30 - E. N. D

364 27 13
                                    

Tęczowe flagi na wietrze, jak powiewały na początku, tak powiewały dalej, aczkolwiek w mniejszej ilości niż na początku parady. Parady, na której nasze niewielkie serca tworzyły razem silną jednostkę, zdolną odeprzeć każdy homofobiczny atak, nie zgadzając się z agresją czy słowną czy też fizyczną.

To właśnie tu, każdy przyszedł po to by zamanifestować samego siebie. Znaleźć wsparcie wśród obcych ludzi, gdy nie można było zrobić tego u bliskich osób, tak by czuć się akceptowanym, normalnym człowiekiem i żadną inną nadludzką istotą. Po to tak naprawdę każdy tu przyszedł.

Nie byłam wyjątkiem, ale moje serce biło teraz dwa razy mocniej. Wszystko za sprawą mężczyzny w niebieskim garniturze, który szedł obok, tak jakbyśmy znali się nie od dziś, a od paru dobrych lat.

Ja... Chciałam żeby tak było...

* * *

Teraz w tym tłumie można było swobodnie przejść. Ze spokojem i nie przepychając się między ludźmi.
Sama nie wiedziałam gdzie mam iść...
Telefon mi padł, a zorientowałam się dopiero wchodząc na rynek.
Nie wiedziałam od kiedy był w takim stanie, ale gdyby moi przyjaciele dzwonili to na pewno bym to usłyszała. Możliwe, że rozładowany był od dobrej godziny.

W każdym bądź razie przyszłam tu by ich poszukać. Wiedziałam, że tu będą. Mimo wszystko nie zostawiliby mnie tu na pastwę losu... Nie to, że to zrobili... Nie.....

Tym razem to ja prowadziłam Krzysia za sobą. Wyznaczałam kierunek marszu, choć nie wiedziałam, w którą stronę iść.

Nie poddawałam się. I opłaciło mi się.

- Hej! [Twoje imię]! - To był głos Asi. Zawsze miała piskliwy głosik. Rozpoznałam od razu.

Musiała mnie zauważyć gdy podskakiwałam w tłumie.

Ucieszyłam się. Nawet jeżeli ona też się zgubiła to na pewno pomoże znaleźć resztę.

- Krzysztof, poczekaj tu chwilę! - Poprosiłam. Po tym posłałam mu jeszcze drobny uśmiech i puściłam jego dłoń.

W podskokach doleciałam do rudawej przyjaciółki stojącej parę metrów dalej. Ale nie była sama. Z boku stała też reszta paczki, która na mój widok widocznie się ucieszyła.

Wszyscy zlecieli się do mnie niczym muchy do miodu przez dobrą chwilę mnie ściskając i wypytując o to gdzie byłam.

- Krzysztof mi pomógł... Mój... Nowy znajomy. Stoi o tam! - Pokazałam ręką w miejsce gdzie powinien stać. Ale... Nie było go tam.

Podeszłam bliżej wierząc, że po prostu ktoś go zasłonił.
- Krzysztof?... Jesteś tu? - Zapytałam.
- Jestem i zawsze będę... -
Czując na sobie dotyk jego dłoni, i widząc tą przesłodką twarz uśmiechnęłam się i już bez krępacji przytuliłam...


E. N. D

Edit: po paru dniach uznalam ze koncowka byla zjebana w chuj i zmienilam
___________________________

WOWOW ludzie jestescie zajebisci po prostu chyba juz mamy 5k wyswietlen i 500iles gwiazdek wow!!!

Dziekuje wszystkim za wszystko i mogłabym teraz was tu wymieniać ale nie zdolam wszystkich wiec podziekuje tu ogolnie :P

Ten ff nie mial na celu ani skarykaturowac pana Krzysztofa ani tym bardziej obrazic jego ani innych panow polityków.
To byla dosc ciekawa przygoda z formą satyryczną oraz osobami realnymi...

Nastepne, juz moze nieco mniej w satyrze chciałabym napisać to:

Ale dajcie mi trochę czasu, nie chcę tego robić na siłę i nie chcę czuc się wypalona po tym ff

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ale dajcie mi trochę czasu, nie chcę tego robić na siłę i nie chcę czuc się wypalona po tym ff...

Parada naszych serc... || Krzysztof Bosak × ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz