Dzień 4; ktoś odchodzi, by ktoś nowy mógł się pojawić

1.6K 86 3
                                    

Dzisiaj drugi dzień świąt i niestety dziadkowie muszą wracać do domu. W sumie rodzice uważają, że dla mnie to jest tylko strata czasu z nimi przebywać. To znaczy, myślą, że ja tak myślę. Ale się mylą. Nie uważam rozmowy z nimi jako obowiązek, który muszę wypełnić pomimo tego, że bardzo nie chcę.

Są to starsze osoby, które widzą świat inaczej. A widzieć świat inaczej nie znaczy gorzej. Nie możne porównywać innych elementów; nie da się tak po prostu. Są chodzącą historią. I trzeba szanować. Nie wyobrażam sobie, że kiedyś ich nie będzie. Ja będę wtedy nie wiadomo gdzie, może daleko za oceanem, a wspomnienia zostawię tutaj, w tym małym miasteczku. I wydawać by się mogło, że zapomnę o babci i dziadku. Oczywiście, że nie. Nauczyli mnie tak wiele.

-Chodź tu do mnie- zawołała staruszka i objęła mnie mocno swoimi słabiutkimi i bardzo chudymi ramionami- Babcia cię bardzo kocha.

-Ja ciebie też- wyszeptałam.

Stałyśmy tak przez chwilę. Czułam, że babcia chce mi coś powiedzieć, lecz nie może. Spojrzała więc na mnie i swoimi lekko odbarwionymi, szarymi tęczówkami przenikała moją twarz. Jakby chciała odnaleźć w niej odpowiedź na nurtujące ją pytania. Kiwnęła tylko głową i ucałowała czubek mojego nosa.

-Tata na ciebie czeka w samochodzie- powiedziała moja mama, która nagle stanęła w drzwiach- Zaraz zacznie trąbić.

-Trzymaj się, wnusiu- powiedziała, a ja uśmiechnęłam się najszczerzej jak tylko mogłam.

Zamknęłam za nią drzwi na klucz i weszłam do kuchni po szklankę soku. Usiadłam przy stole, gdy usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Wyciągnęłam telefon z kieszeni, przeciągnęłam palcem po ekranie i przeczytałam w myślach:

„Masz czas się jutro spotkać?”

Majka. To Majka. Odpisałam szybko:

„Jasne, o której?”

„U mnie o 11:)”

Odłożyłam telefon, a wraz z sokiem po moim ciele rozlała się fala ciepła. To było takie ledwo widoczne szczęście. Miałam nadzieję, że z kimś uda mi się spotkać w tygodniu przed nowym rokiem. Po chwili nad moje myśli przyleciały ciemne chmury, które swym deszczem zmyły w mojej głowie wizje idealnego spotkania. Zaraz dostanę wiadomość, że wszystko odwołane.

-Przecież to Majka, Majka nie dotrzymuje słowa- mruknęłam i pobiegłam na górę.

Po godzinie bezcelowego oglądania starych czasopism, uznałam, że najwyższy czas, by porobić coś sensownego. Lekcje miałam zrobione, a była to jedyna rzecz, która mogłaby się wydawać sensowna. Pomyślałam, że dobrym pomysłem będzie film, który wypełni pustkę dzisiejszego dnia.

Wstałam i udałam się do gabinetu, gdzie zostawiłam laptopa. Nagle usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Rzuciłam się po schodach, potykając przy tym i przyspieszając swój oddech maksymalnie. Gdy wreszcie zbiegłam, poczułam jak w moim gardle jest sucho, a w myślach przeklęłam moją kondycję.

„Marta, a może Anka też przyjdzie?”

Wywróciłam oczami. Anka? Naprawdę? A czego miałabym się spodziewać? Dlaczego miałaby chcieć się spotkać ze mną w ten jeden dzień, gdy może całe życie spędzić z Anią, a mnie ewentualnie doczepić. Wróciły do mnie obrazy zeszłego roku szkolnego, gdy włóczyłam się sama po jej korytarzach, szukając Majki. A gdy już ją znalazłam, to słyszałam jedynie:

-Widziałaś Ankę?

Moja odpowiedź zawsze była szczera. Nie potrafiłam kłamać. I to od zawsze. Po pierwsze, mój głos brzmiał wtedy strasznie, jakbym trochę kwiczała. A po drugie, uznałam kiedyś, że kłamstwo to największa zbrodnia jednego człowieka w stosunku do drugiego. Nikt na to nie zasługuje. Posłusznie odpowiadałam jej, gdzie może ją znaleźć, po czym siadałam na wolnych krzesłach i wkładałam słuchawki do uszu.

Stockholm Syndrome⛅️/lh ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz