazji?
To dziwne, że jej myśli znowu wracały do niego. Nie powinna. Musi skupić się na tym co otoacza ją tu i teraz. A to nie jest nic dobrego. Była w potrzasku.
Odgłos jaki wydaje ostrze noża przejeżdżające po ścianie sprawiło,że poczuła się znowu nieswojo. Doskonale wiedziała, że te ostrze jest jej przeznaczone. Musi wyprowadzić to biedne dziecko. Tylko dla niej się tak stara. Jest niewinna i nie widzi sensu jej cierpienia.
Wydaje się jej czy nagle idzie się im jakby ciężej? Idą pod górkę? Ślepe korytarze, zakręty, nie wiedziała już gdzie jest. Straciła rachubę czasu. Jest noc czy dzień. Było jej słabo. Nogi coraz cięższe do tego bolała ją głowa i żołądek podchodzący do gardła. Zaraz się podda. Polegnie tutaj, tu je pochowają.
-Ciociu boje się, chce do taty - po raz kolejny te małe zielone oczka były pełne łez. Ten widok rozrywał jej serce.
-Obiecałam ci, że odnajdziemy tatusia, tak? A ja dotrzymuje słowa. - kogo chciała oszukać?
Napotkane drzwi były inne od pozostałych, po pierwsze były nie metalowe, a drewniane, po drugie miały normalną klamkę. Lusia popchała drzwi, ciepły powiew świeżego powietrza dodał jej sił.
Dwór, zielona trawa, drzewa. Zachodzące słońce nie raziło tak mocno nie przyzwyczajonych do jasności oczu. Wyraźnie widziały gdzie się znajdują. Były po drugiej stronie hangaru. Tylne wejście? Ktoś o nim wiedział? Przycisnęła dziecko do swojej piersi. Z daleka zobaczyła znajomą sylwetkę.
-Czy to tatuś?
-Tak kochanie- łzy popłynęły jej same. W końcu są wolne.

Zaszedł od tyłu. Złapał kobietę mocno za rękę i szarpnął w swoją stronę. Upadli razem.
Łut szczęścia sprawił, że Alex wpadł z powrotem do piwnicy. Uderzył głową o posadzkę tracąc na chwilę przytomność.
Kobieta szepnęła do uszka dziecku żeby szybko ile ma sił w nogach pobiegła do tatusia, da sobie radę bo to nie jest daleko. Dziecko zapłakało. Przecież obiecała,że jej nie opuści. A teraz nie chciała dotrzymać słowa.
Odwróciła się twarzą do oprawcy zasłaniając tym samym drogę ucieczki dziecka.
Poczuła silny ból gdzieś w dole brzucha. Nie wie czy pierwszy był huk czy ból? Zrobiło się jej tak ciepło i błogo. Dotknęła ręką w tamto miejsce. Pod palcami wyczuła mokra ciecz. Krew. Odwróciła się by ostatni raz spojrzeć w stronę dziewczynki. Dojrzała jak dziecko wpada w ramiona ojca. Tak, jednego słowa jednak dotrzymała. Uratowała jedno niebiańskie stworzenie, małego ślicznego aniołka o prześlicznych zielonych oczach.

-Kochanie, hej kochanie, to znowu ja, Nick. Nie, nie. To nie twoja pora, słyszysz? Nie pozwalam ci!! Musisz jeszcze kogoś uratować. Ocknij się, hej.

Upadając wpadła w ramiona Taehyunga. Chłopak bardzo rozpaczał. Trzymał ją i całował. Jej krew, jej ciepła krew rozlała się po jego ubraniu. Kołysał ją w ramionach i tak bardzo płakał. Nad jego głową świstały kule. Nie miał już po co żyć. Nie chciał. Nie bez niej.
Otworzyła oczy, zakrwawioną dłonią dotknęła jego policzka zostawiając na nim czerwony ślad.
-Żyje!! Będziesz żyć kochana, damy sobie radę- wziął ją na ręce i pobiegł przed siebie.
Znowu im uciekł. Znał ten teren jednak dużo lepiej. Miał naszykowane skrytki. Podziemne tunele, których nie było na planach, sam je przecież zbudował, jego zastępcza droga ucieczki.
Wybiegł na ulicę, zatrzymał samochód, kierowce wyszarpał. Położył Lusię na tylnym siedzeniu i ruszył do miasta. Potrzebowała pomocy.

Jungkook nie dowierzał. Myślał, że ma omamy słuchowe kiedy z drugiej strony usłyszał głos Lindy. Mała drobniutka dziewczynka biegła przez wysokie trawy, pokrzywy i krzaki, nie patrząc pod nóżki, tak po prostu biegła. Rzucił wszystko i ruszył jej na spotkanie. Zalany łzami złapał ja w ramiona,a dziecko mocno przylgnęło do szyi ojca. Zasypana pocałunkami, roztrzęsiona i zapłakana dziewczynka szukała wzrokiem swojej niani.
-Ciocia!! Ciocia tam została.
Podniósł wzrok kiedy usłyszał wystrzał. Zobaczył jak upada. Ktoś odciągnął go, stał w polu rażenia. Kazali mu się wycofać. Chwilę potem wszystko ucichło. Zniknęli.
Dziecko długo nie potrafiło się uspokoić. Płakała bo w końcu jest z tatą. Płakała bo ciocia ją okłamała i jej nie ma z nimi.
Była rozdarta.
-Zabierz ją do domu - usłyszał głos przyjaciela- rozejrzymy się jeszcze, nie mogli ot tak zniknąć. Odpocznijcie, naciesz się córką, straciliście za dużo czasu. Musze ogarnąć ten burdel. Znajdziemy ją.

Save meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz