Wakacje, wakacje i po wakacjach. Ostatnie dni wakacji. Nie mam jeszcze nawet rzeczy do szkoły, a to już jutro (bo muszę tam jeszcze wrócić). Nie jestem zadowolony z faktu powrotu do szkoły, ale też nie mam zamiaru jakoś mocno nad tym ubolewać. Co ma być, to będzie, czy jakoś tak. Najważniejsze, że zdałem do następnej klasy. Tegoroczne wakacje chyba wspominam najlepiej ze wszystkich. Były takie wakacyjne. Nie wiem, jak będzie teraz. Znaczy jestem dosyć przewidywalny, więc ten rok szkolny będzie wyglądał podobnie do poprzedniego. Sam pobyt u babci wspominam dobrze. Wakacyjnie i letnio. To był pierwszy miesiąc. Ten drugi miesiąc wakacji wspominam trochę gorzej. Wciąż słonecznie, ale niezbyt dobrze. Może nie był zły, bo nic złego się nie działo (na szczęście), ale ja czułem się źle.
Czułem się źle przez cały sierpień. Sierpień pełen moich wewnętrznych cierpień. Nie miałem przeziębienia ani nic z tych rzeczy. To był ból duszy (istnieje taki?). Jeszcze nigdy nie czułem się tak źle z samym sobą. No dobra, może już wcześniej było kilka takich chwil. Wciąż się tak czuję, ale już mniej. Znaczy, tak sobie mówię. To była dobra decyzja. Mam nadzieję. Wiem, że mogłem tym zranić Hannę. Wiem, że z innej perspektywy to może wydawać się okropne. Też tak czułem, ale musiałem zerwać ten kontakt. Co się Hanna będzie przejmować jakimś chłopakiem, co przyjechał sobie na wakacje, no nie? Upiecze sobie ciasto i będzie ponownie tą uśmiechniętą Hanną w kolorowych spodniach.
Bo kiedy już wyjechałem, skończył się lipiec, skończyłem się wakacyjny ja. Jak wyjeżdżałem, to nie poszedłem nawet pożegnać się z Hanną. Powtarzałem sobie, że po prostu nie miałem jak, ale jednak... To samo tak wyszło, bo zacząłem za dużo myśleć i analizować najbliższą przyszłość. Nie lubię tego nawyku (czy to w ogóle nawyk?).
Znowu przypomina mi się Hanna i jej trzy pieprzyki na policzku. I jej pocałunki. Nasze (tylko kilka, naprawdę). Jednak wyjechałem, koniec tego dobrego.Hanna pisała do mnie (bo już miałem internet). Pisała, a ja odpisywałem. Początkowo. Było miło, ale to nie to samo, co te wszystkie spacery. Raz nawet zadzwoniła, ale ja nie odebrałem, zestresowałem się po prostu. Pewnie zaczęłaby pytać, a ja nie jestem gotów ustalać naszych relacji i jak to dalej będzie. Nic takiego nigdy nie mówiłem. No i później przestałem jej odpisywać, jedynie odczytywałem wiadomości. Pytała, czy coś się dzieje. Później pytała, czy to przez nią. Jeszcze później sama sobie odpowiadała, że to na pewno przez nią, bo „Jestem taka brzydka i kto by chciał ze mną rozmawiać". Ściskało mnie wtedy w żołądku (a może w innym miejscu). Ale nie odpisałem. Później ona też nie pisała. Nie wiedziałem, czy dobrze robię. Na koniec napisałem jej długą wiadomość, że bardzo ją przepraszam, ale taki kontakt nie ma dla mnie sensu. Mówiłem jej, że jest piękna, że znajdzie kogoś lepszego ode mnie, bo ja nie zasługuję na takie osoby jak ona. Znajdzie, każdy będzie lepszy ode mnie. Czy ktoś dobry zrobiłby coś takiego? Ja zrobiłem.
