Kolejne konsekwencje, kolejny dzień

530 22 35
                                    

"Kolejne konsekwencje, kolejny dzień,
a teraz utknąłem w wyścigu szczurów,
bez pieniędzy, po prostu mnie złapali."


***

Astrid z niedowierzaniem wpatrywała się we własne odbicie w lustrze.

Od ponad tygodnia każdy jej dzień wyglądał niemalże tak samo - wstawała wtedy, gdy wybudzały ją mdłości, z trudem przełykała śniadanie, ukradkiem popijając boski napar ziołowy, który pokonywał nieprzyjemne skutki uboczne. O dziwo, z wielkim sukcesem unikała swoich rodziców, a szczególnie matki, która zapewne od razu domyśliłaby się, co działo się z jej córką. Na szczęście pani Hofferson była odpowiedzialna za zadbanie o zapasy różnych ziół, nalewek leczniczych, syropów i przetworów, które miały wystarczyć całej wiosce na długą zimę. Dlatego większość dnia spędzała na poszukiwaniu rozmaitych roślin; niekiedy wracała do domu późnym wieczorem, gdy Astrid już spała.

Jednak to wiecznie trwać nie będzie.

Już teraz Astrid dostrzegała u siebie minimalne zmiany, które sugerowały, że z jej ciałem dzieje się coś niesamowitego. W zasadzie to blondynka była pod wrażeniem tego wszystkiego. Nie mogła też powiedzieć, że nie jest brzemienna - jej ciało dawało ewidentne znaki, że rośnie w niej nowe życie.

Dziecko jej i Czkawki.

Astrid poczuła jak kręci się jej w głowie. Musiała podeprzeć się o krzesło stojące nieopodal, inaczej na pewno straciłaby równowagę. Opuściła wzrok na swoje dłonie spoczywające na jej już nie tak idealnie płaskim brzuchu. Dziewczyna zawsze należała do szczupłych i drobnych, więc przybieranie na wadze, które z dnia na dzień będzie coraz szybsze na pewno będzie u niej dobrze widoczne.

Z czasem ukrycie tych krągłości będzie coraz trudniejsze, aż w końcu niewykonalne.

Musiała podjąć jakieś kroki i przede wszystkim - musiała powiedzieć Czkawce.

Astrid westchnęła ciężko i przymknęła oczy, wyobrażając sobie jego zdziwienie i panikę. Nie byłaby zaskoczona taką reakcją, jednak mimo wszystko miała nadzieję, że nie zostawi jej z tym samej. Jej... Z nim, albo z nią.

Nie, Czkawka na pewno by jej nie odrzucił. I tak planowali wspólną przyszłość, małżeństwo i dzieci, jednak tym razem kolejność będzie inna. W końcu nie wszystko musi być idealne, prawda?

W momencie poczuła przypływ pozytywnej energii, czystej radości i spokoju, że miała przy sobie mężczyznę, który tak o nią dbał.

Przez ten czas, gdy przebywała w domu, by dać w spokoju zagoić się uporczywej ranie, Haddock odwiedzał ją nie raz; czasami ukradkiem, a czasami ówcześnie ją o tym uprzedzając. Był troskliwy i kochany; był jej Czkawką, jej ukochanym narzeczonym.

Jednak łzy strachu napłynęły pod jej powieki, gdy ponownie uniosła spojrzenie na swoje odbicie. Chwila radości jaką miała wyparowała w jednej sekundzie, pozostawiając po sobie jedynie panikę.

Astrid przerzuciła nerwowo rozpuszczone włosy na swoje plecy; odsłoniła przy tym piersi, które chwilę wcześniej przykryła przepaską. Musiała przy tym zacisnąć zęby, by się nie poddać i pozostać bez nich. Jednak w jakiś sposób była zmuszona do zakrycia jej rosnącego biustu. Poluzowała też wiązania spódniczki, by móc się komfortowo poruszać. Tym razem zrezygnowała z mocno opinającej jej brzuch koszulki; na ten dzień wybrała bawełnianą, dość luźną koszulę, w której lubiła chodzić od czasu do czasu. Dzięki temu miała pewność, że nikt nie nabierze podejrzeń.

𝐇𝐞𝐚𝐫 𝐦𝐞, 𝐡𝐞𝐚𝐫 𝐦𝐞 𝐧𝐨𝐰 |𝐇𝐢𝐜𝐜𝐬𝐭𝐫𝐢𝐝|Where stories live. Discover now