-Marta!
Ten ton głosu mojej mamy nie wróży nic dobrego, więc porzuciłam książkę, która swoją drogą była naprawdę genialna i pomknęłam na dół. Zauważyłam tatę siedzącego w kuchni i mamę pieczącą ciasteczka. To znaczy aktualnie chciała włożyć je do piekarnika, ale miała w rękach dwie tace, więc nie miała jak otworzyć drzwiczek.
-Marta, usiądź koło mnie i ani drgnij.
Natomiast ton głosu mojego taty był w pełni opanowany, choć wiedziałam, że zapewne ledwo powstrzymuje się od wybuchnięcia śmiechem. Zdezorientowana usiadłam na skraju stołu, posyłając zdziwione spojrzenia rodzicom.
-Twoja mama powiedziała, że nie potrzebuje nikogo pomocy. A ja jej udowadniam, że beze mnie by zginęła- zachichotał- Nie wiedziałem, że okazja zdarzy się tak szybko.
-Dobra, wygrałeś!- przerwała moja mama- Otwórz mi ten piekarnik!
Mężczyzna powoli wstał i podszedł do piekarnika. Już chciał go otworzyć, gdy odwrócił się do mamy z chytrym uśmieszkiem i dodał:
-Jestem bogatszy o czterdzieści złoty.
-Tak, jesteś. Ale zaraz mi ręce odpadną!
Wywróciłam jedynie oczami podreptałam do swojego pokoju, w którym czeka na mnie książka. Podobno komedia. Choć komedii, jaką mam w domu, nie przebije nawet największy komik świata.
trochę namieszałam w poprzednich rozdziałach i nie mam pojęcia, co teraz ma się dziać :c
CZYTASZ
Stockholm Syndrome⛅️/lh ff
Rastgele-Lubię cię trzymać za rękę. -Trzymasz ją pierwszy raz- zaśmiałam się, wciąż nie spuszczając wzroku z naszych splecionych dłoni -Ale nie ostatni- dodał.