czternaście

622 124 179
                                    

    A zimą miało być tak pięknie. Chociaż nie lubię zimy. Wolę lato i słońce. Zimą jest smutno (jeszcze bardziej smutno) i szaro, i pada zimny śnieg, i trzeba nosić kurtki, i ja tego nie lubię. Chociaż może nie jest tak smutno, bo są święta. Nie ma czasu, bo od razu po powrocie ze szkoły robi się ciemno. To ma też swoje plusy, bo w ciemności nie widać tak wielu rzeczy. Jedyny plus, jaki udało mi się znaleźć.

Ja nigdy nie lubiłem zimy, a Antek wręcz przeciwnie. Zawsze wali we mnie śnieżkami. Nie znudziło mu się to jeszcze przez tyle lat. Popadliśmy trochę w rutynę. Do szkoły, ze szkoły. Tylko weekendy były cool (no, chyba że jest dużo nauki, to nie). Nie spotykałem się tak często z Antkiem i ekstra kolegami. Chyba jednak ta zima nie jest zbyt fajna dla nas obu. Bo i Antek chodzi jakiś taki przygaszony. Powiedział mi wczoraj, że rozstał się ze swoją dziewczyną. Nie dopytywałem o okoliczności. To będzie okropne z mojej strony, ale w sumie cieszę się tak trochę. Serio, tylko trochę. Ta dziewczyna Antka była ok, ale tylko ok. Dla mnie przynajmniej. Może dla niego była bardziej niż ok? Jednak jeśli się stało tak, jak się stało, to ona nie była ok. Chociaż może to wyszło ze strony Antka? Nie wiem dokładnie. Raczej nie, bo nie chodziłby taki wyprany z życia. Antek nie robi tak jak ja (i znowu sobie przypominam, miałem tego nie robić). Później i tak powie mi więcej, później powie wszystko, wiem to.

Teraz jest akurat taki cool weekend. Antek powiedział, że do mnie wpadnie. Moja mama ma akurat na drugą zmianę do pracy. Może to i dobrze? No i przyszedł Antek. Ma teraz brązowe włosy. Trochę ciemniejsze niż te moje, ale i tak się cieszę, bo w końcu ktoś ma takie ohydne brązowe włosy jak ja. To nic, że farbowane. Tak naprawdę wiele ludzi ma brązowe włosy, ale moje są wyjątkowo okropne. Dla mnie Antek i tak zawsze będzie miał jasne włosy. Wygląda jakoś tak spokojniej w brązowym kolorze. Niebieski i zielony nadawały takiego szaleństwa z zewnątrz. Tak mi się wydaje. Może ja też powinienem się przefarbować na jakiś inny kolor i przestać narzekać na tę kupę na mojej głowie? Może jednak na zimę trzeba postawić na coś spokojniejszego tak jak Antek? Ja nie mam na co stawiać, bo i tak nie mam nic szalonego. Zrobiłem nam herbatę. Nie wiem, jaka to była dokładnie. Lubię herbatę. Jest ciepła. Trochę oklepana (jak ja). W zimę potrzebuję ciepła. Chociaż herbata szybko stygnie. Wszystko ma jakieś minusy.

Teraz pijemy herbatę w moim pokoju, jak jacyś ważni i dorośli mężczyźni. Kiedyś, pamiętam, bawiliśmy się klockami Lego. W sumie teraz też możemy się bawić, ale tak trochę głupio, nawet nie wiedziałbym, jak się do tego zabrać. Starzy już jesteśmy. Antek (może powinienem mówić Antoni, aby było bardziej dostojnie? Ale my nie jesteśmy dostojni). Antek zawsze jak do mnie przychodzi, musi wszystkiemu się przyjrzeć. Dotknąć każdej książki na moim regale. Powtarzam, dotyka moich książek na moim regale. Nie lubię, jak ktoś dotyka moich rzeczy, ale Antek to Antek. Nawet jeśli bym mu zabronił on i tak by to zlekceważył. Wyciągnął moją starą deskorolkę zza szafy. Dawno na niej nie jeździłem, może ze dwa lata temu. Nie było jakoś czasu i chęci. Jakoś wzięło mnie na wspominki i zapytałem się Antka, czy pamięta, jak siedzieliśmy na krawężniku przed domem jakiegoś pana. Stwierdził, że musimy to powtórzyć. Może na wiosnę, kiedy nie będzie już tak zimno. Bo to już tak naprawdę ostatni rok w liceum. Głupie to wszystko.

