- Expelliarmus!
Głos młodej kobiety odbił się od ścian. Różdżki odskoczyły z dwóch męskich dłoni i upadły gdzieś w bliżej nie określonym miejscu na marmurowej podłodze.
- Czy ktokolwiek może mi powiedzieć, co tu do cholery się dzieje?! - krzyk prefekt naczelnej rozległ się na korytarzu.
Zapanowała cisza.
Tłum gapiów niemal przestał oddychać.Mierzyła wzrokiem swojego rudego, zaciskającego pięści przyjaciela.
Nie odrywał złowrogiego spojrzenia od stojącego naprzeciw niego czarnoskórego bruneta, który wycierał powoli spływającą mu z nosa krew.Szybko się rozejrzała, o dziwo nie było z nim jej współlokatora.
- Radzę ci go stąd zabrać Granger, inaczej przestawie mu wszystkie kości, albo zrobię coś gorszego - głos Zabiniego był chłodny jak lód.
- Nic mi nie zrobisz ty obrzydliwy morderco! - natychmiast rozległ się krzyk Rona.
Nie miała czasu na analizowanie sytuacji.
Szybko stanęła naprzeciw rudego chłopaka.- Co się tu stało, co? - spytała patrząc mu w rozjuszone oczy, czekając na wyjaśnienia, ale to nie on odpowiedział na jej pytanie.
- Twój pierdolony łasic zwyczajnie mnie zaatakował, gdy szedłem korytarzem! - Warknął brunet.
- Zasłużyłeś na coś o wiele gorszego! Jakim prawem tutaj jesteś, co?!
- Ron! - krzyknęła jego siostra, ale ten nie zwrócił na nią uwagi.
- Czy to prawda? - szatynka spytała z niedowierzaniem.
- Tak! Żaden śmierciożerca nie będzie się przechadzał po tym budynku! Czy Ty pamiętasz, po której stronie byli? On i ten tleniony dupek?! Przez takich jak oni Fred nie żyje! Już dawno powinni gnić w Azkabanie!
Patrzyła na niego swoimi wielkimi oczami.
Nie wierzyła w to co słyszy.
On nadal nie rozumiał.- Przestań! Doskonale wiesz, że nie mieli nic wspólnego ze śmiercią naszego brata! - łzy popłynęły po policzkach Ginny.
- Jak możesz go bronić?! - gwałtownie machnął ręką w stronę stojącego za gryfonką chłopaka - Czy wyście do reszty postradały rozum?! Czy widziałaś w jakim stanie jest George?! Nie może nawet spojrzeć w lustro! A ty... - przeniósł wzrok na Hermionę - Zachowujesz się jakby nic się nie stało! Na dodatek bratasz się z wrogiem, zamieszkałaś z nim pod jednym dachem! Taka jesteś?! Pewnie na niego lecisz, co?! Już połowę lasek w szkole zaliczył, a teraz przerzucił się na szlame! Zadowolona z niego jesteś?!
Głośny plask dotarł do uszu każdego świadka kłótni.
Chwycił się za piekący policzek, który zadziałał na niego jak kubeł zimnej wody.
Wszyscy patrzyli na dwójkę uczniów z wymalowanym szokiem na twarzy, nawet Zabini nie próbował się wtrącać.
Drgnął dopiero, gdy właścicielka kręconych włosów odwróciła się w jego stronę i podała mu jego różdżkę, wcześniej podnosząc ją z ziemi.
- W imieniu domu Godryka Gryffindora, przepraszam cie Blaise, za to co się właśnie tutaj stało. Dopilnuję, by żadna podobna sytuacja się nie powtórzyła - powiedziała z powagą, patrząc mu w ciemne jak węgle oczy.
Chłopak oniemiał.
Jedynie przytaknął głową i odebrał swoją własność.- Nie wierzę! Ciebie już do reszty pojebało! - usłyszała krzyk dochodzący zza pleców.
CZYTASZ
Twój Cień { Dramione }
Fanfiction" - Możesz się odsunąć? - wolała trzymać go na dystans. - Nie uciekaj ode mnie, Granger. - Ja przecież nie uciekam... - nieco się speszyła, co usilnie chciała przed nim ukryć. - Uciekasz, a to mnie jeszcze bardziej zachęca do zrobienia z tobą rzeczy...