Zamiast robić głupie zadania z chemii, ja szedłem chodnikiem. Miałem robić chemię, to prawda, ale odechciało mi się, kiedy tylko wszedłem do domu. Kłócili się. Ojciec przyjechał (nareszcie) z pracy, z Niemiec. A było tak spokojnie przez ostatni tydzień. Nie mam nawet ze sobą telefonu, głupi jestem. Zostawiłem tylko plecak w korytarzu i wyszedłem. Nie chciałem siedzieć sam w jakimś parku, choć może lepszy park niż dom, w którym mama kłóci się z tatą. Nie wiem, dlaczego tak jest. Chciałbym wiedzieć, chciałbym pomóc, ale wychodzę. Uciekam. Poszedłem do Antka. Otworzyła mi jego mama, a ja powiedziałem, że przyszedłem projekt z polskiego robić. Z zamkniętymi oczami trafiłbym do pokoju Antka, w końcu już tyle razy byłem. Antek leżał na łóżku z nosem w telefonie.
Usiadłem przy biurku. Pytał się mnie, czy coś się stało. Zazwyczaj uprzedzałem, że przyjdę. Nie chciałem mu mówić. Nie chciałem mu mówić, że moi rodzice się kłócą, kiedy rodzice Antka pilnowali go na każdym kroku. Może trochę przesadzam. On tego nie lubił. Tych pytań – co było w szkole, gdzie idzie. Antek przewracał na to oczami. Nie mówiłem mu, ale on wiedział. Nie wiem, dlaczego chciałem, aby ze mną był. Ktokolwiek. I tak nic nie mówiliśmy.
Przysunąłem się na obrotowym krześle do łóżka, na którym leżał. Nie miał już takich jasnych włosów jak kiedyś. Piegi mu poznikały. No, może nie wszystkie. Zostały cztery. Zaczął mówić jak to dzisiaj na geografii chłopcy z jego klasy zabrali całą kredę z klasy. Mówił też jak to nie lubi pana z historii, czy jak jego młodsza siostra ubrudziła mu bluzę czekoladą. Lubiłem jak Antek opowiadał. Ja też mu opowiadałem, ale nasze opowiadania różniły się od siebie. On mówił o wszystkim. Ja tylko o tym, o czym chciałem mówić. Antek wiedział nawet o tych rzeczach, o których mówić nie chciałem. W końcu i tak mu mówiłem. Najpierw sam musiałem sobie samemu o wszystkim opowiedzieć, aby mówić innym. Głupie to.
Jego mama przyniosła ciastka i pogroziła palcem, abyśmy brali się do pracy, bo lekcje same się nie zrobią. Jak nie zrobią się w domu to zrobią się w szkole, co za różnica. Moja mama chyba nie widziała różnicy, czy zrobię lekcje w domu, czy w szkole. Czasami tylko denerwowała się za jedynki z chemii (nigdy nie byłem w to dobry, chociaż mam ją w planie lekcji dopiero od kilku miesięcy). O tacie to nawet nie mówię, bo on i tak większość czasu siedzi za granicą. Jakby tutaj nie było dobrej pracy.
Antek zamknął drzwi do swojego pokoju, bo oczywiście mama tego nie zrobiła. Puścił muzykę z głośników. No tak, AC/DC. On uwielbiał tego słuchać. Jego tata też słuchał takich piosenek w kółko. Razem słuchali. Ja nie słuchałem z tatą razem piosenek. Mogłem z mamą, ale ona lubiła jakieś wolne nuty. Żenada. Antek stwierdził, że musi coś zrobić ze swoim nudnym pokojem. Lubił ciągle coś zmieniać i przestawiać. Stwierdził, że zielone ściany i brązowe meble nie są w jego stylu. Nie są cool. Powiedziałem mu, że jeśli wpadnie na jakiś pomysł, ja z chęcią mu pomogę.
Antek chwycił długopis z biurka i zaczął udawać, że śpiewa. Zaczynał się jego ulubiony fragment. Śmiałem się z niego. Głupi jest. Zaraz pewnie jego mama przyjdzie, żebyśmy ściszyli to wszystko. Zacząłem wygłupiać się z nim, chociaż nie znałem do końca słów piosenki (tyle razy mi ją puszczał, że jakieś pojedyncze wersy zapamiętałem).
Później jeszcze graliśmy na konsoli. W fife dokładniej. Mama Antka chyba odpuściła sobie za drugim razem zaganianie nas do lekcji (w końcu po to w teorii tu przyszedłem). Antek wiedział (tak myślę), że potrzebowałem takiego oderwania. Nawet nie umiem tego określić, żałosne (jak moje oceny z chemii). U Antka w domu było tak inaczej. Inaczej niż u mnie. Nie wiem. Nigdy nie byłem dobry w te gry, gdzie trzeba znaleźć różnice na dwóch obrazkach. Lubiłem Antka, był moim przyjacielem. Chociaż nie rozmawialiśmy nigdy wprost o relacjach, bo po co. Nadal nie siedziałem z nim w ławce, bo był w innej klasie. Obiecaliśmy sobie, że kiedy pójdziemy już do liceum, to się zmieni.
Chemię i tak trzeba zrobić, więc wróciłem do domu. Na przerwach mogę nie mieć czasu. Wróciłem i było cicho. Pewnie siedzieli w innych pokojach lub wyszli. Zawsze tak było. Ja wychodziłem, oni też. Tylko z mamą później gadałem. Nie znam się na tym. Mogłem robić chemię ze słuchawkami w uszach. Jakoś mi lepiej. Nawet jeśli to tylko chwilowe.
°
CZYTASZ
chłopcy
Short Story❝Wieczorami chłopcy wychodzą na ulicę❞ Obaj malowaliśmy chodnik kradzioną kredą przy dźwiękach rocka, łamanych nadziei (kreda też się czasami łamała) i łez świata, które na koniec wszystko zmywały. Byliśmy cool, bo siedzieliśmy na krawężniku. ••• o...