Zrobiło się zbyt nostalgicznie. Zdecydowanie zbyt nostalgicznie, więc znowu wsadziłem deskorolkę za szafę. No i nadszedł w końcu ten moment, kiedy Antek postanowił mi przybliżyć temat swojej już-byłej-dziewczyny. Jakoś ciężko mu szło, to tak sobie pomyślałem, że przecież jesteśmy już prawie dorośli. Cholera, przecież jesteśmy już prawie dorośli. Wiem, że Antek potrzebuje czegoś takiego. Nie wiem, czy dobrze myślę. To będzie taki nasz wieczór, którego dawno nie było. Nie wiem, czy tak powinienem zacząć tę celebrację. Poszedłem do sypialni mamy i otworzyłem górną szafkę po lewej. Zawsze tam trzyma trunki na specjalne okazje. To jest specjalna okazja, mam nadzieję, że się na mnie nie obrazi. Mamo, proszę, wybacz mi to, ale wezmę od razu dwie butelki. Zresztą na razie tego nie widzisz.

Myślę, że Antek nie powinien się smucić, bo to zamyka pewien etap w swoim życiu. Zresztą sam mówił, że im się nie układało i to jednak była wspólna decyzja (czy zerwanie może być wspólne?). Jednak myślę, że gdyby to była ich wspólna decyzja, Antek nie byłby smutny. Może on wcale nie jest smutny, a jest mu po prostu żal tego wszystkiego? Ja na przykład często tak mam. Nie dopytywałem, bo nie chciałem, aby dłużej trwał w tym żałosnym stanie. Skomplikowane to wszystko. Skomplikowane te dziewczyny. Chłopcy też są skomplikowani, wiem na własnym przykładzie. Zazdroszczę osobom, które nie są skomplikowane. Chciałbym być nieskomplikowany. Nie potrafię ogarnąć do końca siebie i komplikuję wszystko wokół. Dobra, nieważne. Ważne, że jest Antek. Mój i nie mój Antek. W końcu mamy czas. Nawet nie praktykujemy już naszego frajerskiego, dziecinnego powitania. Ciepłe herbaty już dawno wystygły.

Antek wytrzasnął z kuchni szklanki (nawet nie wiedziałem, że wie, gdzie trzymam szklanki). Szklanki, a nie kieliszki. Szklanki, wziął szklanki. Głupi. Jego wyraz twarzy jest jednak jakiś taki zwyczajny. Spokojny? Wolę jak robi jakieś niezwyczajne miny. Wziąłem dwie butelki z szafeczki mamy. Zwykły czysty alkohol, przereklamowany (jak my) i ładną butelkę (której na pewno nie powinienem brać), chyba to jest jakaś nalewka od cioci. Czasami trzeba poczuć się dostojnie, nawet pijąc nalewkę z ładnej butelki, ze szklanek. Zobaczymy. Nie no, nie będzie tak źle, to tylko alkohole, a my jesteśmy prawie dorośli, zaraz piszemy maturę, o której wszyscy cały czas gadają.

