Dzień 36, który cały jest jakiś taki... na siłę?

391 37 1
                                    

        -No nie wiem, w tym mieście nie ma nic do roboty- powiedziałam, leżąc na ramieniu Andersa w miejskim autobusie- Tu jest mega nudno.

            Chłopak wywrócił jedynie oczami i się do mnie przytulił. Opierał swoją głowę o moją i łaskotał mnie oddechem w policzek. Mam nadzieję, że nie słyszał jak bez sensu chichoczę, bo naprawdę strasznie mnie to łaskotało.

            -To gdzie my jedziemy?- zapytał znudzony- Bo chyba masz jakiś plan, co?

            Wzruszyłam ramionami i przekręciłam się jeszcze bardziej w jego stronę, co nie umknęło uwadze starszej pani, siedzącej naprzeciwko nas. Była opatulona czerwonym szalikiem w ciemnozieloną kratę, a w dłoniach kurczowo ściskała czarną, skórzaną torebkę, nie spuszczając z nas wzroku. Nie irytowało mnie to jakoś bardzo. Może śmieszyło. Nie zauważyłam, że chłopak wciąż oczekuje odpowiedzi, więc również wlepiłam wzrok w kobietę. Jej małe, zielonkawe oczy skanowały każdą część naszych ciał, co robiło się coraz bardziej uciążliwe.

            Zrezygnowany Anders, który chyba zrozumiał, że nie ma co oczekiwać na odpowiedź, bo właśnie prowadzę z naszą towarzyszką bitwę na spojrzenia, ucałował mnie w czoło. To był taki miły gest, że aż poczułam ciepło rozlewające się po moim ciele.

            W tamtym momencie przysięgam, że myślałam, że oczy wylecą jej z oczodołów. Zamrugała nimi po chwili, a jej wargi rozsunęły się delikatnie, ukazując żółtawe zęby. Pokiwała przecząco głową i spojrzała w stronę okna. Nareszcie, pomyślałam, niech się gapi przez okno, a nie na nas. Wiem, że jesteśmy dużo ciekawsi, ale no na Boga. Jak tak można?

            -Chyba wygrałaś- szepnął mi chłopak do ucha- Teraz mi powiesz gdzie jedziemy?

            -Do galerii- mruknęłam zawiedziona- Tam jest kino.

            Roześmiał się serdecznie, co nie umknęło starszej pani, która z powrotem odwróciła głowę w naszą stronę i jeszcze mocniej ścisnęła pasek od torebki. Jej brwi powędrowały do góry, gdy Anders chwycił moją dłoń i gładził jej wierzch kciukiem.

            -Naprawdę myślisz, że podołam oglądać film po polsku?

            Podbródek kobiety zaczął drżeć. Widziałam jak otwierała parę razy usta, by o coś zapytać, ale po chwili z powrotem je zamykała. Byliśmy dla niej niezwykłą zagadką, którą za wszelką cenę chciała rozwiązać.

            -Dobra, obok jest plaża- dodałam- I molo.

            -Co to jest molo?- zachichotał i schował twarz w jednej dłoni- Pierwszy raz słyszę to słowo.

            Spojrzałam na niego zdziwiona, po czym wzruszyłam ramionami i oznajmiłam:

            -Taki pomost nad morzem. Dosyć długi.

            Pokiwał tylko głową, ale wnioskując po jego uśmiechu, chyba pomysł mu się spodobał. Wtulił swoją twarz w moją kurtkę i cicho spytał:

            -Daleko jeszcze?

            Pokiwałam tylko głową, że nie i z powrotem odwróciłam wzrok w stronę kobiety, która w między czasie zdążyła wyjąć z torby paczkę orzeszków. Wkładała kolejne do buzi, gdy jeszcze nie zdążyła pogryźć pozostałych. Skutkowało to pół przeżutymi orzeszkami na jej kurtce. Wywróciłam tylko oczami. Wyglądała jakby była w kinie, a my byliśmy jedynymi w swoim rodzaju światowymi gwiazdami, a do tego jeszcze najgorętszą parą show biznesu. Pożerała nas wzrokiem, dosłownie.

            -Powinniśmy się przesiąść?- Anders zwrócił się do kobiety, której w tym samym momencie z ust wypadło parę drobiazgów- Coś pani zasłaniamy?

            Pokiwała jedyni przecząco głową i wyglądała jakby delektowała się każdą chwilą „rozmowy” z chłopakiem. Patrzyła na niego jak na milion dolarów.

            -Wysiadamy- pociągnęłam chłopaka za rękaw, nie chcąc wiedzieć jak się skończy dalsza jego wypowiedź.

            Gdy wysiedliśmy, słychać było już szum morza. To był jeden z najbardziej kojących dźwięków, jakie istniały. Przez chwilę nasłuchiwałam krzyków ptaków, lecz widocznie było za zimno, by zdecydowały się pojawić. Szliśmy za rękę chodnikiem, nic nie mówiąc. Fakt, że byliśmy obok siebie wystarczył.

            -To jest to molo?

            Anders wskazał ręką na drewniany pomost, na którym co parę metrów ustawione były latarnie. Było za jasno, by ich światło coś dawało, jednocześnie zbyt ciemno, by je wyłączyć. Nie było nikogo. Tylko my.

            -Niesamowite, przyznaję- spojrzał na mnie- Często tu przychodzisz?

            Pokiwałam przecząco głową i zerknęłam na nasze splecione dłonie. Najchętniej bym zabrała ta dłoń. Nie wiem czemu, ale nie czułam się z nią komfortowo. Dlaczego?

taak szczerze, to średnio mi się chce pisac to opowiadanie. jest beznadziejne wedlug mnie i za bardzo go nie lubie ;_;

Stockholm Syndrome⛅️/lh ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz