Dzień 6, w którym rozważam opcję urwania Matowi nogi

1.1K 61 1
                                    

Tak, to dzisiaj.

            Owinięta pierzyną leżałam na środku dwuosobowego łóżka, które lekko uginało się pod moim ciężarem dokładnie na środku. Moje stopy wystawały lekko na zewnątrz, a do uszu dolatywały nuty płyty the 1975. Wiedziałam, że będą w moim mieście, ale nie miałam z im iść. Nawet nie myślałam o tym, by ich zobaczyć na żywo; mieć okazję zaśpiewać z Matem (przy okazji psując całą piosenkę śpiewaniem o dwie tonacje za wysoko i nie trafiając w żaden dźwięk).

            Jest godzina 13:00 i postanawiam zacząć ten cudowny dzień.

            W piżamie zeszłam na dół i od razu powiedziałam bardzo głośno:

            -Dzień dobry, faktycznie dobry. A wręcz cudowny!           

            -Wspaniały!- zawołała mama z kuchni- Mamy dla ciebie wspaniałą wiadomość. Wspaniałą. Najwspanialszą.

            -Użyłaś słowa „wspaniała” jakieś cztery razy, myślę, że zrozumiała- przerwał kobiecie tata, który z filiżanką czarnej kawy, której zapach dotarł już do mojego nosa, wszedł do kuchni- Żadna wspaniała wiadomość. Po prostu wydaję książkę. Siódmą już, nic takiego.

            -Tato! To wspaniale! Gratuluję!- zawołałam i przytuliłam się do szlafroku mężczyzny. Pomimo grubości materiału i tak czułam kościste żebra- Jestem dumna.

            -Dziękuję, widzę, że z każdą kolejną cieszysz się coraz bardziej. W ramach wdzięczności odstąpię ci kawę- mówiąc to podał mi filiżankę- Tak, spokojnie. Czarna. Zero cukru. Zero mleka.

            -Dzięki. Idę na koncert- zmieniłam temat- Ten koncert. Ten jedyny, najlepszy.

            -Powtarzasz to regularnie od wczoraj co dziesięć minut. Przerwy robisz tylko na spanie, nawet podczas jedzenia nie odpuszczasz- roześmiała się mama, która usiadła przy okrągłym, kuchennym stole- Przyznaję, wokalista jest niezły.

            -Ja również to przyznaję- dodał tata, zajmując miejsce obok kobiety- Gwiazda rocka, też mi coś. A pisarz? Publicysta? To jest coś.

            Obie z mamą, jak na znak, wywróciłyśmy oczami. Chciałam jak najszybciej zjeść śniadanie i ulotnić się na górę.

            -Tak czy siak, to jest najlepszy dzień mojego życia. I kropka.

            Została godzina. Jestem już gotowa. Choć w sumie. Czy czarna spódniczka i czarna bluzka to nie za ciemny zestaw? Zleję się z tłem. Jednak gdybym ubrała jasną bluzkę do ciemnej spódniczki, to wyglądałabym jak na galowo. A różowy top? Nie, ma za duży dekolt. A może rurki? Tak najprościej w świecie, ciemne spodnie, ciemna bluzka. Nie, to też za ciemno. Jakieś korale?

            Tym sposobem zrzuciłam z siebie wszystkie ubrania i usiadłam w samej bieliźnie na środku pokoju. Na nogach pojawiła się gęsia skórka, a po plecach przeszedł dreszcz. Teraz to już kompletnie nie miałam pojęcia co ubrać. Jednak jest to koncert rockowy, więc może skurzane spodnie? Skórzaną spódniczkę również mam…

            Dzwonek do drzwi.

            Zamrugałam oczami przed lustrem. Rzęsy były idealnie umalowane. Lekko pogrubione i zakręcone. Czarne. Tak jak kreski na powiece. Usta krwiście czerwone. Poprawiłam jeszcze spódniczkę. Obróciłam  się i spojrzałam przez ramię w lustro czy zamek jest na linii kręgosłupa. Czarna bluzka z malutką kieszonką w tym samym kolorze znajdowała się na lewej części klatki piersiowej. Pod szyją delikatny łańcuszek. Grube, ciemne rajstopy.

Stockholm Syndrome⛅️/lh ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz