Usłysz mnie

547 21 85
                                    

„Usłysz mnie,
usłysz teraz."

***

Tego samego dnia

— Astrid, kochana, czy naprawdę nie możesz zrobić tego za mnie? Przecież ja się na tym nie znam!
Narzekania Smarka dało się usłyszeć z drugiego końca Archipelagu. Jemu najzwyczajniej w świecie nic nigdy nie pasowało. Jednak Astrid nie reagowała; stała nieruchomo, czytając przy okazji raporty, które dostała od bliźniaków. Musiała się solidnie skupić, by rozszyfrować te rysunki, którymi Thornstonowie opisali swój ostatni patrol.

Dziewczyna westchnęła ciężko, poddając się całkowicie. Uznała, że przekaże te papiery Czkawce, który znacznie lepiej radził sobie z takimi dziwacznymi rymowankami, które pierwotnie miały być profesjonalnym i poważnymi raportami.

Tęskniła za Czkawką. Tęskniła nawet za Śledzikiem. Brakowało jej towarzystwa, które dobrze, by ją zrozumiało. Brakowało jej kogoś, z kim mogłaby porozmawiać o sprawach związanych z Akademią, wioską, szkoleniami... i nie tylko.

— Błagam cię! Mogę zrobić coś innego. No, no nie wiem — kontynuował swoje błagania Jorgenson. — Mogę przejąć dzieciaki na szkoleniu! Damy im prawdziwy wycisk, zobaczysz.

Astrid niechętnie uniosła wzrok na, aż zbyt pewnego siebie, przyjaciela.

— Dziś nie ma treningów. Dzisiaj są lekcje teoretyczne, równie ważne — wyjaśniła mu spokojnie.

— No to tym bardziej... Poopowiadam im to i owo... — Sączysmark spojrzał w niebo rozmarzony.

Astrid w momencie zrozumiała, co miał na myśli brunet. Pokręciła przecząco głową. Zrobiła to tak gwałtownie, że aż rozbolała ją szyja. Zresztą, ostatnio wszystko ją ciągle, niemalże bez przerwy, bolało.

Z trudem zachowywała rezon i prostą postawę.

— Zapomnij! — parsknęła. — Takimi sprawami zajmuje się Valka, ona ma znacznie większą wiedzę z zakresu fizjologii smoków oraz opieki nad nimi. I nie — dodała, gdy tylko otworzył usta, by zaprotestować. — Nie będziesz im opowiadał o swoich przygodach, podbojach, czy pożal się Thorze - osiągnięciach. Bo nam dzieciaki do ciężkiej pracy zniechęcisz, a na to nie pozwolę.
— Ale... — jęknął zrozpaczony. Najwidoczniej miał jeszcze nadzieję, że uda mu się przekonać Astrid do zmiany zdania.

— Nie gadaj i idź do swoich zajęć. Stajnie same się nie posprzątają. Wszystko ma błyszczeć, nim wróci Czkawka — dodała, po czym ponownie wróciła do raportów.

Sączysmark widząc, że i tak nic nie zdziała, zagwizdał na Hakokła i z wielce urażoną miną powędrował w stronę wyjścia z Areny. Oczywiście nie mógł nic nie mówić pod nosem. Astrid z rozbawieniem przysłuchiwała się jego, nie tak cichym, jak on najwidoczniej myślał, narzekaniom i przekleństwom.

Przyjemnie było chociaż przez chwilę szczerze się uśmiechnąć. A nic tak nie poprawiało jej nastroju, jak dręczenie biednego Smarka.

Astrid od kilku dni była całkowicie sama, pochłonięta nadmiarem pracy i obowiązków, które, o dziwo, dodawały jej energii i chęci do działania. I przede wszystkim – utrudniały jej myślenie, o jakichkolwiek problemach, z którymi się aktualnie mierzyła. Co prawda mdłości i poranne wymioty nie odpuszczały ani na moment, nadal miała ochotę zwymiotować wszystko, cokolwiek w siebie wmuszała. Na szczęście nie musiała się z tym już tak ukrywać. Mogła bez problemu wstać o świcie, zjeść kawałek zeschniętego chleba, zwymiotować go, napić się ziół i zacząć swój dzień.

𝐇𝐞𝐚𝐫 𝐦𝐞, 𝐡𝐞𝐚𝐫 𝐦𝐞 𝐧𝐨𝐰 |𝐇𝐢𝐜𝐜𝐬𝐭𝐫𝐢𝐝|Where stories live. Discover now