°16°

579 37 48
                                    

- Nie tylko ty...
Odpowiedział uraniając słoną łzę.

Leżałam na łóżku płacząc w poduszkę. Nie mogłam znieść rozłąki z Noah. To było dla mnie za dużo...Nie wiedziałam co się z nim dzieję. Nie odbierał telefonu od miesiąca. Poraz kolejny wybrałam numer, z bezsilnością odrzucając urządzenie na poduszkę leżącą obok. Nagle ktoś odebrał...

- Noah!
Krzyknęłam

- Dlaczego nie odbierałeś? Wszytko dobrze? Wiesz jak się martwiłam? Co się z tobą działo? Masz zamiar mi to wszytko wytłumaczyć?!
Krzyczałam przez łzy szczęścia jak i smutku

- Nie to nie Noah...
Odezwał się głos kobiety po czterdziestce

W parę sekund rozpoznałam w nim głos pani Karine Schnapp

- Co się z nim dzieje?

- Noah zaginął... jakiś miesiąc temu...jest szukany przez policję

- I ja się dowiaduję o tym dopiero teraz?!

- Przepraszam cię słońce, nie miałam serca ci tego powiedzieć...

Uderzenie telefonu o ziemię.

Czerwono-Niebieskie światła wirujące wokół własnej osi

Syreny wyjące na całe miasto

I ja

Mój ból

Tysiące myśli przelatujących przez moją głowę

Upadek, którego nie zapomnę nigdy w życiu, bo był najboleśniejszy jaki przeżyłam...

Biała sala a potem...

Pustka

Nic tylko ciemność

Ale jeśli upadnę

To wiem...

Że się podniosę

Ze szpitala wyszłam po tygodniu, nie interesował mnie mój stan zdrowia, bo to się wtedy dla mnie nie liczyło. Stałam na lotnisku. Po prostu stałam. Nie miałam już łez żeby płakać...potem już szybko minęło. Odprawa, wylot, lądowanie. Kiedy stałam przed domem państwa Schnapp czułam jak by serce miało wyskoczyć mi z piersi. Zapukałam a otworzyła mi kobieta z podkrążonymi oczami i twarzą mokrą od łez. Z moich oczu również leciały gorzkie łzy. Wtuliłam się w nią łkając z bezsilności i tęsknoty. Pani Karine również mnie przytuliła mówiąc:

- Znajdzie się, nie płacz Eli

- Mogę wejść do jego pokoju?
Zapytałam nadal przez łzy

- Jasne...

Weszłam po marmurowych, krętych schodach do dużego pokoju. Od razu rozpoznałam bluzę leżącą na łóżku. To ta sama bluza, którą dał mi na komisariacie w Nowym Jorku, w czasie składania zeznań. Był ze mną. Wspierał mnie. Podeszłam bliżej mięciutkiej błękitnej bluzy, biorąc materiał do ręki. Przytuliłam go do siebie czując zapach jego perfum. Obróciłam się a nad białym biurkiem dostrzegałam tablice korkową na, której przywieszone były zdjęcia. Kiedy popatrzyłam na trzy z nich, łzy spływające po moich policzkach zmieniły się w strumienie. Pierwsze z nich. Nasze pierwsze wspólne zdjęcie. Ja śpiąca spokojnie w ramionach, najukochańszej osoby. To zdjęcie robione było kiedy jeszcze udawaliśmy parę. Drugie zdjęcie.
Pamiętam? Oczywiście że tak. Zdjęcie kiedy przepraszał mnie za to że wkopał mnie, mówiąc że zabiera mnie na domówkę, a w rzeczywistości zabierając mnie na premierę Stranger Things 3.

- Wariat.
Powiedziałam sama do siebie, uśmiechając się przez łzy

Trzecie zdjęcie...moje zdjęcie. To które zrobił mi kiedy wsadziłam nos w bitą śmietanę na naleśniku. Tak bardzo się wtedy śmialiśmy. Byliśmy tacy... szczęśliwi. Dopiero teraz poczułam co to szczęście, bo właśnie je utraciłam. Odłożyłam powoli zdjęcia na biały mebel, wyjmując z torebki nasze czwarte zdjęcie, które przywiozłam ze sobą z Detroit.
Nasze zdjęcie, zrobione przez reportera, który wdarł się do naszego pokoju. Wzięłam pierwszy lepszy długopis leżący na biurku. Obróciłam zdjęcie a na odwrocie napisałam:

You are everyhing I miss • 𝑵𝒐𝒂𝒉 𝑺𝒄𝒉𝒏𝒂𝒑𝒑 ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz