Call me Emilia or maybe auntie🎉 #1

177 7 0
                                    

1 rozdział- Maraton
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Akurat jak doszłam do restauracji chłopak napisał, że stoi na światłach i zraz będzie. Sprawdziłam jeszcze szybko godzinę. Jest godzina 8:30 PM, więc mamy na dojazd 30 minut. Jak schowałam telefon do torby, ujrzałam auto, w którym znajduje się Jackson, więc mu pomachałam, aby mógł mnie znaleźć. Jackson chyba mnie zauważył, bo mi odmachał i zaczął jechać w moją stronę. Chłopak zatrzymał się przede mną. Otworzyłam drzwi i po chwili znajdowałam się w aucie Jacks'a.

- Dzień dobry. - powiedziałam i się uśmiechnęłam.
- Dzień dobry Liv. A czy wiesz, że jest aktualnie noc? - zaśmiał się, a ja zapięłam pas. W tym momencie chłopak ruszył w stronę mojego domu.
- Moim zdaniem jest bardziej wieczór, ale spokojnie, jeszcze nie straciłam resztki moich zmysłów. - zaśmiałam się. - Powiedz mi, co tam porabiałeś po moim wyjeździe na „drugi kraniec świata".
- W sumie to nic specjalnego. Posiedziałem jeszcze chwilę z chłopakami na plaży, ale tylko jakiś kwadrans lub dwa. Zaczęliśmy się zbierać, ale uznaliśmy, że jesteśmy głodni, więc poszliśmy jeszcze do Chick-Fil-A na jedzonko. Po zjedzeniu tych wszystkich pyszności pożegnaliśmy się i się rozdzieliliśmy. Po tym postanowiłem pojechać na skatepark. Byłem na nim jakoś z 2 godziny. A teraz aktualnie jestem znów z moją śliczną przyjaciółką. - spojrzał się na chwilę na mnie, a ja się skrzywiłam na to co usłyszałam. - A ty co tak się krzywisz?
- No bo jak można to coś... - wskazałem na moją twarz - ... można nazywać śliczną?
- Oj uwierz mi, że można bez żadnego zastanowienia jak i problemu. - uśmiechnął się, cały czas skupiając się na drodze. - Dobra skarbeńku! A ty jak spędziłaś swój późniejszy dzień?
- No wiesz. Poszłam sobie do Starbucks'a i wzięłam mrożoną kawę, ale nie taką zwykłą. Wzięłam tą co brałam nam. Mogę nawet tobie zdradzić tobie przepis. Mówisz pięknie: czy mogę dostać dużą mrożoną kawę z 4 pompkami białej mocha, śmietanką do kawy oraz dwoma pompkami syropu karmelowego.
- Boże. Skomplikowany przepis, ale za to smaczny.
- No bo w końcu przepis z Tik Tok'a. - zaśmiałam się. - Wracając do mojego dnia to kupiłam także sobie dwa croissanty, ponieważ w późniejszym czasie bym padła z głodu. Później zaczęłam kierować się bardziej w środek dzielnicy, ponieważ musiałam załatwić ważną sprawę. Następnie poszłam do parku obok szpitalu, i przypomniał mnie się Payton, więc napisałam do niego czy mogę wpaść na chwilę, ale nic nie odpisał. Więc stwierdziłam, że śpi albo jest na jakichś badaniach. - uśmiechnęłam się lekko. Jest to słabe z mojej strony, że go okłamuję. Nie lubię kłamać moich bliskich, ale obiecałam Payton'owi, że nie będę mówiła przyjacielowi o moich spotkaniach.
- Jak nie odpisał, to pewnie twoje opcje są prawdopodobne. Piszę z nim codziennie, ponieważ mówi, że narazie nikogo nie wpuszczają do szpital. Wiem to bo chciałem go odwiedzić, ale pisał mi, że narazie nie można wchodzić do szpitala, bo coś tam
się stało, ale za to gadaliśmy przez FaceTime.

Nie wpuszczają nikogo do szpitala. Hmm, dobre zagranie z jego strony. Bardzo kreatywne, nie powiem, że nie. Ahh, ale ten tydzień jest zwariowany. Najlepsze jest to, że to jeszcze nie koniec wszystkiego. Ciekawe jak się uda ta cała niespodzianka.

- Haloooo? - pomachał mi ręką przed twarzą. - Słuchasz mnie?
- Tak! Znaczy nie do końca. Zamyśliłam się, przepraszam. - chłopak się zaśmiał.
- Nic się nie stało. Pytałem się czy jesteś jutro wolna, bo chciałem cię gdzieś zabrać. - mam nadzieję, że nie będzie wcześnie, bo jutro z rana jadę do Payt'a.
- A o której godzinie?
- No tak około 3PM. Co ty na to?
- Jasne! Pośpię sobie i przy okazji się wyszukuje. - powiedziałam. - Um... A mam coś ze sobą zabrać?
- Najlepiej weź sobie kilka bluzek oraz jakieś bluzy, bo może być zimno.
- To my na ile tam jedziemy? Ja muszę być w domu najpóźniej w czwartek wieczorem. Obiecałam mamie, że zrobię coś dla niej w piątek i od rana będę zajęta. - nie chciałam, go kłamać, ale w końcu obiecałam, że nic mu nie powiem.
- Akurat w czwartek wracamy. - chłopak się zatrzymał. - Już jesteśmy.
- Tak szybko? - powiedziałam odpinajàc pas.
- Jak szybko? Jest 8:57PM. Akurat zaraz będzie 9:00PM, więc idealnie przyjechaliśmy na czas. - wyszliśmy z auta i ruszyliśmy do domu. Wyjęłam klucze z torby i otworzyłam drzwi. Chłopak wszedł za mną zamykając za nami drzwi. - Dobry wieczór pani Moore! - wykrzyknął chłopak kiedy sciągał buty.
- Cześ Jackson! Olivia przyszła z tobą? - odpowiedziała mamuśka.
- Tak mamo. Spokojnie jeszcze żyje. - wtrąciłam się i pociągnęłam lekko chłopaka za sobą.
- Jak to jeszcze?! - Jackson wyszeptał mi do ucha.
- No normalnie. Nigdy nie wiadomo co i jak. - odpowiedziałam cicho i puściłam mu oczko.
- Kochani, dzisiaj będzie obficie, ponieważ jak się wzięłam za gotowanie to nie mogłam przestać. Więc Jackson jutro zapraszam na śniadanie. - zaśmiała się moja mama, a ja i Felt siedliśmy przy stole.
- Niestety jutro nie mogę, ponieważ muszę się przygotować do wyjazdu. Jak Pani pozwoli to zabiorę ze sobą Pani córkę. - uśmiechnął się.
- Jasne, bez problemu. - postawiła przed nami moją ulubioną pizzę, którą robiła mi jak byłam malutkim dzieckiem. - I jaka Pani? Co ja aż taka stara jestem? Mów mi Emilia, lub chociaż ciocia. Nie chcę się czuć tak staro. - zaśmiała się.
- Mamo! Nie jesteś stara, ale już na luzie ludzie do Ciebie mówià proszę Pani, lub chodzisz Pani Moore.
- Olivia spokojnie. Jak ciocia chce abym mówił do niej „ciociu", to mogę to zrobić.
- Dobra dzieci, mniej mówienia więcej jedzenia. Zajadajcie kochani!

Od razu rzuciłam się na pizzę. Niestety jakbym zjadła za dużo, to znów by wrócił pączek moro. Czemu pączek moro? Jak chodziłam do 3 klasy wszyscy się śmiali z mojej nadwagi i nazywali mnie pączek moro. Później schudłam dzięki białaczce, którą na szczęście zwalczyłam. Walczyłam z chorobą rok, ale przez dwa lata nie pokazywałam się w szkole. Jak wróciłam w 8 klasie do szkoły, ludzie myśleli, że doszła do nich jakaś „nowa". Na szczęście lub nie, była to ich kochana pączek moro. Wszyscy bez wyjątku oblizywali mi dupę i przepraszali, że mnie obrażali. Niektóra część z nich mówiła, iż to przez nich wzięłam się za siebie. Niestety to dzięki Bogu, jak i genom udało mnie się zwalczyć moją nadwagę na 2 kilogramową niedowagę. No jednak trzeba widzieć minus w odchodzeniu. Natomiast za żadne skarby nie chce wrócić do czasów, gdzie mnie obrażają za to, że jestem przy kości.

Nagle zorientowałam się, że zjadłam dwa kawałki pizzy, a na talerzu widniały jeszcze dwa kawałki. Zauważyłam, że Jackson chce sięgnąć po pizzę, więc szybko zamieniłam nasze talerze. Teraz byłam jak ten agent 007 czy jak to tam. Chłopak na mnie się spojrzał jak na wariatkę, na co wysłałam mu buziaka w powietrzu. Odwróciłam się i nałożyłam sobie jeszcze trochę sałatki, która wyglada nieziemsko. Po chwili sałatka znalazła się w moim przełyku, wędrując do żołądka. Niestety nie jest tak dobra jak pizza, aaaleee jest nadal pyszna oraz bardziej zdrowa, co ułatwiało mi sprawę. Bez zastanowienia zjadłam cała sałatkę, która nałożyłam. Poczułam, że już jestem najedzona, więc nie pomyślałam i napiłam się całej szklanki herbatki. Niestety to był błąd. Skutkuje to bulem brzucha. Czuję się przez to ciężko, natomiast da się z tym usiedzieć.

Po skończonej kolacji posiedziałam jeszcze z Jackson'em. Chłopak niestety nie mógł siedzieć za długo, ponieważ musi się jakoś wyspać ma jutrzejszy dzień. Kiedy chłopak pojechał do domu zakluczyłam drzwi wejściowe i poszłam pomoc mamie w ogarnięciu jadalni jak i kuchni. Porozmawiałam jeszcze z nią o tym całym planie, i że jutro z rana muszę pojechać do Payton'a jej autem. Na szczęście powiedziała, że nie ma sprawy. Po kilku minutowej paplaninie, ruszyłam do pokoju. Wybrałam piżamę i poszłam do toalety, której drzwi są obok mojej szafy. Zmylam makijaż, umyłam zęby i przebrałam się w moją piżamę. Czyli bieliznę i za dużą bluzkę. Jak wyszłam z toalety to zgasiłam w toalecie jak i w całym moim pokoju światło oraz wskoczyłam ma łóżko. Chwyciłam telefon i postanowiłam dodać instastory z napisem „good night and sweet dreams my sweethearts". Postanowiłam jeszcze napisać na naszej grupie z imprezy przed wylotem do USA, że życzę im wszystkim dobrej nocy. Na koniec napisałam do Payton'a, a odpowiedź uzyskałam w jakieś 6 sekund.

Ja:
Dobranoc i słodkich snów siekierko💗.
Do zobaczenia jutro rano😊

Python🥰/siekierka✨💗:
Wzajemnie złodziejko auta❤️.
Nie mogę się doczekać aż Cię zobaczę 😘

Ja:
Chcesz to możesz się nie doczekać w ogóle hahaha.

Python🥰/siekierka✨💗:
Ojć tego to akurat bym nie chciał 💔. Livi, jutro oczekuję Ciebie od godziny 6:00. Mam nadzieję, że nie dasz mi długo czekać😢.

Ja:
Się zobaczy Panie Moormeier 💗. Będę leciała spać, muszę się wyspać na jutro. Do zobaczenia oraz miłych snów🤍

Python🥰/siekierka✨💗:
Jasne💞. Wzajemnie Livi💜




– – – – – – – – – – – – – – –
#1 maraton

1400 słów

Stay with me // P.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz