"Born To Die"

753 45 8
                                    

Kiedy pod koniec 2011 roku rozpoczynałam swoją przygodę z Laną Del Rey, szukałam w sieci jak najwięcej informacji na jej temat. Znalazłam wtedy wywiad, w którym Lana wyznała, że metafizyka zajmowała ją odkąd była bardzo młoda, a myśl, że kiedyś umrze, doprowadzała do szaleństwa. Od razu wiedziałam, że spotkałam bratnią duszę. Od najmłodszych lat kwestie nieskończoności, wieczności i śmierci zajmowały mnie do tego stopnia, że nie mogłam zasnąć w nocy i budziłam moją mamę z pytaniem: "Co jest po śmierci?". Trzeba przyznać, że to zajęcie dość nietypowe dla czterolatków. Zajęcie, które po dziś dzień mi towarzyszy w bezsenne noce i napawa wielkim strachem. Utwór "Born To Die" to dla Lany swego rodzaju pogodzenie się z koniecznością śmierci. Ja osobiście jeszcze chyba do tego momentu nie dotarłam, ale cieszę się, że Del Rey tak. I że nagrała tak osobistą piosenkę, której znaczenie zostało zaszlachtowane przez rozgłośnie radiowe.

"Feet don't fail me now
Take me to your finish line"

To naprawdę mocny początek piosenki i naprawdę mocny początek albumu. Bezpośredni zwrot do stóp, jakby nie były nasze. Duch zwraca się do ciała. Cielesności, którą opiewa między innymi jeden z ukochanych poetów Lany - Walt Whitman. Nasze ciało, w tym wypadku stopy, na których opiera się ono całe, muszą znosić ciężary naszej duszy. Ciężary, wbrew którym Lana pragnie trwać. Dlatego błaga swoje ciało aby doprowadziło ją do końca drogi mimo wszystko. Jak dla mnie jest to zaprzeczenie idei samobójstwa, o którą Lana była tak często oskarżana, i przypomina mi filozofię Emila Ciorana.

"Oh, my heart it breaks every step that I take
But I'm hoping at the gates, they'll tell me that you're mine"

Rozpacz rozdzierająca serce z każdą chwilą i smutek, który nie potrafi odejść. Studium cierpienia, jak nazwałby to właśnie Cioran (jestem pewna, że Lana go zna i uwielbia, w końcu studiowała filozofię). O ile jednak Cioran nie wierzy w miłość (choć często w swoich zapiskach sam sobie przeczy) o tyle dla Lany miłość jest wybawieniem. Jej miłość jest jednocześnie też powodem do smutku - ma nadzieję, że gdy znajdzie się już przy bramie (czyli przy bramie niebios, po śmierci) to tam zostanie nagrodzona za swoje życiowe trudy właśnie miłością życia. To poważny manifest wiary w życie pozagrobowe i w to, że nasze udręki będą nam zadośćuczynione. Lana jest zakochana w kimś kto nie kocha jej i teraz jej życie polega na czekaniu na śmierć, w której liczy na spotkanie z ukochanym. Jest też druga możliwość: jej kochanek zmarł, a ona czeka na dzień, w którym spotka go w niebie.

"Walking through the city streets
Is it by mistake or design?
I feel so alone on a Friday night
Can you make it feel like home if I tell you you're mine?"

Lana włóczy się po ulicach. Jest w tłumie, a jednak samotna. Nie potrafi odnaleźć swojego miejsca, swojego domu, ponieważ wierzy, że dom jest tam, gdzie jej kochanek. Sama nie wie czy jej włóczęga jest przypadkowa czy to forma artystycznej ekspresji. Ostatni wers sugeruje nawet, że jej włóczęga wcale nie ma miejsca na ulicach, ale w... łóżkach przypadkowych partnerów. W końcu czuje się samotna w piątkowe wieczory. Zaczepia się o przypadkowych kochanków i kłamie im, że ich kocha, żeby chociaż przez chwilę poczuć się jak w domu.

"Sometimes love is not enough and the road gets tough, I don't know why"
Jedna z najbardziej przejmujących i esencjonalnych linijek w tym utworze. Czasem dwoje ludzi bardzo się kocha, ale to im nie wystarcza żeby byli szczęśliwi. To im nie wystarcza żeby porozumieli się na poziomie codzienności i potrafili ze sobą żyć. A czasem miłość jest jednostronna i nawet największy jej ogrom nie sprawi, że druga strona odwzajemni uczucie. Życie się komplikuje. Ale dlaczego tak jest? Filozofowie próbują odpowiedzieć na to pytanie od dawien dawna. Czy to fatum, ludzkie przeznaczenie do cierpienia? A może wielki kosmiczny chaos?

"The road is long, we carry on
Try to have fun in the meantime"

Manifest pogodzenia się z życiem i jego trudami. Ostateczne odrzucenie idei samobójstwa. Życie jest długie i ciężkie, ale to nic. W gruncie rzeczy, w porównaniu z ogromem wszechświata, nie ma to najmniejszego znaczenia. Oprócz cierpienia istnieje też przyjemność - warto skupić się na niej. Nie przejmować się tym co myślą i mówią inni. Robić to, co sprawia nam szczęście. Może szczęście to za duże słowo. Jak wiemy podmiot liryczny Lany znajduje się daleko od szczęścia. Ale warto skupić się na tym co w ten czy inny sposób niesie nam błogość i przyjemność. To jedyny sposób na przetrwanie.

"Come take a walk on the wild side
Let me kiss you hard in the pouring rain"

"Walk On The Wild Side" to tytuł najpopularniejszego utworu Lou Reeda, wielkiej inspiracji Lany. Spacer po "dzikiej stronie życia", bycie odludkiem, który nie przejmuje się konwenansami społeczeństwa - to właśnie recepta na czerpanie przyjemności z życia. Rób to, co sprawia, że czujesz się dobrze. Lana, zgodnie ze swoją estetyką, pragnie zmienić swoje życie w film. Stąd, wydaje mi się, linijka o całowaniu w deszczu - zupełnie jak w hollywoodzkich produkcjach. "Momenty filmowe" w naszych życiach sprawiają, że sami jesteśmy jak bohaterowie filmu, przez chwilę czujemy się wyjątkowo. Ale także dystansujemy się nieco od rzeczywistości, gdyż zdaje się nam, że oglądamy ją na wielkim ekranie w sali kinowej, a nie przeżywamy ją sami. 

"You like your girls insane
So choose your last words, this is the last time
'Cause you and I, we were born to die"

Lana zdaje sobie sprawę z tego, że jej metafizyczne zainteresowania i filozoficzne rozmyślania czynią ją dość wyjątkową. Można powiedzieć nieco szaloną. Ale to nic, jej kochanek właśnie to lubi w niej najbardziej - podobają mu się dziewczyny walnięte, szurnięte, nienormalne. Konsekwencją tego może być niepokojąca zapowiedź z ostatnich wersów refrenu, która brzmi jak planowanie wspólnego samobójstwa. Nieco przeczy to wcześniejszym stwierdzeniom o pogodzeniu się z życiem. Może to tylko chwilowy impuls szalonej dziewczyny.

"Lost but now I am found
I can see but once I was blind"

Jest to parafraza religijnego hymnu, którego słowa brzmią: "I once was lost, but now I am found, was blind, but now I see". Oczywiście w oryginalnym utworze chodzi o Boga. Lanie, która jest wierząca, również może o niego chodzić. Ale może jej chodzić także o uniwersalną, metafizyczną prawdę na temat wszechświata: urodziliśmy się po to, by umrzeć.

"I was so confused as a little child
Tried to take what I could get
Scared that I couldn't find
All the answers, honey"

Jest to bezpośrednie nawiązanie do tego, o czym pisałam we wstępie - Lana już od dziecka nie potrafiła pogodzić się z myślą o śmierci i zadawała sobie filozoficzne pytania. Podobno był to jeden z powodów jej uzależnienia od alkoholu już w wieku 14. lat. Istnienie takiej piosenki jak "Born To Die" to przykład na to, że udało jej się wyjść na prostą i pogodzić z myślą o odejściu z tego świata oraz jego nieuniknionym końcu, który także w końcu nastąpi. Jest to utwór bardzo osobisty i niesie za sobą metafizyczne znaczenie, ale wydaje mi się, że jego ogromna popularność w stacjach radiowych nieco umniejszyła jego przesłaniu. Dla większości słuchaczy to zapewne tylko smutny utwór o niewydarzonej miłości. Nie będę tutaj oczywiście tego jakoś bardzo żałować - w końcu między innymi dzięki popularności "Born To Die" Lanie udało się osiągnąć sukces.

Studium Albumu: Lana Del Rey - Born To DieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz