Dzień 33, w którym podchodzę zbyt blisko granicy.

370 41 2
                                    

        Czasami jest tak, że czujemy, że to już przesada. Trochę pobalowaliśmy, ale już wystarczy, juz za dużo. Było dobrze. Teraz jest źle. Siedziałam ze łzami w oczach, ale nie oddawały onemojego nastroju. Nie chciało mi sie nawet płakać. Miałam ochote wbić sobie nóż w brzuch. To byłoby odpowiednie.

            Pojawiły się dwie opcje: żyletka lub telefon.

            Uznałam, że jeśli Anders nie odbierze, to udam się do łazienki.

            Nie przerażała mnie myśl, że jeśli przycisnę w jedym miejscu za mocno ostrze, to już będzie po mnie. Nie ma nikogo w domu. Nikt nie przyjdzie mi na ratunek. Bedę na krawędzi, którą bardzo łatwo można przekroczyć. A powrotu nie ma.

            - Hjärta?- odebrał chłopak.

            -Tak- odpwoiedziałam zapłakanym głosem- Anders, proszę.

            Nie odpowiadał chwilę. Usłyszałam jego przyspieszony oddech. Moje serce waliło jak oszalałe. Ręce sie trzęsły. Skupiałam sie tylko nad tym, żeby nie upuścić komórki. Nawet jego głos mni enie uspokoił.

            -Marta, co się stało?- spytał poważnie.

            -Nic- zaszlochałam- Ja nie mogę. Moich rodziców nie ma. Adrian się obraził. Juli ateż jest zła. I siedzę tu sama. Ciebie też nie ma. Jestes daleko. A je jestem sama. Sama. I wiesz co? Jedyne na co mam ochotę, to wziąć do ręki coś ostrego i to wszystko skończyć.

            Powiedziałam to na głos. I sama sie tego przestraszyłam. Czy janaprwdę byłam gotowa to zrobić? Czy miałabym odwagę zaprzepaścić wszystkie lata zycia w jedną chwilę?

            -Kochanie, nic nie rób sobie. Błagam cię- jego głos drżał- Proszę cię, rób co każę.

            Pokiwałam jedynie głową, zapominając, że tego nie widzi. Czułam, że jest roztrzęsiony. Bał się. Ale nie o mnie. Bał się tej sytuacji. Płakałam coraz bardziej. Ból rozsadzał mi głowę. Nawet umknął mi fakt, że powiedział do mnie kochanie. Miałam ochote wybiec na dwór w piżamie i nigdy nie wrócić. Schować się gdzies i poczekać aż chłod zabierze ze mnie resztki życia.

            -Połóż się w łóżku- rozkazał stanowczo- I włącz tryb głośnomówiący.

            Zaczęłam się bać. Robiłam ślepo to, co mi kazał.

            Bałam się siebie.

            -Anders, jestem potworem- chlipałam podczas okrywania się białą kołdrą, na której w ciemności zaczęłam dostrzegać wyimaginowane czerwone plamy mojej domniemanej krwi- Co ja ze sobą zrobiłam?

            -Słuchaj co mówię. Jak zaśniesz, to się rozłączę- mówił bez żadnych emocji- Dzisiaj w Sztokholmie była piękna pogoda. Tak bardzo chciałbym ci ją pokazać. Chciałbym cię trzymać za rękę i prowadzić przez miejskie uliczki. Poszlibyśmy na plac z widokiem na ratusz. Zakochani zawsze siadają na takiej białej ławce. Siedzielibyśmy tam, aż zasłoby słońce. Wiem, że twoja twarz wiglądałaby pięknie w czerwonych promieniach słońca...

            Tak się nigdy nie stanie. Dzieli nas pół Europy. Chciałam mu to wykrzyczeć,lecz moje gardło było zbyt słabe. Nie, nie, nie. Nie miałamna nic siły. Błagałam w myślach, by przestał robić mi nadzieję. By przestał wmawiać mi, że jestem normalną nastolatką. Nigdy nią nie byłam. W moich żyłach płynie czarna krew przesiąknięta nienawiścią do samej siebie.

            Nie chcę więcej nikogo widzieć.

            Przerwałam połączenie. Przemogłam się i w końcu, po wielkiej torturze psychicznej, zasnęłam.

Stockholm Syndrome⛅️/lh ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz