Dzień 29, w którym obiecuję, że to nie koniec.

528 40 1
                                    

        Moja walizka stała przy drzwiach frontowych obok dwóch innych. Były srebrne i kontrastowały z surowym, drewnianym wystrojem. W przedpokoju paliła się lapa jasnym światłem. To było typowe dla Skandynawii; wszystko konkretne, zawsze działające.

            -Marta, jeśli zniosłaś tą walizkę, to nie wiem co ci zrobię- usłyszałam krzyk Andersa i jego kroki na schodach- Ja miałem ją znieść. Ja!

            -Przepraszam- pisnęłam i przemknęłam niezauważona do kuchni.

Oparłam się o blat i, jak gdyby nigdy nic, chwyciłam pierwsza lepszą szklankę. Udawałam, że stałam tak od paru minut, nie mając pojęcia o żadnej walizce.

Nagle do pomieszczenia wpadł Anders, ubrany w obcisłe, podarte spodnie i bluzę zakładaną przez głowę. Zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów, a ja odstawiłam szklankę, martwiąc się o jej przyszłość. Pokiwał tylko głową, a następnie bez żadnego przejęcia podszedł do mnie i przerzucił mnie przez ramię.

-Anders- krzyczałam- Odpuść, to tylko walizka.

Chłopak nic sobie z tego nie robił. Nagle stanął w salonie, a ja odetchnęłam, będąc pewna, że ma zamiar mnie odstawić. Jednak wyjął telefon i włączył aparat.

-Pokaż się, Marta- powiedział głosem, w którym słyszałam szczery śmiech- Marta!

Zajrzałam przez ramię, by sprawdzić czego ode mnie oczekiwał. Gdy tylko zauważyłam aparat, natychmiast z powrotem schowałam się za jego plecami.

-Przykro mi, jestem szybszy.

Podszedł ze mną do sofy i delikatnie mnie na niej odłożył. Odgarnął mi włosy z czoła i podał pilota od telewizora. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. Chwilę również na mnie patrzył, nie rozumiejąc o co mi chodzi, więc dodałam:

-Mam oglądać szwedzką telewizję?

-A czemu nie?- zapytał, próbując hamować uśmiech cisnący się na jego usta.

-Bo nie znam szwedzkiego?

-Wiesz jak jest do widzenia, to pół sukcesu.

Wzruszył ramionami i się ode mnie odwrócił. Korzystając z okazji chwyciłam poduszkę i rzuciłam z całej siły w plecy chłopaka. Spodziewałam się różnych reakcji; myślałam, że znów przerzuci sobie mnie przez ramię albo załaskocze na śmierć. Jednak Anders odwrócił się, nawet a mnie nie patrząc i dodał:

-Wychodzę. Będę za trzy godziny.

-O osiemnastej wyjeżdżam, pamiętaj.

Nie chciałam, by mój głos był taki smutny. Tak właściwie, to nie mogłam mieć do niego pretensji, że woli wyjść z kumplami (albo dziewczyną) niż siedzieć z dwa lata młodszą, obcą osobą. Mógł przecież udawać, że mnie lubi, by uniknąć szlabanu.

Jego mama stanęła w progu i bacznie obserwowała całe zdarzenie. Chłopak jej nie zauważył. Na jej twarzy pojawił się jeszcze większy uśmiech niż zwykle. Opierała się o framugę i patrzyła raz na mnie, raz na syna.

-Jagkan inte vänja till dig- uśmiechnął się delikatnie- Snart lämnar. Jag vill inte brustet hjärta.

Wzruszyłramionami i udał się do drzwi. Szczerze, to naprawde denerował mnie fakt, że kompletnie nie rozumiałam szwedzkiego. Nawet nie było tu żadnej zasady skojarzeń. Po prostu nic mi nie świtało. Patrzyłam na zamknięte już drzwi i powiedziałam:

-Nie mam pojęcia co powiedziałeś, mistrzu.

Jego mama nagle się roześmiała i przeszła przez salon. Weszła do kuchni i wyjęła z szuflady ciasteczka. Wciąż się uśmiechając zerknęła na mnie i obdarowała mnie kolejnym sztucznym uśmieszkiem. Ona tez mnie denerwuje!

Stockholm Syndrome⛅️/lh ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz