Wracam myślami do czasu, gdy byłem wolny

343 21 7
                                    

„Wracam myślami do czasu, gdy byłem wolny,

wracam myślami do wspomnień,

do całej przeszłości."

***

Zatrzasnął za nimi drzwi.

Nie robił sobie nic ze słów matki, która próbowała go uspokoić, pocieszyć, która próbowała mu pomóc się opanować. Czkawka nawet jej nie słyszał, gdyż żadne słowa nie były w stanie mu pomóc.

Wściekłość zalała jego serce.

Poczuł jak zimny pot gromadzi się na jego karku; jak dłonie trzęsły mu się niespokojnie; jak głowa zaczynała pulsować z bólu. Prawie słyszał bicie swojego serca.

Nie był w stanie myśleć.

Szczerbatek zamruczał z drugiego końca pokoju. Nawet smok bał się do niego podejść. Czkawka stał oparty o zamknięte drzwi, ze wzrokiem spuszczonym na swoje nogi i uginające się kolana. Włosy przykleiły się do jego spoconego, zimnego czoła; zęby ściskał tak mocno, że czuł ich nieprzyjemne zgrzytanie.

Z całych sił zamknął swoje oczy.

Po raz pierwszy w życiu żałował, że miał tak dobrze rozwiniętą wyobraźnię; po raz pierwszy żałował, że przed jego oczami była Astrid. Żałował, bo widział wszystko to, czego widzieć nigdy nie chciał.

Przycisnął szczyty dłoni do swoich oczu, wręcz boleśnie się raniąc.

Krzyknął i zgiął się w pół, obniżając swoje ciało.

– Astrid nigdy, ale to nigdy by tego nie zrobiła! – wykrzyczał w przestrzeń, gdzie jego jedynym odbiorą był Szczerbatek. – To niedorzeczne... Dlaczego miałaby to zrobić? – Słowo to wypluł jak truciznę. Doskonale wiedział, co kryło się po tymi dwoma, niepozornymi literami.

Czkawka doskonale wiedział, że niestety, ale dochodzi do takich sytuacji. Był świadom tego, że kobiety, czy to z własnej woli, czy też pod wpływem drugiego człowieka, dokonywały tego czynu – wywoływały poronienia, by nie dopuścić do narodzin dziecka. Gdy jeszcze jego ojciec był wodzem, nie raz słyszał od niego takie opowieści.

Strach rządzi się swoimi prawami, synu. Nikt, jedynie bogowie, wiedzą, co kryje się w umyśle takich kobiet. Nie mam prawa jej ukarać ani osądzać. Jedynym, co mogę zrobić, to dać jej bezpieczeństwo, ochronę i wsparcie. Widzę, że żałuje.

Pamiętał tę rozmowę jakby to było wczoraj. Pewna kobieta wywołała u siebie poronienie, nie mówiąc o tym swojemu mężowi. Pozbyła się ich dziecka, twierdząc, że nie jest gotowa na zostanie matką. Żałowała. I to była jej największa kara. Dyskutował z ojcem na temat tego, co zrobić w przypadku, gdy do tego dojdzie. Oboje zgodzili się z tym, że pomoc jest niezbędna. Ale nikt tego nie rozumiał. Nikt nie rozumiał, dlaczego musiało do tego dojść.

Czkawka zawsze uważał, że dzieci były błogosławieństwem. Dla niego nowe życie było cudem, którego nie potrafił pojąć swoim ludzkim, bardzo ograniczonym umysłem. Ceremonie nadania imienia, w których uczestniczył jako syn wodza, były jego ulubionymi spośród wszystkich, w których miał obowiązek brać udział. Uśmiech nie schodził mu z twarzy, gdy widział radość i miłość rodziców (lub rodzica – bo niekiedy dziecko miało jedynie matkę lub jedynie ojca). Nawet wtedy, gdy niemowlę wyglądało na inne niż wszystkie. Nawet wtedy, gdy wydawało się być chore. Nawet wtedy widział chociaż mały płomyczek miłości.

Nikt nikogo nie przekreślał.

A teraz Czkawka utracił coś bezpowrotnie, nie wiedząc nawet o tym, że coś miał.

𝐇𝐞𝐚𝐫 𝐦𝐞, 𝐡𝐞𝐚𝐫 𝐦𝐞 𝐧𝐨𝐰 |𝐇𝐢𝐜𝐜𝐬𝐭𝐫𝐢𝐝|Where stories live. Discover now