Usunąłem jej kontakt, zablokowałem. Chciałem wyrzucić jeszcze z pamięci wszystkie nasze spacery i zachody słońca, ale nie mogłem. I po co ja ją wtedy całowałem na tych belach siana. Tylko głupią nadzieję jej dałem, ta relacja nie miałaby szans. Niby to tylko (aż) kilkadziesiąt kilometrów. Dla mnie za dużo. To nie miało szans na przetrwanie, czuję, że męczyłoby mnie to. Pewnie płakała lub nadal płacze. Ona obwiniała się za wszystko, nawet za to, że wywaliłem się na rowerze, wtedy jak jechaliśmy. Przepraszam. Jestem taki głupi Nie płacz, Hanno, za takimi jak ja nie warto płakać. Sam też chciałem płakać, ale nie potrafiłem. Po co to robiłem. Po co ja to cholera zrobiłem. Prędzej czy później i tak by się rozpadło, ale nie, ja musiałem szybciej. Nie powinienem poznawać nowych osób, szczególnie takich Hani. One są zbyt wrażliwe na moje decyzje. Głupie decyzję. Może trochę przesadzam.
Jeszcze kilka dni do końca sierpnia. Może we wrześniu minie mój miesiąc cierpień. Chciałem się kogoś zapytać, czy dobrze zrobiłem. Chodziłem do Antka, opowiedziałem mu wszystko. Szkoda, że odważyłem się mu o tym opowiedzieć, jak już usunąłem Hannę z kontaktów. Głos mi się wtedy łamał, tak odrobinę. Antek powiedział, że może powinienem dać jej szansę (dosłownie powiedział, że powinienem dać szansę nam, ale nie było żadnych nas). On ma dziewczynę, łatwo mu było mówić. Antkowi większość rzeczy przychodzi z łatwością, tak mi się wydaje. Lżej mi, jak mu o tym opowiedziałem. Tak bardzo go uwielbiam, za to, że po prostu jest, nawet jeśli czasami go nie ma.
Za późno. Zawsze jestem z opóźnieniem. Mogłem opowiedzieć o wszystkim mamie. Nie opowiedziałem. Omijałem ten temat, chociaż i tak babcia pewnie jej opowiedziała. To nie są sprawy, o których powinienem rozmawiać z mamą, prawda? Ona zawsze jest taka dobra dla wszystkich. Dlaczego ja nie potrafię? Wiem, że chyba bardzo skrzywdziłem Hannę, chociaż nie powinna się tak zagłębiać. Jeszcze zwalam wszystko na nią. Pięknie. Biorę całą winę na siebie. Na tym chyba polega dorosłość. Na decydowaniu o swoich decyzjach. Głupota. Wolę być letni i wakacyjny.
Ściska mnie czasami w środku, jak o tym myślę i sobie to wypominam. Gdyby ściskały (wręcz dociskały) mnie jedynie jakieś organy wewnętrzne, nerki na przykład, byłoby w miarę znośnie. Mnie jednak ściska coś, czego nazwy nie znam. Obwiniam się? Wcale nie, bo przecież zrobiłem to z własnej woli. Ta miłość (w sensie ja nie czułem miłości) jest głupia. Przecież to wiedziałem. Wiedziałem i widziałem, bo gdyby miłość była taka cudowna, to nie mieszkałbym tylko z mamą. Ja potrzebuję bycia na miejscu, bycia tutaj gdzie ja. Hanna nie mogłaby być tutaj gdzie jestem ja. Ona jest kilkadziesiąt kilometrów dalej, a ja nie mam jeszcze nawet prawa jazdy. To nie jest zgodne z moją definicją, nie potrafiłbym tego sensownie poprowadzić. Mam tutaj mamę i Antka (i kilku innych kolegów), narazie mi wystarcza.
Mogłem tego nie robić. Mogłem nawet nie jechać do babci. Ale chyba nie żałuję. To były najlepsze wakacje w moim życiu. Co było po wakacjach to inna bajka. Przepraszam cię Hanno, choć robiłem to już wiele razy w myślach. Powinienem przestać o tobie myśleć. Dość. To była dobra decyzja. To nie miało szans. Powinienem już dorosnąć, za rok w dokumentach będę miał wpisaną pełnoletność i legalnie będę mógł kupić wino. Przyda się, tak myślę.
°
CZYTASZ
chłopcy
Short Story❝Wieczorami chłopcy wychodzą na ulicę❞ Obaj malowaliśmy chodnik kradzioną kredą przy dźwiękach rocka, łamanych nadziei (kreda też się czasami łamała) i łez świata, które na koniec wszystko zmywały. Byliśmy cool, bo siedzieliśmy na krawężniku. ••• o...