Tak jakoś to się wszystko lało. Raz Antek polewał raz ja. Na przemian przereklamowane z tym bardziej dostojnym. Nie przepadam, ale dziś jest wyjątkowy wieczór. Tak mi się wydaje. Narzekamy na dziewczyny. Bo to wszystko ich wina. Bo jakby ich nie było, to nie byłoby problemów. Nie byłoby też nas w sumie. Po co nam one? Może i są ładne, i piękne, ale nie tylko one są na tym świecie ładne. Chłopcy też są przecież ładni. Antek jest ładny, nawet w tych brązowych włosach. Mój dziadek był ładny. Ja pewnie też jestem ładny, ale nie przekonuje mnie to. Tak trochę pomieszaliśmy naszą frustrację z każdym trunkiem po trochu.

Nie wiem, czy Antek jest teraz smutny, czy raczej wesoły, ale właśnie zbiera się, aby opowiedzieć mi jakiś żart. Mnie już dawno szumi i przekręcam słowa, ale jestem w pełni trzeźwy, serio mówię. Tak trochę zatopiliśmy się w tym podtapianiu smutków. Niewiele zrozumiałem z tego antkowego żartu, ale się śmiałem. Antek też. Nie wiedziałem, z czego tak do końca się śmiejemy. Chyba już trochę przestaję kontaktować, nie wiem jak Antek. Chyba już połowa nocy za nami. Przestawiłem szklanki na biurko.

Już jestem zmęczony, ale nie wiem, czy Antek jest już weselszy. Siedzi na moim łóżku, nie wiem, czy pójdzie do domu. Zapytałem Antka, czy z nim i u niego wszystko ok. Tak trochę głupio, ale postanowiłem się jeszcze upewnić o poziomie jego szczęścia, mimo że wybełkotał: „Wszystko jest very good, stary”. Przytuliłem go. Tak jakoś. Za dzieciaka często się przytulaliśmy, jak kumple, tyle że to zazwyczaj Antek mnie przytulał, a ja się krzywiłem. Mama zawsze mnie przytula i jest mi lepiej. Nie lubię, jak przytulają mnie inne osoby. Tylko te wybrane. Potrzebowałem po takim czasie przytulić Antka. Nie jestem dobry w przytulaniu, ale to był taki męski przytulas. To nie brzmi męsko. Głupio. Antek poklepał mnie po plecach. Zawsze miał mocniejszą głowę ode mnie, ale jakoś dzisiaj żaden z nas nie ma głowy. Położyłem się na łóżko, w głowie mi dzwoni. Zapomniałem, że jest jeszcze Antek. Powiedziałem, że nich idzie sobie spać do salonu na kanapę, bo nie ma mowy, żeby spał ze mną na moim łóżku. To gejowe. Chociaż spędziłem z nim pół życia, może już powinienem się przyzwyczaić. 

Antek jest głupi i zamiast sobie kulturalnie iść na kanapę, ten się na mnie nawalił. Wbija mi łokieć w brzuch. Oczy już mi się zamykają, w głowie jakiś wiatr wieje. Cholera, nie mógł sobie iść? Nie zaprowadzę go na kanapę, nie mam siły. I tak byśmy się wywalili przy pierwszym kroku. Dobra, nara, ja idę spać. Antek nie zgnieć mi twarzy przez sen tymi swoimi łapami. Położyłem na niego swoje nogi, może sobie pójdzie. Ale on już chyba spał. W poprzek mojego łóżka.

Z rana strasznie bolał mnie kark (myślę, że nie tylko mnie) i brzuch. Zwymiotowałem, jak tylko wstałem, fu. Nigdy więcej. Mama na szczęście była tylko trochę zła. No to się utopiliśmy w tych smutkach. Jak się obudziłem, Antek miał głowę z drugiej strony łóżka, nie wiem, jak on się przekręcił. Nie wiem też, jak nasze długie ręce i nogi zmieściły się na moim małym łóżku. Nie wierzę, że sam się na to zgodziłem. Wiem, że jest mi strasznie niedobrze, ale warto było poświęcić ten wieczór (i poranek zresztą też)

°

chłopcy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz